Maniak ocenia #84: "Kapitan Phillips"

MANIAK SŁOWEM WSTĘPU


To zabawne, ale o "Kapitanie..."
dowiedziałem się dopiero w kinie
To zabawne, żeby w dobie Internetu i dzisiejszej technologii dowiadywać się o filmach dopiero w kinie, niczym za dawnych czasów. A jednak. Pomimo, że wszelkie filmowe nowinki staram się śledzić na bieżąco, "Kapitan Phillips" gdzieś tam mi umknął w natłoku innych wiadomości. O obrazie dowiedziałem się więc dopiero podczas jednej z wizyt w kinie, kiedy przed seansem puszczono, jak to zwykle bywa, kilka zwiastunów.
Zapowiedź "Kapitana Phillipsa" zwróciła moją uwagę przede wszystkim ciężkawym i nieco surowym klimatem, a także nietypowym umiejscowieniem akcji. Niecodziennie można przecież obejrzeć film o somalijskich piratach (teraz już częściej, a to dlatego, że "Kapitan Phillips" niejako zrodził bum na takie filmy i teraz szybko powstają fabuły i dokumenty skupione wokół tej tematyki). Skoro więc już wpadłem w tę marketingową, zwiastunową pułapkę, w końcu udałem się do kina.

MANIAK O SCENARIUSZU


Film opowiada o ataku
somalijskich piratów
na kontenerowiec Maersk Alabama
Scenariusz filmu napisał Billy Ray, znany z takich filmów jak "Pierwsza strona" i "Ściśle tajne" (które także reżyserował) oraz "Igrzyska Śmierci". Swój tekst oparł na wspomnieniach rzeczywistego kapitana Richarda Phillipsa (film oparty jest na faktach), wydanych u nas jako "Kapitan. Na służbie".
No dobrze, to o czym tak właściwie jest "Kapitan Phillips"? Obraz opowiada o ataku somalijskich piratów na przewożący żywność do Afryki kontenerowiec Maersk Alabama, którego kapitanem jest tytułowy Richard Phillips.
Początek filmu to klasyczna ekspozycja. Widzimy głównego bohatera, szykującego się do drogi, a o szczegółach, dotyczących jego życia, dowiadujemy się podczas jego rozmowy z żoną. To dość powszechny zabieg, który pozwala szybko streścić to, co najważniejsze i nakreślić widzom podstawowy portret bohatera, by później szybko przejść do właściwej akcji.
Tu nie ma jasnego podziału
na dobrych i złych
Po tym, jak przedstawiony zostaje kapitan, akcja przenosi się na chwilę na somalijskie wybrzeża, gdzie sytuacja pokazana jest z drugiej strony - oczami tamtejszych piratów. I już w tych początkowych scenach widać, że nie będzie tu jasnego podziału na tych dobrych i tych złych. Że gdzieś ta granica się zaciera. Takie zbudowanie postaci piratów wydaje się szczególnie ciekawe. Z jednej strony widzimy bowiem, że niejako nie mają wyjścia, że są po części ofiarami; ale też dostrzegamy, że gdzieś tam to zajęcie nie jest dla nich ujmą, a czasem wręcz przeciwnie - prestiżem; że budzi w nich niesamowitą dzikość i wolę walki, które wcale nie przychodzą z trudem. Takie bardzo niejednoznaczne psychologicznie ukazanie piratów czyni "Kapitana Phillipsa" obrazem dojrzałym i  niezwykle fascynującym. A to nie wszystkie jego zalety.
To znakomity thriller i film akcji
Choć jest to w dużej mierze dramat, to przede wszystkim "Kapitan Phillips" to znakomity thriller i film akcji. Historia Phillipsa nieustannie trzyma w napięciu, które rośnie ze sceny na scenę, by wreszcie eksplodować tuż przed dramatyczną końcówką. Niepewność, dotycząca dalszych losów bohatera towarzyszy prawie cały czas. A przy tym wszystkim nie zapomniano o tym, by rozwijać bohaterów. Dlatego wraz z biegiem akcji, odkrywają w sobie oni nowe cechy i posuwają się do ekstremum, by zapewnić sobie przetrwanie. Jest więc to także film, który dość wiarygodnie pokazuje zachowanie jednostek w zagrożeniu.
Scenarzysta, choć w głównej mierze trzyma się faktów (sam film reklamowany był hasłem w stylu: "wciąga bardziej niż niejeden thriller, tyle że ta historia wydarzyła się naprawdę"), chcąc nie chcąc musiał zastosować kilka uproszczeń i ulepszeń prawdziwej historii. Jest więc troszeczkę idealizowania, kilka typowych hollywoodzkich chwytów i tym podobnych. Nie przeszkadza to jednak tak bardzo, bo dzięki temu "Kapitan Phillips" ma o wiele większą siłę - lepiej udaje się zagrać widzowi na emocjach i bardziej utrzymać go w napięciu.

