MANIAK SŁOWEM WSTĘPU
"Hostages" to twór bardzo nierówny |
Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że po dwóch średnich odcinkach, które miały sporo wad, nadszedł trzeci, który zupełnie mnie zdezorientował. I to tak na całego. Bo powoli przyzwyczajam się do tego, że będzie sporo miałkich wątków obyczajowych, że główny wątek znów zostanie potraktowany po łebkach i że nie mogę spodziewać się niczego nadzwyczajnego. I nagle dostaję odcinek, który jest całkiem niezły.
MANIAK O SCENARIUSZU
Jest znacznie ciekawiej niż ostatnio |
Duncan każe Ellen przekonać prezydenta o niezmienianiu chirurga i pozostaniu przy niej. W przeciwnym wypadku, może liczyć na srogie konsekwencje. Tymczasem osoby odpowiedzialne za planowany zamach stają się coraz bardziej niecierpliwe.
Dr Sanders wreszcie zaczyna działać |
W udany sposób przedstawiono też poszczególnych bohaterów, zwłaszcza zmagających się z wątpliwościami napastników rodziny Sandersów. Pokazano ich od ludzkiej, bardzo bliskiej każdemu widzowi strony.
Końcówka odcinka jest niezła i zapowiada, że być może, "Hostages" jeszcze będą w stanie zaskoczyć, czego bardzo bym chciał.
MANIAK O REŻYSERII
Oczywiście za taki a nie inny kształt odcinka w jakimś stopniu odpowiada też jego reżyser. W przypadku "Power of Persuasion" jest to Henry Bronchtein, przede wszystkim znany z pracy nad "Rodziną Soprano". W "Hostages" nie osiąga tego samego poziomu, ale przenosi swoje doświadczenie i umiejętności, uatrakcyjniając odcinek i prowadząc go tak, by absorbował i ciekawił widza.
MANIAK O AKTORACH
Dylan McDermott jako jeden z niewielu z obsady "Hostages" gra ponadprzeciętnie |
Pierwszym, a właściwie pierwszą z nich jest Toni Collette, odtwórczyni roli głównej. Nie ukrywam, że jednym z czynników, trzymającym mnie nadal przy tej produkcji, jest właśnie jej gra aktorska, bo stoi na naprawde przyzwoitym poziomie.
Drugim z aktorów, dających sobie radę jest Dylan McDermott, który wciela się w agenta Carlyle'a. To dość skomplikowana postać, a McDermottowi udaje się wiarygodnie ją przedstawić i pokazać ją od wielu stron.
Nie przeszkadza gra Tate'a Donovana (Brian Sanders), Jamesa Naughtona (prezydent Paul Kincaid) oraz Sandrine Holt, Rhysa Coiro i Billy'ego Browna (poszczególni napastnicy), aczkolwiek stać ich na więcej.
Tradycyjnie drewniani są Mateus Ward (Jake Sanders) i Quinn Shephard (Morgan Sanders), ale na szczęście nie ma ich w "Power of Persuasion" za dużo.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Na poziomie technicznym, "Power of Persuasion" sprawdza się nadzwyczaj dobrze. Jest profesjonalnie nakręcony i zmontowany tak, by akcja była przedstawiona jak najatrakcyjniej. Całość jest płynna, spójna i w miarę logiczna. Jedyne, co kiepskie, to muzyka. Jej autorzy, Jeff Russo i Ben Decter mają jeszcze sporo do nauczenia się.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.