MANIAK ZACZYNA
Poprzedni odcinek „Gingitsune” zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Ta niepozorna, familijna produkcja niesie ze sobą bardzo silny ładunek emocjonalny i jest pozycją ze wszech miar interesującą. Choć miłośnicy sporej ilości akcji mogą czuć się zawiedzeni, bo to anime bardziej skupiające się na postaciach i ich rozterkach, to każdy, kto lubi zanurzyć się w fikcyjnym świecie i niegroźny mu delikatny, moralizatorski ton, powinien czuć się usatysfakcjonowany. Zwłaszcza, że z odcinka na odcinek jest coraz lepiej.
Ostatnia odsłona serialu zostawiła widzów z małym zawieszeniem akcji, czym twórcy zasygnalizowali, że poza jednorazowymi opowieściami, pragną także pokazać pewien główny, wieloodcinkowy wątek. Jak wypada zatem dalszy ciąg?
MANIAK O SCENARIUSZU
Jak już wspomniałem, w piątym odcinku, zatytułowanym „Atatakai kisetsu” (『暖かい季節』; „Ciepła pora roku”) scenarzystka Amamiya Hitomi kontynuuje historię, którą rozpoczęła w poprzedniej odsłonie serialu. Oglądamy zatem przeplatane retrospekcjami poszukiwania Haru.
Amamiya bardzo dobrze kreśli relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Obserwujemy początki znajomości Makoto (nawiasem mówiąc, bardzo dobrze rozpisanej) i Satoru, a także jesteśmy świadkami niezwykle silnej więzi tego drugiego z Haru. Bardzo rozmyślnym zabiegiem jest wprowadzenie retrospekcji, wyjaśniających nie tylko kształtowanie się owej więzi, ale także całą genezę zadziornej posłanniczki japońskich bogów. Owe retrospekcje przedstawiają historię niezwykle wzruszającą, która doskonale uzupełnia się z tym, co dzieje się w teraźniejszości. Te dramatyczne elementy wzbogacone są oczywiście o humor — nienachalny i ładnie wpasowujący się w całość.
Ogólnie rzecz ujmując, odcinek poświęcony jest wartościom, które często gdzieś tam nam w naszym zabieganym życiu uciekają. Twórcy przekazują, że warto walczyć o to co się kocha, a także cieszyć się chwilą obecną. Robią to w sposób nienachalny, bardzo subtelny, a jednocześnie docierający do widza.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyser, Misawa Shin, przede wszystkim skupia się na wizualnym aspekcie odcinka. Bardzo pomysłowo operuje kolorystyką — w scenach w teraźniejszości dominują ciepłe barwy z przewagą pomarańczy, natomiast niezwykle wzruszające, momentami smutne retrospekcje są szarawe.
W jednym momencie reżyser decyduje się na zrezygnowanie z animacji i pokazuje kilka statycznych obrazów. Być może była to decyzja podyktowana budżetem produkcji, jednak mimo wszystko, taki zabieg dość dobrze wpisuje się w ideę retrospekcji pokazanych w odcinku.
Misawa skupia się na emocjach, co odbija się na tempie akcji. Pomimo to, anime śledzi się z zapartym tchem, ponieważ reżyser każdą scenę rozgrywa z niesamowitym wyczuciem.
Misawa skupia się na emocjach, co odbija się na tempie akcji. Pomimo to, anime śledzi się z zapartym tchem, ponieważ reżyser każdą scenę rozgrywa z niesamowitym wyczuciem.
MANIAK O AKTORACH
Aktorsko „Atatakai kisetsu” prawdziwie zachwyca. Użyczająca głosu głównej bohaterce Kanemoto Hisako doskonale moduluje głosem i brzmi niezwykle przekonująco, gdy wyraża stanowczość czy współczucie. Ani razu nie przerysowuje postaci, nie ujmując jej przy tym pewnego rodzaju dziecięcej naiwności.
Świetnie spisuje się także Miki Shin’ichirō w roli Gintarō. Jak zwykle wspaniale oddaje wszystkie cechy lisiego posłańca — przede wszystkim jego luźny, lekceważący stosunek do rzeczywistości.
Ono Kenshō jako Satoru wydaje się nieco wycofany i zamknięty w sobie, ale bardzo dobrze koresponduje to z tym, co dzieje się na ekranie. Jego minimalistyczne podejście do roli, trafnie wpisuje się w postać.
Genialnie gra Fujimura Ayumi. Jej Haru bywa zadziorna (do czego idealnie pasuje barwa głosu Fujimury), ale też urocza. Aktorce z powodzeniem udaje się oddać oba te oblicza małej lisiczki.
Przezabawny jest Seki Toshihiko jako ojciec Makoto. Naiwny, za wszelką cenę starający się być miły bohater jest w jego ujęciu znakomity.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Technicznie „Gingitsune” nadal trzyma poziom. Przede wszystkim zachwyca doskonała kreska. Przepiękne i niezwykle szczegółowe są tła. Bardzo ładnie wyglądają modele postaci, a autorzy zadbali także o nienaganną ekspresję bohaterów. Animacja jest płynna i całkiem niezła. Umiejętnie dopasowano do tego wszystkiego okazjonalne efekty komputerowe. Nastrój doskonale buduje muzyka.
MANIAK OCENIA
„Gingitsune” trzyma wysoki poziom. To wzruszające i ciekawe anime — w sam raz na miły wieczór.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.