Maniak marudzi #20: "Shingeki no kyojin" po polsku

MA­NIAK WE WSTĘPIE


Ja­kiś czas temu, na­kła­dem wy­daw­nic­twa Ja­po­ni­ca Po­lo­ni­ca Fan­tas­ti­ca, uka­zał się w Pol­sce pierw­szy tom se­rii „Shin­ge­ki no kyo­jin” (『進撃の巨人』). Po­nie­waż lu­bię tę man­gę (choć nie bez­gra­nicz­nie, bo to nie­ste­ty ko­miks nie­po­zba­wio­ny wad) i w wol­nej chwi­li czy­tam ją w ory­gi­na­le, po­sta­no­wi­łem na­być pol­ską edy­cję, że­by zo­ba­czyć, jak po­ra­dzo­no so­bie z prze­kła­dem. Wie­cie, ta­kie ty­po­we: „masz za ma­ło wol­ne­go cza­su — zrób coś bez sen­su, że­by mieć go jesz­cze mniej”.
Man­ga przy­szła do mnie nie­daw­no, ra­zem z in­ny­mi ko­mik­so­wy­mi za­mó­wie­nia­mi i od razu zwró­ci­ła mo­ją uwa­gę tym, jak ład­nie ją wy­da­no — jest po­więk­szo­ny for­mat (łat­wy skok na ka­sę), so­lid­na okład­ka, po­rząd­ny druk, nie­złe li­ter­nic­two… A do tego kiep­ski i udziw­nio­ny prze­kład.

MA­NIAK MA­RU­DZI


Za­nim za­cznę psio­czyć, to na­le­ży się kil­ka słów po­chwa­ły za dość traf­ne tłu­ma­cze­nie ty­tu­łu. W ory­gi­na­le brzmi on „Shin­ge­ki no kyo­jin”, co do­słow­nie ozna­cza: „na­cie­ra­ją­cy ty­ta­ni”. Ja­poń­czy­cy po­rwa­li się jed­nak tak­że na an­giel­ski pod­ty­tuł, któ­ry brzmi… „A­ttack on Ti­tan”, czy­li „A­tak na ty­ta­na”. Po­wsta­je więc pew­ne­go ro­dza­ju roz­bież­ność. Oczy­wi­ście pierw­szeń­stwo ma w ta­kim wy­pad­ku zwy­kle ty­tuł ory­gi­nal­ny, tu­taj: ja­poń­ski. Tłu­macz roz­wią­zu­je spra­wę gład­ko i robi „A­tak ty­ta­nów”, któ­ry, co praw­da, do­słow­nym prze­kła­dem nie jest, ale za to jest krót­ki, do­sad­ny, ła­twy do za­pa­mię­ta­nia i do­dat­ko­wo na­wią­zu­je skła­dnio­wo do an­giel­skie­go pod­ty­tu­łu. Tu­taj więc nie po­na­rze­kam i nie po­ma­ru­dzę. No, mo­że poza tym, że w wy­ja­śnie­niach na koń­cu tłu­macz pró­bu­je wmó­wić czy­tel­ni­ko­wi, że 「進撃する」 ozna­cza „a­ta­ko­wać”, a to jed­nak ma­łe uprosz­cze­nie. Przejdź­my jed­nak do wła­ści­we­go tek­stu ko­mik­su.
