MANIAK SŁOWEM WSTĘPU
Nie ma seriali idealnych |
Opinie o najnowszych odcinkach "Jak poznałem waszą matkę" są bardzo podzielone. Jedni narzekają na słabsze niż dotychczas żarty i zbyt dużo wątków obyczajowych. Drugim, w tym mnie, podoba się nowa formuła, żarty wciąż bawią, a wątki obyczajowe nie przeszkadzają, bo zawsze stanowiły ważny składnik. Sezon dziewiąty dostarczył mi jak dotąd sporo frajdy, ale po wzlotach nadszedł czas na mały upadek.
MANIAK O SCENARIUSZU
Alyson Hannigan też nie jest zadowolona |
Główny zarzut do odcinka można wyrazić w dziewięciu słowach: "Jest mało potrzebny i nic nie wnosi do historii." To typowy wypełniacz, który równie dobrze mógłby nie powstać. Dotychczasowe odcinki dziewiątego sezonu bowiem w ciekawy sposób rozwijały bohaterów, zbliżając ich coraz bardziej do finału. Ten tego niestety nie czyni. Szkoda, bo to jednak nieco zmarnowany potencjał.
Może to wszystko tak bardzo nie rzucałoby się w oczy, gdyby nie przytępiony humor. W "The Poker Game" sporo żartów w ogóle nie śmieszy, a te, które scenarzystom się udały, można policzyć na palcach jednej ręki. Zawodzi więc także aspekt komediowy scenariusza.
Jedynym, co ratuje go od zupełnej klapy, jest wątek relacji Robin z teściową. Delikatnie zasugerowano tu dość ciekawy rozwój sytuacji i mam nadzieję, że kolejni scenarzyści skorzystają z okazji, by wątek pogłębić.
MANIAK O REŻYSERII
Tradycyjnie za reżyserię odcinka odpowiada Pamela Fryman. I choć robi, co może i stosuje te same metody co zwykle, to nie jest w stanie uratować kiepskiego scenariusza, tworząc w efekcie odcinek przeciętny i nijaki. Ciężko przyzwoicie zrealizować tak kiepski test i choć Fryman stara się sprawę uratować, przykładając się do swej pracy i dbając o inne niż scenariusz aspekty produkcji, nie udaje jej się zatuszować błędów Gregora i Manda całkowicie.
MANIAK O AKTORACH
Frances Conroy i Cobie Smulders ratują odcinek od kompletnej klapy |
Najgorzej wypada Neil Patrick Harris (Barney). Wydaje się, że nieco się hamuje i ogranicza. Aktor wygląda na mocno zmęczonego odcinkiem i nie wkłada weń wielu starań. Na szczęście tam, gdzie nie domaga, do akcji wkraczają Cobie Smulders (Robin) oraz Frances Conroy (Loretta Stinson - matka Barneya) i to między innymi one ratują odcinek od zupełnej klapy. Aktorki doskonale się ze sobą dogadują i pokazują relacje Robin i Loretty w prawdziwie zabawny sposób.
Znakomicie spisują się, jak zresztą zawsze, Jason Segel (Marshall) i Alyson Hannigan (Lily) i to nawet w tych słabszych chwilach. To aktorzy o prawdziwym komediowym talencie, którzy potrafią rozbawić nawet wtedy, gdy żart jest kiepski.
Nienajgorszy jest Josh Radnor (Ted). Konsekwentnie gra swoją postać, zgodnie z obraną wcześniej konwencją.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Jeśli chodzi o aspekt czysto techniczny, to pod tym względem odcinek
przygotowano jak zwykle poprawnie. Poszczególne ujęcia, jak dotychczas,
są nieco statyczne, co podkreśla specyfikę gatunku. Montażowi niewiele
można zarzucić, poza malutkimi błędami, ale ich nie ustrzegają się nawet
najlepsi. Scenografię także przygotowano starannie i konsekwentnie
wobec poprzednich odcinków. Muzyka zaś pasuje do klimatu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.