MANIAK ROZPOCZYNA
Scott Snyder to jeden z moich ulubionych scenarzystów komiksowych. Na łamach superbohaterskich tytułów od DC Comics, w tym przede wszystkim „Batmana” oraz „Swamp Thinga” pokazuje wiele bardzo oryginalnych, porywających pomysłów i opowiada ciekawe historie, które być może będziemy długo wspominać.
„Superman Unchained” to jedna z niewielu pisanych obecnie serii z Supermanem w roli głównej, która trzyma wysoki poziom. Ostatni Kryptończyk to postać, którą ciężko napisać dobrze i trzeba ją umiejętnie wyważyć. Snyder spogląda na nią z bardzo ciekawej perspektywy i stara się postawić przed nią nowe wyzwania. Póki co wychodzi mu to naprawdę dobrze.
MANIAK O TYTULE
Czwarty numer „Superman Unchained” został zatytułowany „Bullets”, czyli po naszemu „kule”, „pociski” lub, jak kto woli, „naboje”. I rzeczywiście, strzelania jest w zeszycie sporo, choć nie tylko kulami, że się tak wyrażę, tradycyjnymi, ale też bardziej wymyślnymi, jak to w komiksowych rzeczywistościach bywa. No i jest też strzelanie metaforyczne. Szokująca prawda może być wszak pociskiem najbardziej niebezpiecznym (dobra, to zabrzmiało kiczowato, ale wiadomo, o co chodzi). A kilku bohaterów ma się o tym dopiero przekonać…
MANIAK O SCENARIUSZU
Scott Snyder wychodzi od niezwykle intrygującej sceny z Lexem Luthorem, prowadzącym rozmowę z Jimmym Olsenem. Scenarzysta znakomicie buduję atmosferę zagrożenia i bardzo umiejętnie rozpisuje postać Luthora — niepokojącego, piekielnie inteligentnego manipulanta z odrobiną szaleństwa.
Otrzymujemy także sporą dawkę inteligentnie napisanej akcji podczas scen, w których Superman u boku Wraitha odpiera atak grupy terrorystycznej Ascension. Tutaj szczególnie zachwyca sposób, w jaki Snyder przedstawia skomplikowaną relację tych obu. Mam nadzieję, że jeszcze w tej materii zaskoczy, zwłaszcza, że rozejm, jaki Superman i Wraith zawarli, jest tylko tymczasowy, więc na pewno zobaczymy jeszcze ich starcie.
Sporo miejsca poświęcono Lois Lane, która jest przez scenarzystę traktowana jako równoprawna bohaterka z własną, bardzo ważną misją. Jest przy tym jak zwykle wścibska i dociekliwa — taka, do jakiej czytelnicy zdążyli już przywyknąć.
Bardzo udana jest końcówka głównej historii, w której wracamy do Lexa i Jimmy’ego Olsena, a z ust tego pierwszego słyszymy arcyciekawe rewelacje — sprawy mogą teraz przybrać jeszcze bardziej interesujący obrót.
MANIAK O RYSUNKACH
Rysunki Jima Lee w „Superman Unchained” nie są złe, ale też nie są najwyższych lotów i na wielu kadrach rozczarowują. Po twórcy tej klasy można było się spodziewać więcej, ale niestety ostatnio jest w słabszej formie. Bolą zwłaszcza liczne widoczne uproszczenia i zaniedbania. A szkoda, bo niektórymi kadrami pokazuje Lee swój prawdziwy kunszt.
Nie pomaga tuszysta, Scott Williams, którego kontury niszczą subtelność ołówka Jima Lee, ale za to w miarę dobre są kolory Alexa Sinclaira, choć ten też ma kilka słabszych momentów. Ogólnie warstwa graficzna ujdzie, ale nie powala jakoś szczególnie.
MANIAK O DODATKU
Krótki epilog pod koniec zachwyca od strony scenariuszowej. Jest bardzo klimatyczny, niepokojący a jego końcówka prawdziwie zaskakuje.
Trochę gorzej wypada to rysunkowo. Wciąż nie mogę się przekonać do stylu Dustina Nguyena. W „Batman L’il Gotham” tworzy prześliczną oprawę, a w dodatkach do „Superman Unchained” zupełnie nie trafia w mój gust. Jest mroczno, ilość kolorów, naniesionych przez Johna Kalisza jest ograniczona, a wszystko wydaje się bardzo… płaskie. Kompletnie nie moja bajka. Nawet jeśli pasuje to do scenariusza.
MANIAK OCENIA
Ostatecznie czwarty numer „Superman Unchained” to komiks dobry i pomimo kilku niedociągnięć ze strony rysowników, jego lektura jest bardzo przyjemna.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.