MANIAK WE WSTĘPIE
„The Star Wars” to projekt z jednej strony skazany na sukces (któż nie chciałby poznać pierwotnej wizji Lucasa i tego, jak później ewoluowała w „Nową Nadzieję”), a z drugiej bardzo ryzykowny. Pierwsze plany, szkice i notatki mają bowiem zazwyczaj tę wadę, że są… No właśnie — tym, czym są, czyli planami, szkicami i notatkami, które niekoniecznie dopracowano i które niekoniecznie muszą porywać. Kiedy więc Dark Horse ogłosił wydanie „The Star Wars”, komiksu opartego na pierwszej wersji scenariusza George’a Lucasa do „Nowej Nadziei”, z jednej strony obudził się we mnie entuzjazm, z drugiej zaś, obawy. Tym niemniej z chęcią sięgnąłem po pierwszy numer i na całe szczęście okazał się wspaniałą, przepięknie zilustrowaną lekturą, podobnie zresztą jak numer kolejny (tutaj i tutaj przeczytacie ich recenzje). Jak wypada trzecia część historii?
MANIAK O SCENARIUSZU
Za adaptację tekstu Lucasa nadal odpowiada Jonathan W Rinzler. Akcja tego numeru rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończył się poprzedni. Rinzler wychodzi od sceny z dwoma droidami, See Threepio oraz Artwo Detwo — pierwotnymi wersjami C3PO oraz R2D2. Fragment ten jest niezwykle podobny do tego, który znamy z początku „Nowej Nadziei” — tyle tylko, że jest on w całości mówiony i inny jest też jego wynik. Po raz kolejny muszę przyznać, że o wiele bardziej wolę R2D2 w wersji, w której wydaje nieartykułowane, elektroniczne dźwięki, bowiem wtedy jego kłótnie z C3PO sporo zyskują i są zwyczajnie zabawniejsze. Tym niemniej, i tak udaje się Rinzlerowi przemycić w konwersacjach robotów sporo humoru.
Oczywiście droidy nie są tu najważniejsze, a stanowią jedynie dodatek do głównej historii. Ta pokazana jest z dwóch perspektyw.
Nadal śledzimy perypetie młodego Annikina Starkillera, zadziornej księżniczki Lei oraz Luke’a Skywalkera. Bohaterowie dostają nową misję, która przybiera dość dramatyczny obrót. Akcja poprowadzona jest sprawnie i bez zbędnych przystanków, a bohaterowie są odpowiednio zróżnicowani.
Widzimy także drugą stronę konfliktu, czyli Imperium. Podobnie jak w filmach, pod sterami złowrogiego Dartha Vadera brutalnie rozszerza ono swe wpływy w galaktyce. Pojawiają się również nowi gracze, a mianowicie Sithowie — w całkiem interesującej i oczywiście odmiennej od filmowej wersji. Wszystko to przedstawione w taki sposób, by jak najbardziej intrygowało i ciekawiło. I spełnia swoja rolę.
Oczywiście największa frajda wciąż płynie z porównywania komiksu do filmu — co zostało, co zmieniono, co zupełnie zreinterpretowano. Fani filmów będą wniebowzięci.
MANIAK O RYSUNKACH
O rysunkach znów nie da się powiedzieć nic złego. Mike Mayhew tworzy oprawę piękną i wyjątkową, z pogranicza rysunku i malowanego farbami obrazu. Znakomicie wyglądają nie tylko postaci (zróżnicowane, o nienagannej mimice, dostosowanej do poszczególnych scen i sytuacji), ale również tła — od pustynnych pustkowi przez surowe wnętrza statków kosmicznych po przestrzeń kosmiczną. Wszystko to naprawdę cieszy oko.
Rysunki Mayhew doskonale dopełnia kolorysta, Rain Beredo, który swoją paletą barw doskonale je ożywia. Od razu widać, że artyści dobrze się rozumieją i dzięki temu efekt ich współpracy wygląda naprawdę olśniewająco.
MANIAK OCENIA
Trzeci numer „The Star Wars” to, podobnie jak dwa poprzednie, komiks naprawdę dobry, z którym powinien zapoznać się każdy fan „Gwiezdnych Wojen”. Nie pożałujecie.
DOBRY |
Mike Mayhew! Do niego nie potrzeba żadnego kolorysty, on jest jeden z nielicznych, którzy rozmywają tusz wodą i robią cieniowanie tuszem (w ogóle,wtf, absurd, ale on naprawdę to robi SAM)
OdpowiedzUsuńPodobnie też pracuje Mikel Janin, który rysuje "Justice League Dark". Kolorysta ma w takim wypadku mocno ułatwione zadanie, ale jakąś tam rolę do wypełnienia ma.
OdpowiedzUsuńKiedyś też próbowałam, ale uwaliłam sobie dywan i jakoś mi się odechciało xD Nie mogę być inkerem ;<
OdpowiedzUsuń