Już sam po­czą­tek zwró­cił mo­ją uwa­gę. W ory­gi­na­le man­gę otwie­ra zda­nie: 「その日人類は思い出した|ヤツらに支配された恐怖を…|鳥籠の中に囚われていた屈辱を……」. Po pol­sku po­win­no brzmieć to mniej wię­cej tak: „Tam­te­go dnia ludz­kość przy­po­mnia­ła so­bie,|jak prze­ra­ża­ją­ce jest ży­cie pod ICH kon­tro­lą…|Jak upo­ka­rza­ją­ce jest by­cie uwię­zio­nym w klat­ce…”. Tym­cza­sem, z zu­peł­nie nie­zna­nych mi po­wo­dów, w pol­skiej wer­sji prze­czy­ta­my: „Tam­te­go dnia ludz­kość przy­po­mnia­ła so­bie­|jak upo­ka­rza­ją­ce jest by­cie uwię­zio­nym w klat­ce…|jak prze­ra­ża­ją­ce jest ży­cie w świe­cie opa­no­wa­nym przez NICH…”. Róż­ni­ca jest bar­dzo sub­tel­na, ale wi­docz­na — zda­nia pod­rzęd­ne zo­sta­ły za­mie­nio­ne ko­lej­no­ścią. Nie bar­dzo ro­zu­miem, co tłu­macz chciał przez to osią­gnąć — taka za­mia­na nie by­ła ko­niecz­na ani ze wzglę­dów gra­ma­tycz­nych, ani skład­nio­wych. To jed­nak do­pie­ro po­czą­tek.
Jed­no z naj­bar­dziej rzu­ca­ją­cych się w oczy udziw­nień w pol­skim prze­kła­dzie „Shin­ge­ki no kyo­jin” to licz­ne do­dat­ki do tek­stu, któ­re są cał­ko­wi­tym wy­my­słem tłu­ma­cza i na próż­no szu­kać ich w ory­gi­na­le. Już na jed­nej z pierw­szych stron żoł­nierz ata­ku­je ty­ta­na i krzy­czy: 「人類の力を!|思い知れッッ!」, czy­li mniej wię­cej: „Po­znaj si­łę|ludz­koś­ci!”. Ale wie­cie, tekst trze­ba uatrak­cyj­nić dla mło­de­go od­bior­cy, więc w pol­skiej wer­sji żoł­nierz doda jesz­cze, jak­że (nie)so­czy­ste, „gno­ju­uuu!!”. Wię­cej? A pro­szę bar­dzo. Mamy choć­by taki dia­lo­g: 「また…飲んでる…」|「お前らも一緒にどうだ?」, a więc: „– Zno­wu… pi­je­cie…|– Chce­cie się przy­łą­czyć?”. Roz­mo­wę trze­ba jed­nak upłyn­nić i na­fa­sze­ro­wać sztucz­nym słow­nic­twem, by wy­szło w ten spo­sób: „– No nie… Zno­wu pi­je­cie…!|– No ba! Mo­że się przy­łą­czy­cie?”. W efek­cie dia­lo­gi, któ­re sta­no­wią jed­ną z naj­moc­niej­szych stron ory­gi­na­łu, w Pol­skiej wer­sji brzmią bar­dzo sztucz­nie i wy­da­ją się wy­mu­szo­ne. Przyj­rzyj­my się jesz­cze dwóm in­nym przy­kła­dom:

