MANIAK NA POCZĄTEK
Przetwarzanie pomysłów to norma w popkulturze |
MANIAK ROZWIJA MYŚL
Do czego piję? Jeśli śledzicie serwisy filmowe (lub jeśli czytaliście moje podsumowanie tygodnia z zeszłego poniedziałku), wiecie na pewno, że nie tak dawno ukazał się teledysk, promujący film "Wałęsa. Człowiek z nadziei", w reżyserii Andrzeja Wajdy. Gwoli przypomnienia, oto on:
Piosenka Marka Grechuty, niekwestionowanego króla polskiej poezji śpiewanej, pt. "Dni, których nie znamy" (w wersji Bednarka wciśnięto tam słowo "jeszcze", w myśl zasady: "im więcej, tym lepiej") idealnie nadaje się do promocji filmu o takiej tematyce jak "Wałęsa...". Z jej wykorzystaniem nie mam najmniejszego problemu, bo to piękny utwór o nadziei i wierze, które, jak wskazuje tytuł obrazu Wajdy, będą bardzo ważnymi motywami w filmie. Problem mam natomiast z tym, czyje wykonanie piosenki wybrano.
Kamil Bednarek to wokalista reggae, który szerszej publiczności znany jest, dzięki występowi w programie "Mam Talent". Piosenkarz zdobył tam drugie miejsce. Nie jestem absolutnie jego antyfanem, ale też nie należę do grona jego fanów. Bardzo natomiast nie podoba mi się pomysł (czy może raczej jego brak) wykonawcy na tę piosenkę.
Bednarek nie może się do końca zdecydować jak utwór Grechuty zaśpiewać. Niby w tle wybrzmiewają charakterystyczne dla muzyki reggae synkopowane dźwięki, a wykonawca co jakiś czas wtrąca niezwykle irytujące "yeah", ale jednocześnie miejscami odchodzi od takiej stylistyki i próbuje naśladować oryginał. Końcowy efekt nie jest zbyt szczęśliwy. Piosence brak pierwotnego charakteru, siły i wyjątkowości - bardzo ważnych atrybutów, które podkreślały i akcentowały jej tematykę. Wykonanie Bednarka odziera utwór z tego wszystkiego, w zamian dając bezbarwność i nijakość.
Marka Grechutę można określić mianem prawdziwego artysty. Kamil Bednarek, powiedzmy szczerze, nim nie jest. I chyba w tym tkwi największy problem - wykonawca małego formatu mierzy się ze sztuką. Z takiego pojedynku nie można wyjść zwycięsko. Problem w tym, że nie tylko Bednarek odnosi porażkę - cierpi na tym sama piosenka, całkowicie wyprana z emocji.
Nie wiem, co chcieli osiągnąć ludzie, odpowiedzialni za promocję najnowszego filmu Wajdy, ale niestety nie przez Bednarka droga do masowego odbiorcy. Szkoda piosenki. Wykonawcy też. Na szczęście zawsze można posłuchać oryginału.
Piosenka Marka Grechuty, niekwestionowanego króla polskiej poezji śpiewanej, pt. "Dni, których nie znamy" (w wersji Bednarka wciśnięto tam słowo "jeszcze", w myśl zasady: "im więcej, tym lepiej") idealnie nadaje się do promocji filmu o takiej tematyce jak "Wałęsa...". Z jej wykorzystaniem nie mam najmniejszego problemu, bo to piękny utwór o nadziei i wierze, które, jak wskazuje tytuł obrazu Wajdy, będą bardzo ważnymi motywami w filmie. Problem mam natomiast z tym, czyje wykonanie piosenki wybrano.
Kamil Bednarek to wokalista reggae, który szerszej publiczności znany jest, dzięki występowi w programie "Mam Talent". Piosenkarz zdobył tam drugie miejsce. Nie jestem absolutnie jego antyfanem, ale też nie należę do grona jego fanów. Bardzo natomiast nie podoba mi się pomysł (czy może raczej jego brak) wykonawcy na tę piosenkę.
Bednarek nie może się do końca zdecydować jak utwór Grechuty zaśpiewać. Niby w tle wybrzmiewają charakterystyczne dla muzyki reggae synkopowane dźwięki, a wykonawca co jakiś czas wtrąca niezwykle irytujące "yeah", ale jednocześnie miejscami odchodzi od takiej stylistyki i próbuje naśladować oryginał. Końcowy efekt nie jest zbyt szczęśliwy. Piosence brak pierwotnego charakteru, siły i wyjątkowości - bardzo ważnych atrybutów, które podkreślały i akcentowały jej tematykę. Wykonanie Bednarka odziera utwór z tego wszystkiego, w zamian dając bezbarwność i nijakość.
Marka Grechutę można określić mianem prawdziwego artysty. Kamil Bednarek, powiedzmy szczerze, nim nie jest. I chyba w tym tkwi największy problem - wykonawca małego formatu mierzy się ze sztuką. Z takiego pojedynku nie można wyjść zwycięsko. Problem w tym, że nie tylko Bednarek odnosi porażkę - cierpi na tym sama piosenka, całkowicie wyprana z emocji.
MANIAK KOŃCZY
Nie wiem, co chcieli osiągnąć ludzie, odpowiedzialni za promocję najnowszego filmu Wajdy, ale niestety nie przez Bednarka droga do masowego odbiorcy. Szkoda piosenki. Wykonawcy też. Na szczęście zawsze można posłuchać oryginału.
Kiedy usłyszała to w radiu, poczułam, jak serce rozpada mi się na kawałki i wysypuje do żołądka.
OdpowiedzUsuńTyle w temacie, dziękuję i pozdrawiam