MANIAK ZACZYNA
Czas na małe zmiany. Ponieważ mam straszne zaległości serialowe, a co za tym idzie również recenzjowe, zadecydowałem, że ograniczę liczbę seriali, które będę oceniał w dłuższych tekstach. Oznacza to, że od tej pory, pełne recenzje będę pisał tylko na temat tych tytułów, które zaliczam do czołówki moich ulubionych. Co zaś z pozostałymi?
Na te również znajdzie się miejsce — właśnie z ich powodu powstanie w ramach „Maniak ocenia” kącik „Seriale różne” którego pierwszą odsłonę właśnie czytacie. Będę w nim zamieszczał mini-recenzje wszystkich pozostałych seriali przeze mnie oglądanych (wyjątki uczynię dla ważniejszych odcinków, jak piloty czy finały sezonów). Struktura tych mini-recenzji pozostanie taka sama — opiszę więc wszystkie elementy danego odcinka od scenariusza po technikalia, z tym wyjątkiem, że w bardziej skondensowanej formie.
„REVENGE” S03E05
Tytuł: „Control” („Kontrola”)
Scenariusz: Ted Sullivan („Partnerki”)
Reżyseria: Allison Liddi-Brown
Motywem przewodnim odcinka jest tytułowa kontrola — jej utrata i próba odzyskania. W odcinku rozwijanych jest kilka wątków. Emily stara się zbadać sprawę wypadku Conrada i księdza Paula, Aiden realizuje własne zamiary, co do rodziny Graysonów, Margaux zbliża się do Jacka, a Patrick odkrywa intrygi Nolana. Powoli wszystko zaczyna się łączyć w jedną, fascynującą całość. Sporo tu ciekawie rozpisanych machinacji oraz fabularnych zwrotów. Nie zabrakło także skomplikowanych relacji miłosnych. W zdecydowanie ciekawym kierunku rozwijają się Emily oraz Patrick. Od strony reżyserskiej całość wygląda naprawdę przyzwoicie i trzyma w napięciu.
Nieźle wypadają też aktorzy, zwłaszcza Emily VanCamp (Emily Thorne) i Madeleine Stowe (Victoria Grayson), które znakomicie oddają wieloznaczność swych postaci. Świetna jest również Karine Vanasse w roli Margaux. Całkiem przyzwoicie grają Nick Wechsler (Jack) i Josh Bowman (Daniel). Henry Czerny jako Conrad Grayson pozostaje nieco manieryczny, ale jest także dość intrygujący. Zarzutów nie można mieć do Barry’ego Sloane’a w roli Aidena. Jak zwykle dobry jest Gabriel Mann jako Nolan. Podoba mi się też kreacja Justina Hartleya, który wciela się w Patricka. Mniej denerwująca niż zwykle jest Christa Allen jako Charlotte.
Technicznie odcinek wygląda dobrze. Kilka scen wypada szczególnie efektownie, bardzo ładna jest ogólna kolorystyka zdjęć. Znakomite są również stroje. Muzyka w udany sposób buduje nastrój.
DOBRY |
„THE BLACKLIST” S01E06
Tytuł: „Gina Zanetakos (No. 152)”
Scenariusz: Wendy West („Dexter”)
Reżyseria: Adam Arkin („Justified: Bez przebaczenia”)
Zaczyna się niewinnie — od sekwencji wprowadzającej przeciwnika odcinka. Następnie śledzimy niezwykle emocjonującą kontynuację końcowej sceny poprzedniej odsłony serialu — konfrontację Elizabeth oraz jej męża, Toma. Wspaniale rozegrana od strony scenariuszowej, idealnie wprowadza w nastrój niepewności, jaka ogarnia główną bohaterkę. Stanowi też ciekawe wprowadzenie w dalszy ciąg odcinka, mocno powiązany z główną fabułą i wątkiem Toma. Intryga nakreślona jest pierwszorzędnie, a jej rozwiązanie satysfakcjonuje, choć nie rozwiewa wszelkich wątpliwości. Bardzo dobrze rozwinięte są także relacje Elizabeth-Reddington.
Reżysersko Arkin radzi sobie świetnie — tworzy odcinek spójny i interesujący od strony realizatorskiej. Każda sekwencja pomyślana jest sensownie i razem stanowią one logiczną całość.
Jak zwykle aktorsko najlepiej sprawdza się James Spader, który genialnie oddaje na ekranie enigmatyczność Reddingtona. Wtóruje mu Megan Boone, bardzo wiarygodnie pokazując emocje swojej bohaterki, Elizabeth. Przyzwoicie gra także, wcielajacy się w Toma, Ryan Eggold, choć zdarzają mu się słabsze sceny. Fantastycznie radzi sobie Margarita Levieva („Revenge”) — przypada jej rola tytułowej Giny Zanetakos i trzeba przyznać, że jest wprost stworzona dla niej.
