MANIAK PISZE WSTĘP
Dziś o anime |
Choć za japońskimi animacjami nie szalałem w dzieciństwie jakoś szczególnie, to okazuje się, że mimo wszystko oglądałem ich całkiem sporo. Co warto podkreślić, w przypadku niektórych pozycji, nie zdawałem sobie sprawy, że zostały (w całości lub części) wyprodukowane w Japonii i dopiero niedawno się o tym dowiedziałem.
A co takiego oglądałem, kiedy byłem mały?
MANIAK WSPOMINA
Candy Candy (キャンディ・キャンディ)
To moje pierwsze anime (jeśli mnie pamięć nie myli, a dalej raczej nią nie sięgam). Choć to produkcja bardzo przesłodzona i skierowana raczej do żeńskiej widowni, pamiętam jak kiedyś zasiadałem do niej każdego ranka z całą rodziną. Serial opowiadał o tytułowej Candy, wychowance sierocińca oraz jej losach i miłosnych perypetiach. Całość dzieje się na początku XX wieku w Stanach Zjednoczonych.
Anime powstało w latach siedemdziesiątych i liczyło 115 odcinków. W Polsce było emitowane w latach dziewięćdziesiątych przez telewizję Polsat.
Pinokio (ピコリーノの冒険)
Kiedy przywołuję dzieciństwo, jednym z pierwszych wspomnień, jakie od razu pojawia się w mojej głowie, jest oglądanie tej japońskiej wersji historii drewnianej marionetki, która bardzo chciała być chłopcem. Jak każda wersja "Pinokia", także i ta różniła się nieco od oryginału (m.in. zamiast świerszcza byli tu kaczka i dzięcioł, a także powiększono rolę kota i psa oraz Błękitnej Wróżki), ale pamiętam, że była to jedna z najciekawiej i najlepiej zrealizowanych adaptacji powieści Carla Collodiego. No i ta cudowna czołówka śpiewana przez Eleni!
Serial powstał w latach siedemdziesiątych, a w Polsce był pokazywany w latach dziewięćdziesiątych na jedynce.
Pszczółka Maja (みつばしマヤの冒険)
Ten serial animowany znają pewnie niemal wszyscy, ale mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że został on wyprodukowany w Japonii. A rzeczywiście tak jest. Za animowane przygody rezolutnej pszczółki, oparte na książce Waldemara Bonselsa, odpowiada studio Zuiyō Enterprises (瑞鷹エンタープライズ), które przygotowało 52 odcinki pierwszej serii kreskówki.
Co ciekawe, wersja emitowana w Europie miała zupełnie inną ścieżkę dźwiękową (w tym znaną czołówkę Karela Gotta, śpiewaną u nas przez Zbigniewa Wodeckiego), skomponowaną specjalnie na ten rynek.
Muminki (楽しいムーミン一家)
Kolejny klasyk na liście, o którym pewnie prawie wszyscy słyszeli. "Muminki" to druga obok polskich "Opowiadań Muminków" najbardziej znana ekranizacja serii opowiadań fińskiej autorki Tove Jansson. Zawdzięcza swą popularność atrakcyjnie prowadzonej fabule, płynnej animacji i bardzo ładnej kresce. No i jest jeszcze przerażająca Buka (zwana w różnych językach zupełnie inaczej), postrach wszystkich dzieci... poza mną. Buce raczej współczułem, a bałem się straszliwych Hatifnatów. Brrrr... Do dziś mam dreszcze.
Wiewiórcze opowieści (シートン動物記 りすのバナ)
A teraz dla odmiany anime, o którym niewielu pewnie słyszało. Sam w ogóle bym się na ten serial nie natknął, gdyby nie kaseta, którą dawno temu dała mi ciocia. Produkcja opowiada o losach wiewiórki wychowanej przez kotkę, która po pożarze zagrody, w której mieszkała, zmuszona jest poszukać nowego domu. To jedna z najsmutniejszych i najbardziej wzruszających animacji, jakie pamiętam z dzieciństwa.
