MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU
„DC jest mocno w tyle i jest skazane na porażkę.”
„Filmy na podstawie komiksów DC są tak poważne, że nie da się ich oglądać. Powinni brać przykład z Marvela.”
„Marvel robi film, w którym jednym z głównych bohaterów jest szop pracz z karabinem maszynowym, a DC nie umie podejść do Wonder Woman.”
„Marvel robi film, w którym jednym z głównych bohaterów jest szop pracz z karabinem maszynowym, a DC nie umie podejść do Wonder Woman.”
„DC powinno zrobić spójne uniwersum, jak Marvel.”
„DC ciągle nie może się zdecydować i cały czas zmienia plany.”
„DC robi ciągle filmy o Batmanie, zupełnie nie wykorzystując innych bohaterów z komiksów.”
„Kontynuacja «Człowieka ze stali» będzie przeładowana postaciami.”
Ilekroć napotykam takie ogólniki i opinie, wykrzykiwane przez fanów na różnorakich forach, facebookach, twitterach i innych, zastanawiam się dlaczego ich wypowiedzi, oparte w większości na plotkach i niedomówieniach, nie poparte faktami i wynikające z niezorientowania w temacie, mają tak wielką siłę przebicia. Bo widzicie, to wszystko nie jest tak.
MANIAK ROZWIJA MYŚL
Zacznijmy od podstaw. Mówi się, że Marvel strzela teraz filmy, które odnoszą sukces za sukcesem, natomiast DC zupełnie sobie nie radzi. Guzik prawda. Ustalmy najpierw pewien grunt.
Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak „filmy DC” czy „filmy Marvela” sensu stricte (trafniejsze byłoby użycie formy: „filmy na podstawie komiksów…”), co dla osób siedzących w temacie powinno być oczywistością. Mamy zatem Warner Bros, które robi filmy na podstawie większości komiksów DC; mamy, należące do Disneya i mające prawa do Avengerów oraz związanych z nimi postaci, Marvel Studios (czyli studio, które odnosi największe sukcesy); mamy 20th Century Fox z prawami do serii „X-Men” oraz postaci z „Fantastycznej Czwórki” i mamy wreszcie Columbię, która posiada prawa do Spider-Mana.
Każda z tych wytwórni ma na swoim koncie zarówno tryumfy, jak i wpadki, przy czym w wypadku Marvel Studios raczej nie można mówić o wpadkach spektakularnych (co nie oznacza, że wszystkie ich filmy są cudowne, acz to tylko moja opinia).
Na pewno można powiedzieć, że najpomyślniej wiedzie się obecnie właśnie Marvel Studios. To jest niezaprzeczalny fakt i nijak nie da się mu zaprzeczyć. Ale czy Warner Bros sobie zupełnie nie radzi? Przeciwnie.
W całej historii filmów na podstawie komiksów DC można wyróżnić wiele bardzo udanych filmów i powstają one do dziś — począwszy od „Supermanów” Donnera, przez „Batmany” Burtona po „Batmany” Nolana i nie zapominajmy o nich, produkcje animowane. Całe pasmo sukcesów od lat siedemdziesiątych (a trzeba zaznaczyć, że filmy na podstawie DC, przygotowywane przez inne wytwórnie, niż Warner Bros, odnosiły też duże sukcesy wcześniej). Marvel Studios swoje filmy robi od 2008 roku, natomiast biorąc pod uwagę ogólnie obrazy na podstawie komiksów Marvela, to pierwszą udaną produkcją kinową (nie licząc pojedynczych sukcesów kinowego serialu „Kapitan Ameryka” z 1944 roku) był „Blade” z roku 1998 — dwadzieścia lat po „Supermanie” Donnera. Dopiero on otworzył drogę serii „X-Men”, „Spider-Manom” Raimiego czy wreszcie filmom od Marvel Studios.
Wiele osób wysnuwa opinię, że filmy, które powstają na postawie komiksów DC, powinny być, wzorem Marvel Studios, luźniejsze, mniej poważne i kolorowe. Umówmy się — nie istnieje tylko jedna właściwa droga w przypadku adaptowania komiksów. Bawiące się materiałem, nieco autoironiczne „Avengers” uwielbiam, ale bardzo lubię też próby dostosowania danych postaci do współczesnej rzeczywistości — jak w „Batmanach” Nolana czy „Człowieku ze stali” Snydera. Marvel Studios ma swoje, a Warner Bros swoje podejście. I bardzo dobrze, bo w ten sposób dostajemy od każdej wytwórni filmy, które się od siebie różnią; filmy, w których nie kopiuje się rozwiązań przeciwnika. Poza tym, nie oszukujmy się — luźna, nieco komediowa konwencja w przypadku DC wyjątkowo się nie sprawdza — by wspomnieć choćby „Batmany” Schumachera czy „Zieloną Latarnię” A zresztą spójrzmy na komiksy — dawniej królował w nich uroczy kicz, dziś historie w większości są odważniejsze i bardziej poważne — dlaczego takie nie mają być też niektóre filmy?
