Maniak ocenia #111: "Jak poznałem waszą matkę" S09E07

MA­NIAK PI­SZE WSTĘP


W ze­szły po­nie­dzia­łek wy­emi­to­wa­no finał „Jak poz­na­łem waszą matkę” (któ­ry po­noć moc­no po­dzie­lił fa­nów, ale zna­jąc zbyt en­tu­zja­stycz­nie do wszyst­kie­go na­sta­wio­ne­go mnie, to pew­nie mi się spodo­ba), a ja wciąż je­stem na siód­mym od­cin­ku dzie­wią­te­go se­zo­nu. Co ozna­cza, że mam do nad­ro­bie­nia jesz­cze sie­dem­na­ście od­cin­ków (no bra­wo). Ale nic, trzy­mam się dziel­nie, uni­kam spo­ile­rów i po­wo­lut­ku, skru­pu­lat­nie oglą­dam.
Wśród już do­pie­ro obej­rza­nych prze­ze mnie od­cin­ków dzie­wią­te­go se­zo­nu zna­la­zło się kil­ka słab­szych. Cza­sem zu­peł­nie nie wy­ko­rzy­sta­no po­ten­cja­łu, cza­sem za­ser­wo­wa­no zwy­czaj­ny wy­peł­niacz. Zda­rza się. Ale czy w siód­mym od­cin­ku jest już le­piej?

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Tę od­sło­nę se­ria­lu za­ty­tu­ło­wa­no „No Qu­estion Asked”, czy­li „Żad­nych py­tań”. Ste­phen Lloyd („Bru­tal­ne prze­bu­dze­nie”), sce­na­rzy­sta, bawi się w niej mo­ty­wem przy­słu­gi, któ­rą na­le­ży wy­ko­nać, nie do­py­tu­jąc się o szcze­gó­ły.
W cen­trum od­cin­ka znaj­du­je się Mar­shall, któ­ry pro­si swych przy­ja­ciół, by usu­nę­li z te­le­fo­nu Lily fe­ral­ne­go smsa, mo­gą­ce­go spo­ro na­mie­szać w ich re­la­cjach. Ma­ją to wy­ko­nać bez­względ­nie, nie za­da­jąc żad­nych py­tań, tak jak kie­dyś Mar­shall zro­bił to dla nich. W tle prze­wi­ja się zaś prze­za­baw­ny wą­tek na­wie­dzo­ne­go po­ko­ju.
Mamy tu głów­nie nie­co mo­ra­li­stycz­ną opo­wieść o tym, że lep­sza od ry­wa­li­za­cji jest współ­pra­ca i to nią moż­na osią­gnąć cel naj­szyb­ciej. Po­da­no ją jed­nak w tak za­baw­nym, ko­me­dio­wym so­sie, że moż­na taki nie­co na­chal­ny dy­dak­tyzm twór­com wy­ba­czyć. Wszyst­ko dzię­ki na­praw­dę śmiesz­nym dia­lo­gom i świet­nym żar­tom sy­tu­acyj­nym. Lloyd po­nad­to w prze­my­śla­ny spo­sób się­ga po re­tro­spek­cje i ilu­stru­je obec­ne wy­da­rze­nia traf­ny­mi pa­ra­le­la­mi z prze­szło­ści.
Za­dba­no tak­że o roz­wój po­sta­ci. Wciąż wi­dzi­my jak do­ra­sta­ją Ro­bin i Bar­ney, co­raz bar­dziej się do sie­bie tym sa­mym zbli­ża­jąc, ale tak na­praw­dę naj­więk­szy po­stęp robi Mar­shall, po­dej­mu­jąc pod ko­niec bar­dzo od­waż­ny krok. Taka de­cy­zja sce­na­rzy­sty cie­szy, bo daje punkt wyj­ścia do in­te­re­su­ją­ce­go cią­gu dal­sze­go.

MA­NIAK O RE­ŻY­SE­RII


Re­ży­se­ru­je, jak wszyst­kie od­cin­ki tego se­zo­nu (i więk­szość se­ria­lu), Pa­me­la Fry­man. Znów sto­su­je wszyst­kie spraw­dzo­ne sit­co­mo­we za­bie­gi i pod wzglę­dem re­ali­za­tor­skim two­rzy uda­ny od­ci­nek. Szcze­gól­nie bawi pa­ro­dią nie­udol­nie wy­pro­du­ko­wa­nych pro­gra­mów te­le­wi­zyj­nych, któ­rą wy­ko­nu­je z wła­ści­wą iro­nią i dy­stan­sem.

MA­NIAK O AK­TO­RACH


Ak­tor­sko „No Qu­estions Asked” na­le­ży zde­cy­do­wa­nie do Ja­so­na Se­ge­la, któ­ry wcie­la się w Mar­shal­la. Ak­tor zna­ko­mi­cie po­ka­zu­je jego roz­ter­ki, do­da­jąc do nich obo­wiąz­ko­wy ko­me­dio­wy rys. Cięż­ko zro­bić to tak, by się ze so­bą nie gry­zło, ale Se­ge­lo­wi zde­cy­do­wa­nie się uda­je.
Jo­sho­wi Rad­no­ro­wi od­gry­wa­ją­ce­mu ro­lę Teda znów bra­ku­je nico cha­ry­zmy, choć trze­ba przy­znać, że w swo­ich sce­nach wy­pa­da cał­kiem nie­źle. Mimo, że jest to moim zda­niem naj­mniej cie­ka­wa z po­sta­ci, to dzię­ki grze Rad­no­ra ła­two po­czuć do niej sym­pa­tię.
Bar­dzo do­brze wy­glą­da­ją na ekra­nie in­te­rak­cje Ne­ila Pa­tric­ka Har­ri­sa (Bar­ney) oraz Co­bie Smul­ders (Ro­bin), któ­rzy da­ją z sie­bie ab­so­lut­nie wszyst­ko i dzię­ki temu praw­dzi­wie ba­wią.
Nie­zmien­nie wy­śmie­ni­ta jest Aly­son Han­ni­gan jako Lily i choć nie po­ja­wia się w szcze­gól­nie wie­lu sce­nach, to ab­so­lut­nie krad­nie wszyst­kie, w któ­rych ją wi­dzi­my. Zwłasz­cza ostat­nią.

MA­NIAK O TECH­NI­KA­LIACH


Od­ci­nek na­krę­co­no po­praw­nie, cał­kiem zgrab­nie go rów­nież zmon­to­wa­no. Nie­licz­ne efek­ty spe­cjal­ne, ce­lo­wo „kiep­skie”, po­tra­fią roz­ba­wić. Mu­zy­ka cał­kiem do­brze ilu­stru­je to co dzie­je się na ekra­nie.

MA­NIAK OCE­NIA


Siód­mym od­cin­kiem dzie­wią­te­go se­zo­nu „Jak poz­na­łem waszą matkę” wra­ca na do­bre tory i mam na­dzie­ję, że tak już po­zo­sta­nie do koń­ca. Oby.

DO­BRY

Komentarze

  1. Zostałeś nominowany (przez mnie :D) do Liebster blog awards :)

    http://raszka.blogspot.co.uk/2014/04/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, to bardzo miłe ;) Postaram się odpowiedzieć jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.