Mała księżniczka (小公女セーラ)
Dookoła świata z Willym Foggiem (アニメ80日間世界一周)
I znów anime, którego pierwowzorem była powieść. Powieść nie byle jaka, bo "W osiemdziesiąt dni dookoła świata" Juliusza Verne'a (znów jedna z moich ulubionych). Wyjątkowość tej pozycji polega na tym, że w rolach głównych obsadzono nie ludzi, a antropomorfizowane zwierzęta. Całość, podobnie jak "Mała Księżniczka", jest dość wierna oryginałowi i trochę względem niego rozbudowana (o kilka wątków i postaci, w tym czarny charakter).
D'Artagnan i Trzej Muszkieterowie (ワンワン三銃士)
I ostatnia adaptacja powieści - tym razem "Trzech Muszkieterów" Aleksandra Dumasa. Tutaj postaci również nie są ludźmi, a jak wskazuje tytuł oryginalny ("Wan wan san jūshi") - psami ("wan wan" to po japońsku odgłos, jaki wydają psy). Tak jak w przypadku dwóch poprzednich pozycji, ta również jest dość wierna pierwowzorowi, co stanowi ważny, obok płynnej animacji i niezłej kreski, atut.
Superświnka (愛と勇気のピッグガール とんでぶーりん)
"Ogonek i ryjek są moim orężem, prawdą i rozumem zło przezwyciężę, dzięki mocy planety Kwik!" - tak brzmiało hasło, dzięki któremu zwykła na pozór dziewczyna zamieniała się w superbohaterkę zwaną... Superświnką. Ta animacja jest parodią popularnego gatunku anime, nazywanego mahō shōjo (魔法少女), opowiadającego o przygodach dziewczyn, które zyskały magiczną moc. Sporo tu zatem elementów humorystycznych, ale znalazło się również miejsce na ciekawą, wciągającą fabułę.
Przygody Bosco (ボスコアドベンチャー)
Jeśli miałbym wybrać moje ulubione anime z dzieciństwa, bez wahania wskazałbym na "Przygody Bosco". Bardzo dojrzała i ciekawa historia opowiada o księżniczce Emilce i jej dążeniach do uratowania Krainy Fontann przed zagrażającym jej potworem - Skorpionem. Pomaga jej w tym załoga statku Bosco, której przewodzi odważny Żabon. Co mnie szczególnie tu urzekło? Przede wszystkim niezwykły, bardzo oryginalny świat, w którym dzieje się historia oraz fakt, że nie ma tutaj typowego szczęśliwego zakończenia, a niezwykle wzruszający finał.
Mikan - Pomarańczowy kot (みかん絵日記)
Uwielbiam koty, a bohaterem tego anime, jest chyba najsympatyczniejszy ich przedstawiciel. Mikan to pomarańczowy kot, który ma dwie, nadzwyczajne cechy: potrafi mówić i przejawia niemałą skłonność do... napojów wyskokowych. Po śmierci opiekującego się nim dziadka trafia do rodziny Kusanagich, gdzie przeżywa wiele zabawnych perypetii. Sporo humoru, różnorodne postaci i przepiękna piosenka podczas napisów końcowych to tylko niektóre z zalet tej serii.
Pokémon (ポケットモンスター)
I na koniec dwie klasyczne produkcje. Pierwszą z nich są nieśmiertelne "Pokémony" - pozycja, na punkcie której szalał niegdyś cały kraj. Anime opowiada o tytułowych pokémonach (czyli dosłownie kieszonkowych potworach), a jego główny bohater to dziesięcioletni Ash Ketchum, który wraz z wiernym Pikachu przemierza świat, by zostać mistrzem. Całość powstała na podstawie popularnej serii gier wideo.
Dragon Ball (ドラゴンボール)
I ostatnia, ale to nie oznacza, że najmniej ważna japońska animacja, którą oglądałem w dzieciństwie - kultowy "Dragon Ball". Seria, puszczana u nas w wersji zdubbingowanej przez francuzów i lektorem (przez co znamy Son Goku jako Songo i Piccolo jako Szatana Serduszko), traktowała o tytułowych Smoczych Kulach, których poszukiwał główny bohater - Son Goku. Każdemu, kto zbierze wszystkie kule ukazuje się smok spełniający życzenia.
Jako jedno z najważniejszych i najbardziej znanych anime, "Dragon Ball" stanowi inspirację dla wielu dzisiejszych twórców i wciąż cieszy się niezwykłą popularnością.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.