1)
ORY­GI­NA­Ł: 「遅かったのね二人とも」|「イヤ…… まぁ……」
ZNA­CZE­NIE: „– Coś póź­no je­steś­cie.|— Nie… Po prostu…”
OFI­CJAL­NE TŁU­MA­CZE­NIE: „– Hej! Co tak póź­no?|– A… Tak ja­koś wy­szło…”

2)
ORY­GI­NA­Ł: 「ミカサ…… …お前…|髪が伸びてないか…?」
ZNA­CZE­NIE: „Mi­ka­sa… Czy to­bie…|…nie uro­sły wło­sy…?”
OFI­CJAL­NE TŁU­MA­CZE­NIE: „E, Mi­ka­sa…|A co ci tak wło­sy uro­sły…?”

Po­nie­kąd ro­zu­miem za­mysł — tłu­macz naj­pew­niej chciał spra­wić, by to wszyst­ko brzmia­ło na­tu­ral­niej. Szko­da tyl­ko, że brzmi drę­two i drew­nia­no… Ta­kich do­dat­ków oraz drob­nych prze­ina­czeń moż­na zna­leźć w ko­mik­sie jesz­cze spo­ro, ale to nie je­dy­ne prze­wi­nie­nia, ja­kich się do­pusz­czo­no.
Dru­ga spra­wa to dość oso­bli­we prze­kła­dy po­szcze­gól­nych ter­mi­nów czy słó­wek. I tak 「酒」, czy­li "al­ko­hol", sta­je się "bim­brem"; a 「お肉」, czy­li mię­so — szyn­ką. Cze­mu ma­ją słu­żyć ta­kie do­pre­cy­zo­wa­nia? Nie wiem. Ale gdy­by au­tor chciał użyć do­kład­niej­szej ter­mi­no­lo­gii, to by to zro­bił, Pa­nie tłu­ma­czu — nie trze­ba tego ro­bić za nie­go.
No i dzia­ła to też w dru­gą stro­nę — tam, gdzie pew­ne do­pre­cy­zo­wa­nie by się przy­da­ło, tłu­macz uogól­nia kon­tekst. W ta­jem­ni­czej sce­nie snu jed­na z po­sta­ci, że­gna głów­ne­go bo­ha­te­ra sło­wa­mi: 「いってらっしゃい」. Zwro­tu ta­kie­go uży­wa się wte­dy, gdy ktoś wy­cho­dzi z domu — to swe­go ro­dza­ju po­że­gna­nie, ozna­cza­ją­ce do­słow­nie mniej wię­cej: „Idź i wróć, pro­szę”. Tłu­macz prze­kła­da ten zwrot jako „Do zo­ba­cze­nia!”, co oczy­wi­ście jest po­praw­ne. W ten spo­sób po­zba­wia on jed­nak czy­tel­ni­ka pew­nej wska­zów­ki co do roz­gry­wa­ją­cej się sy­tu­acji, a to o tyle waż­ne, że jest to wska­zów­ka je­dy­na. Le­piej by­ło­by użyć choć­by wy­ra­że­nia w sty­lu: „W­ra­caj szyb­ko!”.
Nie za bar­dzo tra­fio­na jest tak­że na­zwa jed­ne­go z kor­pu­sów woj­ska. 「駐屯兵段」 po pol­sku zo­stał ochrzczo­ny „kor­pu­sem sta­cjo­nar­nym”, a cho­dzi bar­dziej o „kor­pus sta­cjo­nu­ją­cy” — to dwie zu­peł­ne róż­ne rze­czy. Zresz­tą tłu­macz po­pi­su­je się tu zu­peł­nym bra­kiem kon­se­kwen­cji, bo kil­ka ka­drów da­lej, ten sam kor­pus na­zy­wa po pro­stu… gar­ni­zo­nem. Taki brak kon­se­kwen­cji nie jest jed­no­ra­zo­wy. W jed­nej ze scen, bo­ha­ter wy­ra­ża zdzi­wie­nie wy­krzyk­nie­niem 「え…?], co czy­ni dwa razy pod rząd. Raz zo­sta­je to wy­krzyk­nie­nie prze­ło­żo­ne jako „Co…?” (dość zgrab­nie), dru­gi raz jako „A…!”, któ­re pier­wot­ne zna­cze­nie cał­ko­wi­cie znie­kształ­ca.
No i po­zo­sta­je też kwe­stia róż­no­rod­no­ści ję­zy­ko­wej. W ory­gi­na­le kil­ka po­sta­ci uży­wa bar­dzo ko­lo­kwial­nych form ję­zy­ko­wych, co w ja­poń­skim od­zna­cza się przede wszyst­kim nie­dba­łą wy­mo­wą, sto­so­wa­niem od­po­wied­nich za­im­ków oso­bo­wych czy też par­ty­kuł fa­tycz­nych. Po­ra­dze­nie so­bie z ta­ki­mi róż­ny­mi od­mia­na­mi ję­zy­ka to dla tłu­ma­czy bar­dzo cie­ka­we wy­zwa­nie, z któ­re­go obron­ną rę­ką moż­na wyjść sto­su­jąc róż­ne tech­ni­ki. Au­tor prze­kła­du „Shin­ge­ki no kyo­jin” sta­ra się sko­lo­kwia­li­zo­wać więk­szość ta­kich wy­po­wie­dzi, ale raz, że czy­ni to tyl­ko i wy­łącz­nie na po­zio­mie słow­nic­twa; dwa, że nie robi tego kon­se­kwent­nie; a trzy, że jak już się weź­mie, to ma skłon­ność do prze­sa­dy i wspo­mnia­nych wy­żej „do­dat­ków”.

MA­NIAK KO­ŃCZY


Na ko­niec mo­gę po­wie­dzieć tyl­ko, że jest mi… przy­kro. „Shin­ge­ki no kyo­jin” nie jest man­gą wy­bit­ną, ale dia­lo­gi na­pi­sa­ne ma bar­dzo do­brze, a pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi nie­ste­ty nie bę­dzie tego dane do­świad­czyć. Szko­da, wziąw­szy pod uwa­gę, że ory­gi­nał dla więk­szo­ści, ze wzglę­du na ba­rie­rę ję­zy­ko­wą, nie jest czymś na wy­cią­gnię­cie rę­ki. Cóż, po­zo­sta­je Wam kup­no wer­sji pol­skiej i uwie­rze­nie mi na sło­wo.

Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.