Maniak inaczej #6: Slangi pogromców wampirów, czyli język dialogów w "Buffy"

MA­NIAK ROZ­PO­CZY­NA


Zgod­nie z obiet­ni­cą dziś pierw­sza not­ka z oka­zji Mie­sią­ca Whe­do­na, a bę­dzie się ona krę­cić wo­kół jed­nej z naj­lep­szych rze­czy jego au­tor­stwa (nie, nie cho­dzi o „A­ven­gers” dro­dzy ma­rve­low­cy), czy­li „Buf­fy: The Vam­pi­re Slay­er”.
Wie­lu zgo­dzi się, że „Buf­fy” to se­rial po­nad­cza­so­wy, któ­ry pod wie­lo­ma wzglę­da­mi zmie­nił te­le­wi­zję. Ofe­ru­je on nie tyl­ko zna­ko­mi­cie opo­wie­dzia­ną hi­sto­rię oraz fan­ta­stycz­nych bo­ha­te­rów. Jest w nim o wie­le wię­cej war­to­ści — to przede wszyst­kim bar­dzo in­te­li­gent­na de­kon­struk­cja ga­tun­ku hor­ro­ru, peł­na cie­ka­wych me­ta­for, zwią­za­nych z doj­rze­wa­niem (po­two­ry, z któ­ry­mi wal­czą bo­ha­te­ro­wie, to tak na­praw­dę per­so­ni­fika­cja pro­ble­mów, z ja­ki­mi bo­ry­ka się każ­dy mło­dy czło­wiek) oraz bar­dzo ory­gi­nal­nych, po­ry­wa­ją­cych dia­lo­gów. I to o nich chcę dziś kil­ka słów po­wie­dzieć.
PS. W przy­kła­dach bę­dę po­słu­gi­wać się ory­gi­nal­ny­mi cy­ta­ta­mi, bo raz, że „Buf­fy” ni­gdy ja­koś sen­sow­nie nie prze­tłu­ma­czo­no, a dwa, że ana­li­za prze­kła­du to jed­nak nie to samo, co ana­li­za ory­gi­na­łu.

MA­NIAK ROZ­WI­JA MY­ŚL


Whe­don w „Buf­fy” osią­gnął coś, co wca­le nie jest ła­twe — dia­lo­gi, ja­kie to­czą ze so­bą bo­ha­te­ro­wie bar­dzo traf­nie od­zwier­cie­dla­ją to, jak rze­czy­wi­ście wy­glą­da­ją roz­mo­wy mię­dzy ludź­mi — a te, je­śli się w nie słu­cha­my, nie są zbyt płyn­ne i kunsz­tow­ne. Whe­don i jego świ­ta sce­na­rzy­stów ba­wią się ta­kim za­ło­że­niem i świet­nie wcie­la­ją go w ży­cie. I choć spo­ro w tym lin­gwi­stycz­nych igra­szek, wy­my­śla­nia no­wych słów i mie­sza­nia ich z ist­nie­ją­cym slan­giem, to wszyst­ko brzmi nie­zwy­kle na­tu­ral­nie i cie­ka­wie.
To, co naj­bar­dziej rzu­ca się w oczy, to fakt, że bo­ha­te­ro­wie są nie­zwy­kle in­te­li­gent­ni, ale jed­no­cze­śnie ma­ją pew­ne trud­no­ści z pre­cy­zyj­nym wy­sła­wia­niem się — czy to z bra­ku do­świad­cze­nia czy też od­po­wied­nie­go wy­kształ­ce­nia. Czę­sto też mó­wią prę­dzej, niż po­my­ślą. Pró­bu­jąc więc wy­ra­zić ja­kieś swo­je po­my­sły, zmu­sze­ni są sto­so­wać róż­ne skró­ty i sztucz­ki, jak np. wte­dy, gdy Buf­fy sta­ra się udzie­lić Gi­le­so­wi rand­ko­wej po­ra­dy:
You just say, ’Hey, I got a thing. You maybe have a thing. Maybe we could have a thing?’
Jed­nym z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych roz­wią­zań, dzię­ki któ­rym po­sta­ci uni­ka­ją pre­cy­zyj­nych wy­ra­żeń, jest two­rze­nie bar­dzo za­baw­nych wy­ra­zo­wych zło­żeń, np.
She’s the do-that-­girl.

Uh-oh, you have but-­face.

I don’t like this whole no-­mouth-thing. It’s dis­qui­et­ing.

I don’t trust you. You’re a vam­pire. Oh, I’m sor­ry. Was that an of­fen­sive term? Should I say un­dead­-Amer­i­can?


What if the talk­ing-thing be­comes the awk­ward-si­lence-thing?
Bar­dzo in­te­re­su­ją­ce jest rów­nież sto­so­wa­nie przy­rost­ków, ta­kich jak: –y, –ish, –age czy –ness, i za­mie­nia­nie w ten spo­sób jed­nej z czę­ści mowy w dru­gą (czy­li np. cza­sow­ni­ka w przy­miot­nik).
I’ll go home and stock up on weapons, slip into some­thing a lit­tle more break and en­ter­ish.

