Maniak marudzi #6: Profanacja klasyków

MANIAK NA POCZĄTEK


Przetwarzanie pomysłów
to norma w popkulturze
Tak to już jest w obecnej popkulturze, że stare pomysły często przetwarzane są na nowo. Efektem takiego procesu są licznie powstające kontynuacje, remaki, restarty czy covery piosenek. Nie jestem przeciwnikiem tego wszystkiego, bo przecież, gdyby nie powielanie i przetwarzanie, nie mielibyśmy Batmanów Nolana, serialu "Bates Motel", "Człowieka z Blizną" z Alem Pacino czy "I Will Always Love You" w wykonaniu Whitney Houston. Rozumiem, że często twórcy po prostu mają do powiedzenia w temacie coś nowego i z chęcią ich wtedy słucham. Jeżeli udowodnią, że rzeczywiście można pokazać coś jeszcze, coś więcej - w porządku. Gorzej, jeśli tego nie udowodnią, a przy okazji zepsują coś, co już ma status klasyka. Bo przecież nic nie denerwuje tak, gdy coś, co bardzo lubimy, przekształcane jest w produkt nijaki czy po prostu zły.

MANIAK ROZWIJA MYŚL


Do czego piję? Jeśli śledzicie serwisy filmowe (lub jeśli czytaliście moje podsumowanie tygodnia z zeszłego poniedziałku), wiecie na pewno, że nie tak dawno ukazał się teledysk, promujący film "Wałęsa. Człowiek z nadziei", w reżyserii Andrzeja Wajdy. Gwoli przypomnienia, oto on:


Piosenka Marka Grechuty, niekwestionowanego króla polskiej poezji śpiewanej, pt. "Dni, których nie znamy" (w wersji Bednarka wciśnięto tam słowo "jeszcze", w myśl zasady: "im więcej, tym lepiej") idealnie nadaje się do promocji filmu o takiej tematyce jak "Wałęsa...". Z jej wykorzystaniem nie mam najmniejszego problemu, bo to piękny utwór o nadziei i wierze, które, jak wskazuje tytuł obrazu Wajdy, będą bardzo ważnymi motywami w filmie. Problem mam natomiast z tym, czyje wykonanie piosenki wybrano.
Kamil Bednarek to wokalista reggae, który szerszej publiczności znany jest, dzięki występowi w programie "Mam Talent". Piosenkarz zdobył tam drugie miejsce. Nie jestem absolutnie jego antyfanem, ale też nie należę do grona jego fanów. Bardzo natomiast nie podoba mi się pomysł (czy może raczej jego brak) wykonawcy na tę piosenkę.
Bednarek nie może się do końca zdecydować jak utwór Grechuty zaśpiewać. Niby w tle wybrzmiewają charakterystyczne dla muzyki reggae synkopowane dźwięki, a wykonawca co jakiś czas wtrąca niezwykle irytujące "yeah", ale jednocześnie miejscami odchodzi od takiej stylistyki i próbuje naśladować oryginał. Końcowy efekt nie jest zbyt szczęśliwy. Piosence brak pierwotnego charakteru, siły i wyjątkowości - bardzo ważnych atrybutów, które podkreślały i akcentowały jej tematykę. Wykonanie Bednarka odziera utwór z tego wszystkiego, w zamian dając bezbarwność i nijakość.
Marka Grechutę można określić mianem prawdziwego artysty. Kamil Bednarek, powiedzmy szczerze, nim nie jest. I chyba w tym tkwi największy problem - wykonawca małego formatu mierzy się ze sztuką. Z takiego pojedynku nie można wyjść zwycięsko. Problem w tym, że nie tylko Bednarek odnosi porażkę - cierpi na tym sama piosenka, całkowicie wyprana z emocji.

MANIAK KOŃCZY


Nie wiem, co chcieli osiągnąć ludzie, odpowiedzialni za promocję najnowszego filmu Wajdy, ale niestety nie przez Bednarka droga do masowego odbiorcy. Szkoda piosenki. Wykonawcy też. Na szczęście zawsze można posłuchać oryginału.


Komentarze

  1. Dorota Pietruszka2 lutego 2014 21:40

    Kiedy usłyszała to w radiu, poczułam, jak serce rozpada mi się na kawałki i wysypuje do żołądka.
    Tyle w temacie, dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.