Maniak ocenia #66: "Once Upon a Time" S03E03

MANIAK ZACZYNA


Twórcy OUAT znajdą
w każdej baśniowej postaci
coś zaskakującego
Do "Once Upon a Time" może przyciągać wiele rzeczy. Jedną z nich są bez wątpienia znakomite reinterpretacje znanych książkowych i baśniowych postaci. Twórcy jednocześnie starają trzymać się ich ducha oraz przedstawić je w zupełnie nowym świetle, uwydatniając przy tym szczegóły, na które przeciętny odbiorca rzadko zwraca uwagę. Do tego są mistrzami w konstruowaniu wielu ciekawych powiązań między poszczególnymi bohaterami, którymi nie raz zaskakują.
Właściwie wszyscy bohaterowie "Once Upon a Time" zasługują na dużą uwagę, ale w tym sezonie zdecydowanie na największą zapracował Piotruś Pan. Twórcy serialu, zgodnie z filozofią, że ktoś, kto nie chce dorosnąć, nie może być w głębi serca dobry, prezentują niepokojącą wersję młodego bohatera oraz postaci z nim związanych. W trzecim odcinku rzucają nowe światło na wróżkę Dzwoneczek.

MANIAK O SCENARIUSZU


Najciekawiej wypada
wątek Neala
Scenariusz trzeciego odcinka trzeciego sezonu "Once Upon a Time", zatytułowanego "Quite a Common Fairy" ("Całkiem zwyczajna wróżka") napisała jedyna w swoim rodzaju Jane Espenson, znana z prac nad m.in. "Buffy: Pogromczyni Wampirów" oraz "Battlestar Galactica". Śledzimy trzy główne wątki. W retrospekcjach obserwujemy Dzwoneczka i jej znajomość ze Złą Królową. W teraźniejszości przyglądamy się dalszym działaniom kwintetu, który wyruszył na ratunek Henry'emu. Towarzyszymy też Nealowi, który obmyśla plan podróży do Nibylandii.
Retrospekcje wprowadzają
postać Dzwoneczka
Najciekawiej wypada ten ostatni wątek, a to dlatego, że Espensen nie owija w bawełnę i dość szybko go zamyka. Pokazuje przy tym zaradność i determinację Neala, które, jak się okazuje, mocno popłacają. Przy okazji rozwijają się relacje Mulan, Filipa i Aurory, co prowadzi do dość interesującego finału.
Intrygująco wypadają retrospekcje, w których wprowadzono zalążek wątku, mogącego mieć spory wpływ na późniejsze wydarzenia. Espenson w znakomity sposób rozgrywa burzliwą znajomość Dzwoneczka z Reginą i w wiarygodny sposób pokazuje tragizm tych postaci.
Najmniej ciekawe, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, są wydarzenia w Nibylandii i dopiero pod koniec akcja rozwija się na tyle, by zaczęła interesować. Espenson nadrabia jednak całość dialogami, w których sporo drobnych uszczypliwości pomiędzy poszczególnymi postaciami. Ubarwiają one odcinek i wprowadzają trochę nienachalnego humoru.

MANIAK O REŻYSERII


Alex Zakrzewski ("Oz", "Dowody zbrodni") reżyseruje odcinek dość dobrze. Sprawnie i umiejętnie prowadzi akcję, a przy okazji wkłada w "Quite a Common Fairy" sporo emocji. Jedynie decyzja reżysera o zastosowaniu dużej liczby efektów specjalnych, która niestety nieco obniża wartość wizualną odcinka, wydaje się być dość nietrafiona. Patrząc jednak na całość, należy pracę Zakrzewskiego pochwalić.

MANIAK O AKTORACH


Parilla jak zawsze bezbłędna
Aktorsko jest oczywiście nadal świetnie. Nieco bałem się o nowy nabytek czyli Rose McIver ("Nostalgia anioła") w roli Dzwoneczka, ale na szczęście moje obawy okazały się nieuzasadnione. Aktorka tworzy bardzo dobrą, wiarygodną kreację, która nie budzi żadnych zastrzeżeń.
Lana Parilla (Regina) również gra bezbłędnie. Jest bardzo wszechstronna i potrafi pokazać swą postać od wielu stron. Szczególnie dobra jest w scenach retrospekcji, w których partneruje McIver.
Bardzo malutko jest tu Robera Carlyle'a (Titelitury), ale choć pojawia się tylko w kilku scenach, jak zwykle je kradnie.
Michael Raymond-James jako Neal pokazuje się od dobrej strony. Aktor gra bardzo przekonująco i choć nie tworzy kreacji na miarę Carlyle'a, to sprawdza się w roli dobrze.
McIver radzi
sobie z rolą znakomicie
Bardzo dobrze spisuje się również Jamie Chang w roli Mulan. Postać przechodzi w odcinku bardzo intrygującą metamorfozę, którą Chang doskonale rozumie i umiejętnie pokazuje.
Przyzwoicie gra Sean Maguire, wcielający się w Robina Hooda. To już drugi aktor, odgrywający w "OUAT" te rolę (Tom Ellis nie mógł powtórzyć występu z drugiego sezonu), na szczęście wcale nie rzuca się to mocno w oczy.
Jeniffer Morrison (Emma), Ginnifer Goodwin (Śnieżka) i Josh Dallas (Książę) grają na stałym, standardowym poziomie i są całkiem nieźli, choć odcinek nie opiera się na ich barkach. Podobnie zadowalający jest Colin O'Donoghue jako Hak.
Absolutnie znakomity jest za to Robbie Kay. Jego groźny Piotruś Pan potrafi niejeden raz prawdziwie przerazić.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Napisałem już, że reżyser podjął złą decyzję o zbyt dużej liczbie efektów specjalnych. I rzeczywiście, polega na nich dość często (zwłaszcza, na przygotowanych na komputerze tłach), a niestety nie są one pierwszej jakości. W wielu scenach można było z nich zrezygnować i szkoda, że nie postawiono wtedy na rzeczywistą scenografię. To jednak jedyny techniczny mankament "Quite a Common Fairy". Całość ratują bowiem bardzo dobre zdjęcia i niczego sobie montaż. Magii dodaje zaś przepiękna muzyka Marka Ishama, która na długo po seansie gra w głowie.

MANIAK OCENIA


Historia w trzecim sezonie "Once Upon a Time" ma dość dobre tempo, a odcinek "Quite a Common Fairy" wprowadza ciekawe wątki poboczne. Dostaje ocenę:

DOBRY

Komentarze