MANIAK NA POCZĄTEK
Były komiksy i film - czas na grę. Na tapet biorę dość kontrowersyjną produkcję na Playstation 2 (tak, nadal podtrzymuję, że nie mam żadnej konsoli u siebie w domu) z roku 2006, grę z gatunku survival horror, pt. "Rule of Rose". Przy tytule pracowali Japończycy, ale czy to oznacza, że można liczyć na mocne wrażenia?
MANIAK O FABULE
Fabuła zmusza do refleksji |
Fabuła przez większą cześć wydaje się dziwaczna i niezrozumiała, ale im bliżej końca, tym więcej odkrywanych jest kart, a końcowy etap pomaga odbiorcy w zrozumieniu, o co tak naprawdę chodzi. Po drodze stawianych jest wiele pytań, które czynią historię niezwykle interesującą.
Główną bohaterką gry jest Jennifer, dziewiętnastoletnia dziewczyna uwięziona w świecie rządzonym przez małe dziewczynki. W historii widać inspiracje "Władcą much" oraz "Małą księżniczką". To po części krytyka społeczeństwa klasowego oraz próba obalenia mitu nieskazitelnego i niewinnego dziecka, ale także opowieść o miłości, przyjaźni i radzeniu sobie ze stratą. Gra stanowi niesamowite doświadczenie i pozwala zajrzeć w głąb samego siebie - w świat naszych lęków i obaw. Pod tym względem można nazwać ją nawet małym arcydziełem.
MANIAK O ROZGRYWCE
Walka bywa frustrująca |
Brown towarzyszy głównej bohaterce i pomaga jej w odnajdywaniu różnorakich przedmiotów. Gracz ma do dyspozycji trzy polecenia. Może rozkazać psu tropić przedmiot, podejść do bohaterki lub nie ruszać się z miejsca. To bardzo ciekawe i innowacyjne rozwiązanie. Psi towarzysz jest bardzo przydatny, w wielu momentach nawet niezbędny, a przy okazji grając, mocno się z nim zżywamy.
Wspomniałem o okazjonalnej walce i trzeba przyznać, że to najmniej udany element gry. Bohaterka reaguje na komendy wydawane za pomocą kontrolera niezwykle ociężale i powolnie. Po części jest to celowy zamysł twórców gry, który ma podkreślić charakter głównej bohaterki - zrezygnowanej, zamkniętej w sobie i bezsilnej. Tyle, że zabieg ten, w znaczącym stopniu utrudnia rozgrywkę i czyni ją naprawdę frustrującą, zwłaszcza we fragmentach, w których walka jest obligatoryjna i rzuca się na nas mnóstwo wrogów, zadających silne obrażenia. Na szczęście nie jest takich fragmentów dużo, a w większości walk pomaga nam Brown, który szczekając, odwraca uwagę wroga.
MANIAK O GRAFICE
Przeciwnicy przerażają |
Jak na produkcję z tamtego czasu, "Rule of Rose" nie jest graficzną perełką, ale nie jest też paskudna czy brzydka - ot zwykły, nie wyróżniający się technologicznie przeciętniak. Na pochwałę zasługuje na pewno dbałość twórców o szczegóły - w przygotowanie i zaprojektowanie postaci czy poszczególnych lokacja włożono wiele serca, co widać. Szczególnie zachwycają projekty przeciwników, jakich napotkamy podczas rozgrywki - wywołują oni uczucie niepokoju, niepewności i przerażenia. Animacja jest nieco toporna, ale nie na tyle by zepsuć wrażenia z gry.
Oddzielny akapit należy się bardzo dobrze zrealizowanym przerywnikom filmowym. Wyglądają naprawdę prześlicznie, są animowane bezbłędnie i całkowicie spełniają swą funkcję, jaką jest pogłębienie warstwy fabularnej gry.
MANIAK O MUZYCE
Muzyka "Rule of Rose", autorstwa Minobego Yutaki (蓑部雄崇) to zdecydowanie element, który zrobił na mnie największe wrażenie. Melancholijne dźwięki fortepianu i skrzypiec doskonale podkreślają ciężką atmosferę gry. Ścieżka dźwiękowa jest zawsze dopasowana do danego momentu gry - w spokojniejszych chwilach jest bardziej wyważona, natomiast podczas walki usłyszymy dźwięki rwane i niepokojące. Da się jej słuchać nie tylko podczas rozgrywki, ale również "na sucho".
MANIAK O GRZE AKTORSKIEJ
Aktorom nie zawsze się chciało |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.