Maniak ocenia #68: "Jak poznałem waszą matkę" S09E05

MANIAK SŁOWEM WSTĘPU


Nie ma seriali idealnych
Nie ma chyba takiego serialu, który byłby całkowicie idealny. Odcinkowe produkcje mają to do siebie, że miewają wzloty i upadki. Ponieważ pracuje nad nimi cała rzesza ludzi, normalnym jest, że nie każdy odcinek będzie tak dobry jak poprzedni czy następny. Zdarza się więc, że zachęceni wysokim poziomem tego, co było dotychczas, zasiadamy przed ekranem po raz kolejny i odnosimy niestety wrażenie, że to już nie to. Ale czy warto się wtedy zrażać? Pewnie, że nie. Spadek formy mógł być wszak tylko chwilowy.
Opinie o najnowszych odcinkach "Jak poznałem waszą matkę" są bardzo podzielone. Jedni narzekają na słabsze niż dotychczas żarty i zbyt dużo wątków obyczajowych. Drugim, w tym mnie, podoba się nowa formuła, żarty wciąż bawią, a wątki obyczajowe nie przeszkadzają, bo zawsze stanowiły ważny składnik. Sezon dziewiąty dostarczył mi jak dotąd sporo frajdy, ale po wzlotach nadszedł czas na mały upadek.

MANIAK O SCENARIUSZU


Alyson Hannigan
też nie jest zadowolona
Piąty odcinek finałowego sezonu "Jak poznałem waszą matkę" został zatytułowany "The Poker Game" czyli "Gra w pokera". Jego scenariusz napisali Dan Gregor i Doug Mand, którzy pracowali już przy kilku odcinkach serialu. Tytułowa gra w pokera stanowi tło dla dwóch wątków: kłótni Lily, Marshalla i Teda o prezent ślubny oraz sporu Barneya i Robin o to, czyją stronę powinni trzymać - partnera czy rodziny.
Główny zarzut do odcinka można wyrazić w dziewięciu słowach: "Jest mało potrzebny i nic nie wnosi do historii." To typowy wypełniacz, który równie dobrze mógłby nie powstać. Dotychczasowe odcinki dziewiątego sezonu bowiem w ciekawy sposób rozwijały bohaterów, zbliżając ich coraz bardziej do finału. Ten tego niestety nie czyni. Szkoda, bo to jednak nieco zmarnowany potencjał.
Może to wszystko tak bardzo nie rzucałoby się w oczy, gdyby nie przytępiony humor. W "The Poker Game" sporo żartów w ogóle nie śmieszy, a te, które scenarzystom się udały, można policzyć na palcach jednej ręki. Zawodzi więc także aspekt komediowy scenariusza.
Jedynym, co ratuje go od zupełnej klapy, jest wątek relacji Robin z teściową. Delikatnie zasugerowano tu dość ciekawy rozwój sytuacji i mam nadzieję, że kolejni scenarzyści skorzystają z okazji, by wątek pogłębić.

MANIAK O REŻYSERII


Tradycyjnie za reżyserię odcinka odpowiada Pamela Fryman. I choć robi, co może i stosuje te same metody co zwykle, to nie jest w stanie uratować kiepskiego scenariusza, tworząc w efekcie odcinek przeciętny i nijaki. Ciężko przyzwoicie zrealizować tak kiepski test i choć Fryman stara się sprawę uratować, przykładając się do swej pracy i dbając o inne niż scenariusz aspekty produkcji, nie udaje jej się zatuszować błędów Gregora i Manda całkowicie.

MANIAK O AKTORACH


Frances Conroy
i Cobie Smulders ratują odcinek
od kompletnej klapy
Pomimo kiepskiego materiału, aktorzy spisują się raczej nieźle, choć zdarzają się wyjątki.
Najgorzej wypada Neil Patrick Harris (Barney). Wydaje się, że nieco się hamuje i ogranicza. Aktor wygląda na mocno zmęczonego odcinkiem i nie wkłada weń wielu starań. Na szczęście tam, gdzie nie domaga, do akcji wkraczają Cobie Smulders (Robin) oraz Frances Conroy (Loretta Stinson - matka Barneya) i to między innymi one ratują odcinek od zupełnej klapy. Aktorki doskonale się ze sobą dogadują i pokazują relacje Robin i Loretty w prawdziwie zabawny sposób.
Znakomicie spisują się, jak zresztą zawsze, Jason Segel (Marshall) i Alyson Hannigan (Lily) i to nawet w tych słabszych chwilach. To aktorzy o prawdziwym komediowym talencie, którzy potrafią rozbawić nawet wtedy, gdy żart jest kiepski.
Nienajgorszy jest Josh Radnor (Ted). Konsekwentnie gra swoją postać, zgodnie z obraną wcześniej konwencją.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Jeśli chodzi o aspekt czysto techniczny, to pod tym względem odcinek przygotowano jak zwykle poprawnie. Poszczególne ujęcia, jak dotychczas, są nieco statyczne, co podkreśla specyfikę gatunku. Montażowi niewiele można zarzucić, poza malutkimi błędami, ale ich nie ustrzegają się nawet najlepsi. Scenografię także przygotowano starannie i konsekwentnie wobec poprzednich odcinków. Muzyka zaś pasuje do klimatu.

MANIAK OCENIA


Szkoda, że ten odcinek nie wyszedł zbyt dobrze, ale na szczęście od zupełnej porażki uratowali go aktorzy. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy.

ŚREDNI

Komentarze