MANIAK ROZPOCZYNA
Uwielbiam podróże w czasie |
Uwielbiam, kiedy w popkulturze
podejmowany jest temat podróży w czasie i różnych paradoksów z nią
związanych. Jest on szczególnie ciekawy dlatego, że można na niego spojrzeć
z wielu perspektyw i zaadaptować na potrzeby swojego dzieła różne, nie zawsze zgodne ze sobą teorie.
Przede wszystkim pojawia się pytanie, czy
podróżujący w czasie może wpływać na przeszłe wydarzenia i je zmieniać. Czasem
twórcy odpowiadają, że owszem, uzasadniając niekiedy to twierdzenie
teorią równoległych wszechświatów; czasem odpowiadają, że nie. Zdarza
się również, i to chyba mój ulubiony przypadek, że osoba, pragnąca zmienić
bieg wydarzeń, de facto do nich doprowadza.
Różnie wygląda też sama podróż. Do jej odbycia czasami wykorzystywane bywają wehikuły czasu, portale... Zdarza się też, że ktoś ma po prostu moc dowolnego przenoszenia się w czasie i przestrzeni. Możliwy jest też przypadek, w którym w czasie podróżuje jedynie świadomość.
Podróże w czasie w popkulturze to tak naprawdę temat na osobną notkę, ale poruszam go nie bez powodu. Chcę bowiem opowiedzieć o pewnym filmie, który moje uwielbienie do tego tematu niejako rozpoczął.
MANIAK POLECA
"Powrót do przyszłości" - film, który obudził we mnie uwielbienie do podróży w czasie |
A wszystko zaczęło się pewnego ponurego, deszczowego, sobotniego wieczoru, jeszcze kiedy byłem w podstawówce. Jak wszystkie takie wieczory, czas spędzałem u siebie w pokoju, wpatrując się w ekran telewizora. Traf chciał, że akurat włączyłem stację, która nadaje najdłuższe reklamy na świecie - Polsat. Zaraz miał się zacząć na niej film - "Powrót do Przyszłości".
Film wszedł na ekrany kin w 1985 roku i został wyreżyserowany przez Roberta Zemeckisa ("Miłość, szmaragd i krokodyl", "Forrest Gump"). Scenariusz do filmu Zemeckis napisał wspólnie z Bobem Gale'em (który już wcześniej z nim współpracował), po tym jak ten drugi zastanawiał się nad tym, czy zaprzyjaźniłby się ze swoim ojcem, jeśli chodziliby razem do szkoły. Pomysł nie od razu został zaakceptowany przez studia filmowe, a jego realizację umożliwił dopiero sukces obrazu "Miłość, szmaragd i krokodyl" Zemeckisa. "Powrót do przyszłości" okazał się na tyle dobrze przyjęty, że cztery lata później ukazała się pierwsza kontynuacja, a rok po niej kolejna, zamykająca trylogię.
Główny bohater to Marty McFly |
Film opowiada przygody nastolatka, Marty'ego McFly'a (Michael J. Fox), który przyjaźni się z ekscentrycznym doktorem Emmettem Brownem (Christopher Lloyd). Brown buduje wehikuł czasu, którym McFly przez przypadek cofa się o trzydzieści lat wcześniej, do czasów, gdy poznali się jego rodzice. Traf chce, że jego przyszła matka się w nim zakochuje. Marty będzie musiał więc zapobiec zakłóceniu czasoprzestrzennego kontinuum i sprawić, by między jego rodzicami narodziło się uczucie, co doprowadza do wielu zabawnych sytuacji.
Już wtedy, kiedy zobaczyłem ten film po raz pierwszy, zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Lekkie, komediowe podejście; bardzo ciekawe, nieco dziwaczne pomysły i przerysowanie połączene z tak fascynującym tematem jak podróże w czasie stanowiły mieszankę wybuchową. A najważniejsze, że choć pewne efekty specjalne i rozwiązania dziś już trącą myszką, to "Powrót do przyszłości" wcale się tak nie zestarzał i powraca się do niego oraz kontynuacji (równie dobrych) z niemałą przyjemnością.
Któż nie chciałby się przejechać takim DeLoreanem? |
Zresztą, dowodem na ponadczasowość tych filmów jest baza fanów, jaką mają. Fanów na tyle oddanych, by wciąż tworzyć ciekawe teorie na temat poszczególnych elementów fabuły. "Powrót do przyszłości" jest więc, i słowo to zostanie tu użyte prawidłowo, obrazem o statusie kultowym. To prawdziwy klasyk, który wciąż oddziałuje na wyobraźnię.
Jeśli tak samo jak ja, jesteś fanem popkultury, to małe prawdopodobieństwo, że jeszcze "Powrotu do przyszłości" nie widziałeś i doceniasz wartość tego filmu. Pewnie nawet nie muszę Cię nakłaniać do tego, byś wracał do tej produkcji. Jeśli jednak jakimś cudem ktoś z Was jeszcze filmu nie widział, to szczerze polecam nadrobienie tej zaległości. Na pewno nie pożałujesz.
Powrót do przyszłości to jeden z tych kultowych filmów, których nie trzeba polecać. To jedna z moich pierwszych miłości filmowych i najlepsza trylogia obok Indiany Jonesa (załóżmy, że czwarta część nie powstała) i Ojca chrzestnego. Filmów nie widziałem już dobrych parę lat (5?), ale i tak pamiętam je o wiele lepiej niż blockbustery z poprzedniego czy nawet tego lata. To film ponadczasowy, który miejmy nadzieje będą oglądały nasze wnuki i cieszyły się tak jak my ;)
OdpowiedzUsuń