Thus free­ing us up for world sav­age.

We were close. We killed each oth­er. It re­al­ly pro­motes to­geth­er­ness.

So this is An­gel? He’s large and glow­ery, is­n’t he?

Why the dou­ble-shifti­ness?

— All of the Hell­mouth’s en­er­gy is try­ing to es­cape from that one lit­tle spot, and it’s get­ting all…
— Fo­cusy.
— Care­ful! Start­ing to speak like me now.
Bar­dzo po­pu­lar­nym za­bie­giem wśród bo­ha­te­rów „Buf­fy” jest uży­wa­nie kon­struk­cji: „cza­sow­ni­k+mu­ch?” w zna­cze­niu: „Nie za bar­dzo…?” i w ten spo­sób wy­ty­ka­nie lu­dziom ja­kichś wad, czy de­ner­wu­ją­cych za­cho­wań. To roz­wią­za­nie nie dość, że dość hu­mo­ry­stycz­ne, to jesz­cze świet­nie czy­nią­ce dia­lo­gi bar­dziej zwię­zły­mi pop­rzez usu­nię­cie z nich nie­po­trzeb­nych ele­men­tów (bo moż­na prze­cież po­wie­dzieć — „Don’t you … too much?”).
Over-i­den­ti­fy much?

Pa­thet­ic much?

Hav­ing is­sues much?
In­ną ce­chą ję­zy­ka dia­lo­gów w „Buf­fy” jest czę­ste za­mie­nia­nie koń­có­wek słów i two­rze­nie w ten spo­sób np. an­to­ni­mów. Przy­kła­do­wo, kie­dy Gi­les mó­wi, uży­wa­jąc sło­wa „poin­tless”, że uka­ra­nie głów­nej bo­ha­ter­ki w dany spo­sób by­ło­by bez­ce­lo­we ona od­po­wia­da:
It’s en­tire­ly pointy!
Po­dob­ny efekt ma roz­bi­ja­nie róż­nych wy­ra­zów na mniej­sze seg­men­ty, co ma miej­sce za­zwy­czaj wte­dy, kie­dy bo­ha­te­ro­wie cze­goś nie zro­zu­mie­ją, jak po­ni­żej:
— I’m quite flum­moxed.
— What’s the flum?

— How do you get to be renowned? I mean like, do you have to be nowned first?
— Yes, first there is the painful nown­ing pro­cess.


Buffy, I be­lieve the sub­text here is rapid­ly be­com­ing uh… text.
Cza­sem do­cho­dzi do tego, że włą­cza­ny jest w to jesz­cze któ­ryś z po­wyż­szych za­bie­gów, jak do­da­wa­nie przy­rost­ków. Ge­nial­nie po­ka­zu­je to choć­by mo­ment, w któ­rym Buf­fy ża­li się na od­żyw­kę do wło­sów.
I spent a good part of my al­lowance on this new cream rinse, and it’s nei­ther creamy nor rin­sey.
Bar­dzo waż­ne są też licz­ne od­wo­ła­nia do po­pkul­tu­ry. I to nie tyl­ko w taki bar­dziej oczy­wi­sty spo­sób, typu:
Yeah, Mom. I’m not go­ing to Hog­warts.
Tu­taj Whe­don idzie o krok da­lej i wy­ko­rzy­stu­je róż­ne­go ro­dza­ju na­zwi­ska, na­zwy miejsc itp. w for­mie np. cza­sow­ni­ków.
I can’t be­lieve you, of all peo­ple, are try­ing to Scul­ly me!
Do tego wszyst­kie­go do­cho­dzi mie­sza­nie róż­nych re­je­strów, czy­li np. kon­struk­cji ty­po­wych dla ję­zy­ka po­tocz­ne­go (róż­ne­go ro­dza­ju slang, tzw. phra­sal verbs itd.) z bar­dziej li­te­rac­kimi (słó­wa typu „thus”, „con­tem­pla­te” itp.).
Lin­gwi­stycz­ne za­ba­wy to jed­nak nie wszystko. War­to za­uwa­żyć rów­nież inne ko­me­dio­we ele­men­ty, jak za­baw­ne po­mył­ki czy zło­śli­wo­ści wo­bec bo­ha­te­rów. Dwa moje ulu­bio­ne przy­kła­dy:
— I mean, why else would she be act­ing like such a b-i-t-c-h…?
— Wil­low, I think we’re all a lit­tle old to be spelling things out.
— A bit­ca?

— What are you do­ing here? Five words or less.
Out. For. A Walk… Bitch.

MA­NIAK KO­ŃCZY


I na dziś to tyle. Ma­cie ja­kieś swo­je ulu­bio­ne Whe­do­no­we dia­lo­gi czy cy­ta­ty z „Buf­fy”?

Komentarze