MANIAK NA WSTĘPIE
Drugi sezon „Arrow” rozpoczął się od porządkowania bałaganu, który pozostał po sezonie pierwszym, ustalania nowego status quo oraz delikatnego sugerowania kolejnych wątków, które zostaną podjęte w serialu. Na razie było więc w miarę spokojnie, trochę ekspozycyjnie — typowy pierwszy akt historii. Ale trzeba powoli ten pierwszy akt zakończyć i zacząć następny. Tak też dzieje się w czwartym odcinku drugiego sezonu serialu. Powoli historia zaczyna ruszać z miejsca i wiadomo już mniej więcej, w jakim kierunku może się dalej potoczyć. Czy jest to kierunek właściwy i czy twórcy nie zatoczą pewnego koła? Nie można tego stwierdzić na pewno, ale póki co, pomimo kilku oczywistych wad, dalsza część sezonu zapowiada się niezwykle interesująco.
MANIAK O SCENARIUSZU
Za scenariusz odpowiada Andrew Kreisberg, jedn z twórców serialu oraz Wendy Mericle („Gotowe na wszystko”). Odcinek został zatytułowany „Crucible”, czyli „Ciężka próba”. Oliver stara się rozpracować tajemniczą, zamaskowaną bohaterkę. Tymczasem na horyzoncie pojawia się gangster nazywany „Burmistrzem”. W retrospekcjach Oliver trafia na tajemniczy statek.
Bardzo dobrze rozwiązano sprawę enigmatycznej bohaterki — Black Canary. Queen szybko odkrywa jej prawdziwą tożsamość, a to pozwala scenarzystom ciekawie zabawić się pewnymi składnikami historii i wprowadzić nieco świeżości do serialu. Przede wszystkim jednak, daje im to okazję do rozwinięcia Black Canary i zmniejszenie dystansu, który dzielił ją zarówno od widza, jak i bohaterów serialu. Wychodzi, jak na arrowowe standardy, bardzo przyzwoicie.
Wątek Burmistrza trochę przy tym pierwszym blednie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że stanowi on raczej pewnego rodzaju tło dla pozostałych wydarzeń i pomaga popchnąć kilka elementów opowieści do przodu. Sam w sobie jest jednak zwyczajną „sprawą tygodnia”, którą główny bohater dość szybko rozwiązuje.
Retrospekcje natomiast mocno niepokoją i idą w naprawdę fascynującym kierunku, pokazując, że twórcy serialu mają jeszcze sporo asów w rękawie.
Jest też kilka wątków pobocznych. Znów przyglądamy się na chwile Sebastianowi Bloodowi i Isabel Rochev, czyli potencjalnym złoczyńcom tego sezonu. Rozwinięto zwłaszcza tego pierwszego, który wyraźnie ma ukryte zamiary. Mamy również zupełnie nie trafioną historię Laurel, która zmaga się z problemem alkoholowym — nie dość, że kiepsko ją napisano, to jeszcze niepotrzebnie odwraca ona uwagę od ważniejszych wątków. Ponadto, po raz kolejny zasygnalizowano też nieunikniony rozwój Roya Harpera.
Scenariusz nie jest idealny i znalazło się w nim kilka niepotrzebnych uproszczeń, czy nie do końca trafionych żartów, ale wady te rekompensują świetne sceny retrospekcji i intrygujący wątek Black Canary.
Reżyser, Eagle Egilsson, wywiązuje się ze swojego zadania poprawnie. Ma kilka ciekawych pomysłów, które widać choćby w interesująco zrealizowanej i zmontowanej sekwencji początkowej. Bardzo dobrze komponuje kadr, często delikatnie sugerując pewne elementy fabuły. Nie boi się też trochę dosadniej i bardziej sugestywnie pokazywać brutalnych scen. Tworzy odcinek w miarę spójny i trzymający w napięciu.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyser, Eagle Egilsson, wywiązuje się ze swojego zadania poprawnie. Ma kilka ciekawych pomysłów, które widać choćby w interesująco zrealizowanej i zmontowanej sekwencji początkowej. Bardzo dobrze komponuje kadr, często delikatnie sugerując pewne elementy fabuły. Nie boi się też trochę dosadniej i bardziej sugestywnie pokazywać brutalnych scen. Tworzy odcinek w miarę spójny i trzymający w napięciu.
MANIAK O AKTORACH
Stephen Amell dość dobrze wywiązuje się z zadania i umiejętnie lawiruje pomiędzy playboyem Queenem, sztywniakiem Arrowem oraz przerażonym Olliem z przeszłości. Zdarza mu się przenosić tę arrowową sztywność do pozostałych obliczy bohatera, ale cóż — taki już jego urok.
Jak zwykle znakomicie wypada Emilly Bett Rickards jako Felicity. Aktorka doskonale wie, kiedy ma być poważna, a kiedy z takiego tonu nieco spuścić. Jej gra jest przez to niezwykle płynna i lekka. Bardzo dobrze uzupełnia się z wcielajacym się w Diggle’a Davidem Ramseyem.
Występ Caity Lotz jest bardzo nierówny. Aktorka nie do końca sprawdza się w swojej bohaterskiej wersji, w której balansuje na krawędzi parodii, natomiast potrafi nieźle pokazać emocje postaci, gdy zdejmie maskę. Trochę to także wina scenariusza.
Kate Cassidy oczywiście znów mocno irytuje, strasząc mało zróżnicowanym zestawem min i monotonną intonacją.
O wiele lepiej niż w pierwszym odcinku sprawdza się Summer Glau jako Isabel Rochev, która tym razem zyskuje trochę pazura. Taką Summer zdecydowanie lubię.
Niezły jest także Kevin Alejandro, który powoli pokazuje drugie oblicze Sebastiana Blooda. Oblicze bardzo niepokojące.
Zadowala wcielający się gościnne w „Burmistrza” Clé Bennett („Lost Girl”) choć nie jest to rola szczególnie zapadająca w pamięć.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Zdjęcia są bardzo przyzwoite, ale trzeba przyznać, że nie idealne — sporo seriali innych stacji wygląda lepiej. Sprawdza się natomiast montaż — kiczowatych przejść między scenami jest tu raczej, w porównaniu z kilkoma innym odcinkami „Arrow” mniej, za to często widzimy naprawdę pomysłowe rozwiązania, poprawnie wprowadzone od strony technicznej. Scenografia potrafi czasami rozśmieszyć i jest bardzo nierówna. Dobrze wyglądają za to kostiumy, zwłaszcza Arrowa i Black Canary. Znakomita jest muzyka.
MANIAK OCENIA
„Arrow” znów nie jest idealne. Tak na dobrą sprawę, można znaleźć w „Crucible” sporo wad, ale na szczęście ma ten odcinek równie dużo zalet, które czynią seans bardzo przyjemnym. I nawet jeśli jest to przyjemność miejscami wstydliwa, to co z tego?
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.