Technicznie w „The Blacklist” bez zmian. Zdjęcia i montaż robią wrażenie, choreografia walk zadowala, a piosenki, towarzyszące widzowi w kluczowych scenach, dobrano idealnie. Trochę odstają od tego stworzone na potrzeby serialu kompozycje Dave’a Portera i Jamesa S. Levine’a, ale cóż — nie ma rzeczy doskonałych.
DOBRY |
„HOSTAGES” S01E06
Tytuł: „Sister’s Keeper” („Opiekun siostry”)
Scenariusz: Jennifer Schuur („Hannibal”, „Hellcats”)
Reżyseria: David Von Ancken ("Californication”, „Hell on Wheels”)
Scenariuszowo Schuur wyniosła „Hostages” na nowe… niziny. Inaczej tego się ująć niestety nie da. Zaczyna się od niepotrzebnej, ekspozycyjnej przemowy głównej bohaterki, a następnie na drodze Sandersów i przetrzymujących ich terrorystów pojawia się kolejne utrudnienie — do domu wpada z wizytą stuknięta siostra Ellen. Zupełnie to niepotrzebne i zbędne, ale przede wszystkim taki zabieg w bardzo sztuczny sposób buduje napięcie i rozwleka akcję. W tle są co prawda kolejne intrygi polityczne czy dość interesujące historie napastników, ale to wszystko stanowi tylko tło głównej historii, która zupełnie nie porywa i jest bardzo mało wiarygodna.
Reżyser także zawodzi. Oczywiście w pewnej części jest ograniczony kiepskim scenariuszem, ale nawet sceny, które w założeniach miały być ciekawsze, realizuje jak najmniejszą liczbą środków, przez co efekt jest zwyczajnie kepski.
Aktorzy oczywiście starają się jak mogą. Prym wiodą tu Toni Collette jako Ellen, Ted Donovan jako jej mąż i Dylan McDermott jako agent Duncan Carlisle. Niezłe są też występy Rhysa Coiro i Sandrine Holt — aktorów, wcielających się w pozostałych napastników. Standardowo kiepscy są najmłodsi — Mateus Ward i Quinn Shephard. Nie sprawdza się także gościnnie występująca Nina Arianda („O północy w Paryżu”), która odgrywa siostrę Ellen. Przerysowuje rolę, czyniąc swą postać raczej śmieszną, niż tragiczną.
Technicznie też nie jest szczególnie. Zdjęcia, udały się tylko częściowo, choć montażowo jest całkiem całkiem. Kiepska jest za to muzyka, która zupełnie nie buduje nastroju — wręcz przeciwnie, niszczy go. Pomijając fakt, że i tak tego nastroju jest tu niewiele.
SŁABY |
„REVOLUTION” S02E06
Tytuł: „Dead Man Walking” („Chodzący trup”, odwołanie do filmu „Przed egzekucją”)
Scenariusz: Trey Callaway („CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku”) i Paul Grellong („Terra Nova”)
Reżyseria: Steve Boyum („Nie z tego świata”)
Podobnie, jak w poprzednich odcinkach, tu również śledzimy kilka wątków.
Przyglądamy się Neville’owi, który pragnie odbić syna z rąk Patriotów, ale czeka go niemiła niespodzianka. Scenarzyści nie zawodzą i przygotowują kilka bardzo ciekawych zwrotów akcji, mocno trzymając w napięciu. Pokazują Neville’a od intrygującej strony, po raz kolejny podkreślając złożoność jego charakteru. Zadowala także wgląd w historię towarzyszącej bohaterowi Allenford.
Nie mniej emocjonująco jest w Willoughby, gdzie Patrioci odkrywają plan Monroe. Robi się gorąco, a poszczególne postaci zmuszone zostają do tego, by przemyśleć, komu tak naprawdę są lojalni. Twórcy udowadniają, że nie lekceważą wydarzeń z poprzednich odcinków i budując ten wątek dość rozważnie je wykorzystują, dodatkowo pogłębiając historię poprzez pokazanie przeszłości Monroe i tego, co go ukształtowało. A całość wieńczą świetną, choć nie do końca niespodziewaną końcówką.
Bardzo dobrze realizuje to wszystko reżyser. W przemyślany sposób operuje zbliżeniami i bardzo dobrze akcentuje emocje. Nieźle wychodzą mu także sceny akcji.
Aktorsko jest tak jak zawsze. Genialnie spisuje się oczywiście Giancarlo Esposito, jak zawsze bez zarzutu oddając wieloznaczność Neville’a. J. D. Prado jako Jason wypada nawet nawet, ale to tylko dlatego, że ma tym razem rolę tępej maszyny do zabijania. Nicole Ari Parker dobrze sprawdza się jako Allenford i wiarygodnie oddaje dramat swej postaci. Udany jest też występ Elizabeth Mitchell, która przekonująco pokazuje rozterki Rachel. Znakomici są Billy Burke (Miles) i David Lyons (Monroe). Na horyzoncie pojawia się też Željko Ivanek („Układy”) i już wprowadza niepokój.
Od strony technicznej na pewno można pochwalić bardzo dobrą pracę kamery. Montaż jest poprawny — co prawda, dość szybki w scenach akcji, ale na szczęście nie czyni to ich chaotycznymi. Zadowalają: charakteryzacja i scenografia.
