MANIAK W ROZPOCZĘCIU
Być może na polskich listach przebojów i youtube’ach królują teraz Kamile Bednarki, Donatany czy inne Natasze Urbańskie, ale sam zawsze wolę sięgać po trochę starszą polską muzykę. Szczególną wartość ma dla mnie ta, która powstała w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Uwielbiam słuchać Republiki, Lombardu, Lady Pank, Manaamu, Edyty Bartosiewicz, Hey, Dżemu… Bardzo lubię też nieistniejący już zespół O.N.A. I to o nim chciałbym napisać dziś parę słów.
Kilka piosenek O.N.A. towarzyszyło mi przez dzieciństwo, ale na poważnie zacząłem słuchać grupy, kiedy byłem już starszy. Znakomity głos Agnieszki Chylińskej, wyśmienita gitara Grzegorza Skawińskiego, świetny bas Waldemara Tkaczyka, doskonale dopełniający ich: klawiszowiec Wojciech Horny oraz perkusista Zbigniew Kraszewski, a przede wszystkim oryginalny, mocny muzyczny styl i ciekawe teksty — to wszystko zaważyło o sukcesie grupy. A jak się zaczęło?
MANIAK OPOWIADA
Żeby zrozumieć historię O.N.A. trzeba cofnąć się do 1991 roku, kiedy Skawiński i Tkaczyk założyli zespół Skawalker (nazwa była oczywiście nawiązaniem do bohatera „Gwiezdnych Wojen” oraz lidera grupy). Formacja nagrała trzy albumy, jednak żaden z nich nie cieszył się dużym sukcesem. Głównym problemem był przede wszystkim głos samego Skawińskiego, który, cóż… do najlepszych nie należy. Rozpoczęto więc poszukiwania nowego wokalisty. Choć próbowano nawiązać współpracę z kilkoma znanymi nazwiskami, w tym np. z Arturem Gadowskim czy Tomaszem Lipnickim, ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dopiero przypadkowo usłyszana Agnieszka Chylińska zwróciła na siebie uwagę członków formacji i wkrótce do niej dołączyła. Gotowe na kolejny studyjny album kompozycje zostały przearanżowane tak, by pasowały do jej głosu, powstały też dwie nowe, z tekstami Agnieszki. Jedna z nich, odnoszące się do bluesowej stylistyki „Drzwi” (mój ulubiony kawałek O.N.A.), została później singlem.
Grupa początkowo nadal miała nazywać się Skawalker, ale w końcu postanowiono odciąć się od korzeni i wymyślić coś nowego. Ponieważ charyzmatyczna Chylińska stanowiła teraz serce grupy, nazwa miała odnosić się właśnie do niej. Przymierzano się do „Woman”, w końcu stanęło na „Ona”, ale z kropkami pomiędzy literami, by nie wyglądało zbyt jednoznacznie.
Do wydania pierwszej płyty, zatytułowanej „Modlishka”, skład O.N.A. utrzymywany był w tajemnicy. Pierwszy singiel, „Drzwi”, opisany był dla przykładu następująco:
Gitara — Gitarzysta
Bas — Basista
Perkusja — Perkusista
Do rozgłośni radiowych był rozesłany też specjalny dżingiel o treści:
Cześć, jestem tajemniczym głosem z grupy O.N.A. W ogóle, chce mi się śmiać, ale zamiast się śmiać, to chcę was pozdrowić wszystkich w imieniu całej grupy i powiedzieć, żebyście nas słuchali, bo mamy wam dużo do powiedzenia i do zagrania. I dzięki, w ogóle. No już dosyć, bum tarara, wystarczy, no. Ciao.
Zadziałało.
W końcu, w maju 2005 roku, ukazała się „Modlishka”” i natychmiast okazała się wielkim sukcesem, zyskując znakomite opinie prasy oraz przede wszystkim, ciesząc się popularnością wśród słuchaczy. Już kilka miesięcy po jego premierze posypały się pierwsze nominacje do prestiżowych nagród, w tym Fryderyków. Prawdziwy bum dopiero jednak czekał.
We wrześniu 1996 roku ukazał się drugi album O.N.A., zatytułowany „Bzzzzz”. To z niego pochodzi największy przebój zespołu — „Kiedy powiem sobie dość”. Tym razem wszystkie teksty napisała Agnieszka Chylińska, która w wywiadach zaznaczała, że ważne jest dla niej to, co śpiewa. To była też płyta nieco mocniejsza od poprzedniej.Na kolejną płytę trzeba było czekać do 1998 roku. „T.R.I.P” był przede wszystkim bardzo nowoczesny i zdecydowanie cięższy od poprzedników. Grupa zresztą z każdym kolejnym albumem stawiała na coraz mocniejsze brzmienie. Tak było również z „Pieprzem” z 1999 roku oraz z „Mrokiem” z roku 2001.
MANIAK KOŃCZY OPOWIADAĆ
W 2003 roku muzycy zdecydowali się o rozstaniu. Głównym powodem były rozbieżności artystyczne. Skawiński i Spółka zapragnęli powrotu do elektroniki, Agnieszka nadal chciała grać rocka. Każdy poszedł w swoją stronę, ale takiego sukcesu jak O.N.A. już nikt z nich nie osiągnął. I choć dziś zespół już nie istnieje, to warto wracać do ich muzyki — wartościowej i jedynej w swoim rodzaju. To zespół fenomen — jeden z niewielu, który w gruncie rzeczy muzyką nienależącą do głównej fali osiągnął tak wiele. Polecam.
Ojejejej! To my mamy podobne gusta muzyczne!
OdpowiedzUsuńA "Winna" Ci się podobała? Cała płyta jeden wielki przeklon na przeklonie, ale tak pięknie tylko ona przeklinać potrafi <3