MANIAK O REŻYSERII


Reżyseruje Paul Greengrass
Film reżyseruje Paul Greengrass, który w swojej karierze ma między innymi "Krwawą niedzielę", "Lot 93" (także oparte na faktach) oraz dwa ostatnie "Bourne'y". Greengrass upodobał sobie prawdziwe historie, co pewnie w dużym stopniu związane jest z jego dziennikarską przeszłością. Każdą z takich historii stara się przedstawić jednocześnie bardzo starannie, ale i atrakcyjnie. Tak też jest z "Kapitanem Phillipsem".
Greengrass dba o każdy szczegół i usiłuje odtworzyć wydarzenia na tyle wiernie, na ile się da, a jednocześnie tworzy obraz bardzo dynamiczny i zajmujący. Tę dynamiczność podkreślają niejako zdjęcia z ręki. Decyzja o ich zastosowaniu ma jednak dwie strony. Z jednej, takie zdjęcia uwydatniają autentyczność wydarzeń i sprawiają wrażenie, jakby widz znajdował się w samym środku wydarzeń. Ponadto wspaniale pokazują emocje aktorów. Z drugiej strony, czasem jest jednak zbyt szybko i chaotycznie. Taki jednak po części był pewnie zamysł - chaos zdjęć ma odzwierciedlić chaos wydarzeń, jakie rozegrały się na pokładzie statku Maersk Alabama. I pod tym względem ujęcia z ręki się sprawdzają. No i trzeba też zauważyć, że od czasu do czasu zostają zrównoważone naprawdę przepięknymi panoramami, co daje widzom chwilę odpocząć i nabrać sił.
Greengrass nie stara się nadmiernie oddziaływać na wyobraźnię. Nie tworzy obrazu krwawego (bo nie ma to być film gore) ale też wtedy, gdy to potrzebne, nie boi się być dosłowny i brutalny. W efekcie tworzy film dobrze wyważony i gdzieś dzięki temu bardziej autentyczny.

MANIAK O AKTORACH


Tom Hanks jest w roli
Richarda Phillipsa bardzo dobry
"Kapitan Phillips" to film dwóch aktorów - tych, którzy wcielają się w główne role. Cała reszta obsady sprowadzona jest tu gdzieś do epizodów czy mniej znaczących ról drugoplanowych. I choć role Faysala Ahmeda (Najee), Maxa Martiniego (dowódca Navy Seals) czy Michaela Chernusa (pierwszy oficer Murphy) są dobre, to ciężko tak właściwie cokolwiek więcej o nich powiedzieć.
Barkhad Abdi
już samym spojrzeniem
budzi grozę i niepokój
Tytułowego kapitana odgrywa Tom Hanks. Lubię tego aktora, choć nie we wszystkich jego rolach. Wiem jednak, że jest bardzo utalentowany i wszechstronny, co bardzo widać np. w "Atlasie Chmur". Jak poradził sobie w "Kapitanie Phillipsie"? Moim zdaniem, to jedna z jego najlepszych ról. Buduje ją konsekwentnie i dba o każdy szczegół. Prawdziwy kunszt pokazuje także w końcowych scenach, w których jest niezwykle poruszający i autentyczny.
Zachwyca także Barkhad Abdi w roli przywódcy grupy piratów, Abduwaliego Muse. Już w samym jego spojrzeniu czuć pewnego rodzaju grozę, która nie daje spokoju. Abdi tworzy kreację naprawdę przemyślaną i dopracowaną. Jest niesamowicie przekonujący, a przez to, że to jego debiut, tym łatwiej zapomnieć, że to nie prawdziwy pirat, a wcielający się w niego aktor. Nie bez powodu zresztą Abdi został obsypany mnóstwem nominacji do nagród, w tym do Złotego Globu za najlepszą rolę drugoplanową.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Zdjęcia bywają chaotyczne,
ale są też takie,
które zapierają dech
O pewnych wadach zdjęć z ręki już wspomniałem. Dodam tylko, że od strony technicznej, rzeczywiście bywa zbyt chaotycznie, co wespół z rwanym montażem może z początku irytować. Biorąc jednak pod uwagę pewną estetykę i zamysł twórców, da się do tego po jakimś czasie przyzwyczaić. Biorąc pod uwagę całokształt, Barry Ackroyd (operator współpracował z Grengrassem już wcześniej, choćby przy "Locie 93") tworzy jednak całkiem znośne zdjęcia i choć nie są idealne, to nie można też powiedzieć, że "Kapitana Phillipsa" nie da się oglądać.
Charakteryzatorzy
czynią cuda
Bardzo dobrze wychodzi charakteryzacja. Tom Hanks jest niemal nie do poznania z siwizną i brodą na twarzy, a przede wszystkim, zbliżony z wyglądu do rzeczywistego Phillipsa. Zadbano także o odpowiednie przygotowanie Somalijczyków.
Całkiem znośnie wypadają efekty specjalne - nie są przesadzone i wyolbrzymione jak w filmach Michaela Baya, a raczej stosowane sporadycznie i przygotowane tak, by wyglądały jak najprawdziwiej.
Przyzwoita jest muzyka, skomponowana przez Henry'ego Jackmana (do tej pory ma na koncie głównie ścieżki dźwiękowe do animacji, jak: "Kot w Butach" czy "Ralph Demolka"). Dość dobrze podkreśla to, co dzieje się w filmie, a tam gdzie zachodzi taka potrzeba, jest minimalistyczna. Nie jest jednak jakoś szczególnie nowatorska, a można by rzec, że nawet dość mało oryginalna i powtarzalna.

MANIAK OCENIA


Zwiastun "Kapitana Phillipsa" nie okazał się tylko tanią sztuczką marketingowców, na którą dałem się nabrać. Spełnił większość moich oczekiwań i okazał się naprawdę ciekawym, dobrym film, którym Greengrass pokazuje, jak powinno kręcić się obrazy, oparte na prawdziwych wydarzeniach. Ocena nie może być inna:

DOBRY

Komentarze

  1. Dorota Pietruszka2 stycznia 2014 20:18

    A! I ja tak samo poszłam do kina z tatą na wariata, paczamy, a tu jakiś kapitan. No to czytamy na ulotkach fabułę i mówimy "może być niezłe!"
    I było! W pełni się zgadzam z opinią! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę - czyli nie tylko ja się miło zaskoczyłem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.