Jedną z bardzo częstych wypowiedzi, które z faktami mało mają wspólnego jest: „Warner Bros dąży do jak najszybszego zrealizowania filmu z udziałem Ligi Sprawiedliwości tylko dlatego, że Marvel odniósł wielki sukces z «Avengerami»”. Przede wszystkim, wcale nie wiemy, jakie dokładnie ma plany Warner Bros. Być może „Liga Sprawiedliwości” powstanie, ale kiedy dokładnie i na jakich zasadach? Nie jest też tak, że nie było do takiego filmu przymiarek wcześniej i to zanim Marvel Studios wyprodukowało pierwszego „Iron Mana”. „Justice League: Mortal”, bo tak był obraz zatytułowany, został jednak ofiarą strajku scenarzystów na przełomie 2007 i 2008 roku i z popiołów już niestety nie powstał. Jednak, co warto zaznaczyć, aktorska Liga Sprawiedliwości kilkakrotnie pojawiła się wcześniej na ekranach telewizorów.
Sporo narzeka się na przesyt Batmanem. Zgodzę się — postaci tej jest bardzo dużo, ale z drugiej strony, trudno, żeby było inaczej. Obok Supermana, jest to flagowa postać DC Comics, którą szersza publiczność zwyczajnie chce oglądać. Prosty marketingowy zabieg — przeciętnego widza do kina bardziej przyciągnie coś, co zna i lubi, niż coś, co stanowi nieznany grunt. Dlatego też w dzisiejszej popkulturze tyle remake’ów, kontynuacji i innych. Jasne, można się sprzeczać, że Marvel postawił na Iron Mana, który w szerokiej świadomości jakoś szczególnie nie istniał, i mu się opłaciło. Trochę szczęścia, trochę strategii, dużo serca włożonego w film. Ale nie jest tak, że DC nie próbuje. Ba, wiele z tych prób jest udanych, choćby telewizyjny „Arrow”.
Nieraz można też natrafić na marudzenie, że w kontynuacji „Człowieka ze stali” będzie za dużo superbohaterów, że powinno się dać trochę czasu i wprowadzić ich w osobnych filmach. Przede wszystkim ustalmy jedno — trzeba oddzielić niepotwierdzone plotki o Flashach, Martian Manhunterach czy innych Zielonych Latarniach od potwierdzonych w filmie bohaterów. A będą nimi: Superman, Batman, Wonder Woman, Alfred Pennyworth i Lex Luthor. Postaci, które są na tyle znane (i tak, nawet Wonder Woman, bo choć w Polsce może nie jest szczególnie popularna, to w USA jest to prawdziwa ikona i symbol), że nie potrzeba w ich przypadku szczegółowego tła czy genezy. Poza tym — czy te kilka bohaterów to powód do narzekań? Myślę, że wręcz przeciwnie i bardzo się cieszę, że po ponad trzydziestu latach (nie licząc nieudanej próby z Adrianne Palicki) kolejna aktorka wcieli się w rolę Diany z Themisciry.
I wreszcie rzecz ostatnia — wielokrotnie słyszy się opinię pt. „Marvel zbudował spójne filmowe uniwersum, takie też robią w Foksie i Columbii, natomiast DC nic nie ma.” W porządku, należy przyznać, że pomysł Marvel Studios o tym, by powiązać ze sobą wszystkie filmy, jest pomysłem bardzo dobrym. Mocno się opłaciło, a przy okazji udało się wstrzelić na rynek wtedy, gdy konkurencja robiła co innego. Warner Bros świętowało sukces „Mrocznego Rycerza”, Fox próbowało poukładać sobie X-Menów po krótkim odejściu Singera, Columbia zaś rozmyślała, co dalej ze Spider-Manem po trylogii Raimiego. DC, zanim dokończyli trylogię Nolana, wybadali jeszcze szybko rynek „Zieloną Latarnią” i szybko okazało się, że do sukcesu prowadzi inne podejście. Dlatego dopiero na bazie „Człowieka ze stali” będą się starali coś powoli wybudować. Jeśli zaś chodzi o Foxa i Columbię — cóż, ten pierwszy jeszcze jako takie uniwersum ma, ale już chwalenie drugiej wytwórni, z jednym nowym Spider-Manem, nadchodzącym drugim i planami, które równie dobrze mogą ulec zmianie, bardzo mnie bawi.
Warner Bros jest tu najbardziej zachowawcze i czujnie obserwuje konkurencję, stawiając obecnie przede wszystkim na to by ich filmy były jak najlepiej dopracowane — patrz, niedawne przesunięcie premiery kontynuacji „Człowieka ze stali”. Pamiętajmy też, że brak ogłoszenia planów, nie oznacza jeszcze tego, że w ogóle ich nie ma. W Warner Bros wszak zawsze stawiano na tajemniczość.
MANIAK PODSUMOWUJE
Lubimy krzyczeć i narzekać przed faktem. Lubimy bronić czegoś, co uwielbiamy i spluwać na coś, co nie jest takie, jakie miało według nas być. Lubimy szydzić z czegoś, co nie do końca rozumiemy i w czym nie do końca się orientujemy.
Być może zarzucicie mi, że bronię DC tylko i wyłącznie dlatego, że lubię ich komiksy, a do Marvela mam chłodny stosunek. Wierzę jednak, że gdzieś tam w moich słowach znajdziecie takie argumenty, nad którymi warto się zastanowić.
Ja lubię DC, więc stronniczo się cieszę, żeś coś takiego napisał. Wonder Woman jako ikona też w Azji jest bardzo znana.
OdpowiedzUsuńAle... WB trochę (bardzo) obrzydzili mi Batmana, którego lubiłam, zanim obejrzałam wersję z Bale'm. Jakiś za bardzo wymoczkowaty jest, jak na kogoś tak mrocznego.
No i... trzeci Iron Man był już naprawdę "na siłę"....