DOBRY |
„THE CRAZY ONES” S01E06
Tytuł: „Hugging the Now” („Obejmując teraźniejszość”)
Scenariusz: Ryan Raddatz („1600 Penn”)
Reżyseria: Fred Savage („Współczesna rodzina”)
Simon dostaje nominację do nagrody dla najlepszego reklamodawcy roku. Jednym ze współnominowanych jest dawna miłość Sydney — Josh Hayes. Tymczasem agencja szykuje reklamę dla firmy farmaceutycznej, produkującej pigułki dla mężczyzn z problemem z erekcją.
Wątki poprowadzone są ciekawie i atrakcyjnie. Scenariusz pełen jest niewybrednych i inteligentnych żartów oraz typowej dla Davida Kelleya, twórcy serialu, ironii — nie tylko w dialogach, ale również w przebiegu akcji. Najważniejsze są jednak problemy, które odcinek podejmuje (przemijanie czy wykorzystywanie czyichś uczuć dla własnych celów) oraz wynikający z ich poruszenia rozwój postaci Sydney oraz Simona. Są też miłe nawiązania dla fanów Sary Michelle Gellar i „Buffy”.
Reżysersko jest poprawnie. Savage dość dobrze prowadzi ekipę i aktorów, a także umiejętnie akcentuje ważne dla odcinka symbole.
Aktorsko jak zwykle ponad wszystkich wybija się Williams, który niczym się nie przejmuje i ani razu nie wciska aktorskich hamulców. Kreacja Simona jest przez to specyficzna, ale też niesamowicie porywająca. Dobrą robotę wykonuje również Gellar jako Sydney, dobra zarówno w komediowych momentach, jak i tych spokojniejszych, bardziej dramatycznych. Idealnie uzupełniają ten duet James Wolk (Zach) Richard Linklater (Andrew) oraz Amanda Setton (Lauren). Całkiem przyzwoicie wypada również gościnnie występujący Michael Landes („Upstairs, downstairs”) w roli Josha Hayesa.
Zdjęcia są bardzo udane, a na pochwałę zasługuje także porządnie wykonany montaż. Ciekawe jest wykorzystanie utworów muzycznych, które dobrze akcentują poszczególne elementy fabuły.
DOBRY |
„ELEMENTARY” S01E06
Tytuł: „An Unnatural Arrangement” („Układ wbrew naturze”)
Scenariusz: Cathryn Humpris („Ringer”)
Reżyseria: Christine Moore („Zaprzysiężeni”, „Anatomia prawdy”)
Odcinek kręci się wokół niezmiernie frapującej sprawy, która pozwala ciekawie rozwinąć kilku bohaterów. Całość zaczyna się od napadu na żonę Gregsona. Napastnik z bronią w ręku poszukuje policjanta, na szczęście kobiecie udaje się obronić. Okazuje się jednak, że nic nie jest takie, jakim się na początku wydawało.
Sprawa kryminalna pomyślana jest naprawdę znakomicie. Sporo tu typowych dla kryminałów zabiegów — jest mylenie tropów, są bardzo dobrze pomyślane zwroty akcji i wreszcie ciekawe rozwiązanie. Tyle wystarczy, by skutecznie przykuć do ekranu, ale oczywiście na tym scenarzystka się nie zatrzymuje. Dorzuca pierwszorzędnie rozpisane relacje Holmesa i Watson, mocno akcentując rolę tej drugiej i powoli czyniąc z niej równorzędnego partnera dla Sherlocka. Bardzo dobry jest też wątek samego Gregsona i jego psującego się związku z żoną. Być może niektórzy zarzucą mu banalność, ale moim zdaniem świetnie ujęto tu problemy małżeńskie, a jednocześnie nie odebrano bohaterowi nadziei na poprawę. Całość odcinka oczywiście okraszona jest genialnymi dialogami.
Reżyserka umiejętnie buduje klimat tajemniczości. Ma kilka trafnych pomysłów i w większości poprawnie komponuje kadr (zdarza jej się zaledwie kilka błędów). Bezbłędnie zamyka odcinek bardzo nastrojową sceną.
Jonny Lee Miller nie rozczarowuje i znów gra znakomicie. Sherlock w jego interpretacji to naprawdę intrygująca postać. Podobnie jest z wcielającą się w Joan Watson Lucy Liu. Prawdziwy aktorski popis daje jednak Aidan Quinn jako podłamany, zmęczony, ale zdeterminowany Gregson. Dobrze gra również gościnne wcielająca się w żonę Gregsona Talia Balsam („Mad Men”). Wiarygodnie pokazuje ona emocje tej silnej i niezależnej kobiety. Druga z aktorek gościnnych, Sarah Wynter („24 godziny”) podobnie sprawdza się w porządku.
Zdjęcia zrealizowano właściwie i w miarę logiczno połączono je montażem. W scenografię włożono sporo pracy, co bardzo cieszy. Dobre są również dźwięk i muzyka, choć tej ostatniej mogłoby być więcej.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.