MANIAK ZACZYNA
„Angel and Faith” jako część komiksowego dziewiątego sezonu „Buffy: The Vampire Slayer” pod wieloma względami przewyższała serię główną. Christos Gage znakomicie sprawdził się na stanowisku scenarzysty, a Rebekah Isaacs stworzyła prześliczną, nieco kreskówkową oprawę graficzną. Teraz ekipa ta przeszła do głównego tytułu dziesiątego sezonu. Komiks „Angel and Faith” dostał się zaś w ręce Victora Gischlera, który napisał całkiem niezłą miniserię, skupiającą się na Spike’u oraz Willa Conrada, który pracował nad kilkoma historiami w świecie „Serenity”.
Poza twórcami, zmienia się także struktura samej opowieści. Ponieważ w finale poprzedniego sezonu drogi Angela i Faith rozeszły się, w komiksie nie śledzimy ich wspólnych przygód. Zamiast tego Gischler zmuszony jest podzielić opowieść na dwa, przeplatające się ze sobą wątki główne — jeden skupiający się na wampirze z duszą, a drugi na zbuntowanej pogromczyni. Jak to wszystko wychodzi w praniu?
MANIAK O SCENARIUSZU
Jak już wspomniałem, obserwujemy dwie historie. Jesteśmy więc świadkami tego, co dzieje się z Angelem w Londynie, a co za tym idzie, śledzimy konsekwencje finału poprzedniej odsłony serii. Przyglądamy się też działaniom Faith w San Fransisco i jej pracy dla Kennedy. Gischler dość sprawnie przeplata te dwa wątki, tak by ani na chwilę nie znudzić czytelnika. Każda z historii ma nieco inną rolę, ale obie czyta się z wielką przyjemnością.
Kluczowa dla dalszego rozwoju serii wydaje się być, przynajmniej na razie, część poświęcona Angelowi. Gischler, świadom tego, co wydarzyło się ostatnio, doskonale rozwija ten wątek, pokazując szereg zmian, jakie zaszły w Londynie. Przede wszystkim jednak, sygnalizuje nowe niebezpieczeństwo, z jakim będzie musiał zmierzyć się główny bohater. Jest tajemniczo i niepokojąco, a historia ma spory potencjał, który, mam nadzieję, zostanie dobrze wykorzystany. Po drodze jest kilka mniejszych lub większych zaskoczeń, a także odrobina specyficznego humoru.
W przypadku części poświęconej Faith, Gischler przygotowuje mały crossover z główną serią dziesiątego sezonu. Wydarzenia, pokazane już w pierwszym numerze „Buffy” pokazuje tym razem z perspektywy Faith. Tu, bardziej niż na rozwijaniu mitologi, skupia się na postaci i ukazuje ją w całkiem ciekawym świetle. Szczególnie wzruszający jest moment, w którym dochodzi do ponownego spotkania Gilesa i Buffy.
Pierwszy numer „Angel and Faith” jest doskonały pod względem dialogów. Brzmią naturalnie i nie są w żadnym momencie wymuszone — czyta je się niezwykle płynnie i przyjemnie.
Kluczowa dla dalszego rozwoju serii wydaje się być, przynajmniej na razie, część poświęcona Angelowi. Gischler, świadom tego, co wydarzyło się ostatnio, doskonale rozwija ten wątek, pokazując szereg zmian, jakie zaszły w Londynie. Przede wszystkim jednak, sygnalizuje nowe niebezpieczeństwo, z jakim będzie musiał zmierzyć się główny bohater. Jest tajemniczo i niepokojąco, a historia ma spory potencjał, który, mam nadzieję, zostanie dobrze wykorzystany. Po drodze jest kilka mniejszych lub większych zaskoczeń, a także odrobina specyficznego humoru.
W przypadku części poświęconej Faith, Gischler przygotowuje mały crossover z główną serią dziesiątego sezonu. Wydarzenia, pokazane już w pierwszym numerze „Buffy” pokazuje tym razem z perspektywy Faith. Tu, bardziej niż na rozwijaniu mitologi, skupia się na postaci i ukazuje ją w całkiem ciekawym świetle. Szczególnie wzruszający jest moment, w którym dochodzi do ponownego spotkania Gilesa i Buffy.
Pierwszy numer „Angel and Faith” jest doskonały pod względem dialogów. Brzmią naturalnie i nie są w żadnym momencie wymuszone — czyta je się niezwykle płynnie i przyjemnie.
MANIAK O RYSUNKACH
Trzeba powiedzieć jasno: styl Willa Conrada jest zupełnie inny od kreskówkowego stylu Rebeki Isaacs. Bynajmniej jednak to nie oznacza, że jest gorszy. Wręcz przeciwnie. Rysunki są mroczniejsze (co doskonale pasuje do „Angela”) i mają bardziej realistyczny ton. Conrad umiejętnie oddaje również podobieństwo większości postaci do aktorów, którzy odgrywali je w serialu. Jego prace są bardzo szczegółowe — perfekcyjnie oddaje ekspresję bohaterów, starannie przygotowuje tła i dba o to, by rysunki nie były zbyt statyczne. Uważni znajdą, co prawda, kilka mniejszych niedoróbek, ale nie są one na tyle poważne, by psuły ogólny odbiór komiksu.
Dobrze ze swojego zadania wywiązuje się również Michelle Madsen, która z powodzeniem nanosi kolory na prace Conrada. Świetnie pasują one do rysunków, dzięki czemu efekt końcowy sprawia pozytywne wrażenie.
Dobrze ze swojego zadania wywiązuje się również Michelle Madsen, która z powodzeniem nanosi kolory na prace Conrada. Świetnie pasują one do rysunków, dzięki czemu efekt końcowy sprawia pozytywne wrażenie.
MANIAK OCENIA
Nowi twórcy pokazują pierwszym numerem, że są właściwymi ludźmi na właściwych stanowiskach. Początek sezonu jest ciekawy i intrygujący — oby reszta także taka była.
DOBRY |
PS. To już ostatnia notka z okazji Miesiąca Whedona. Kolejna odsłona wydarzenia dopiero za rok, ale oczywiście nie oznacza to że nie pojawią się na blogu okołowhedonowe teksty. Szersze podsumowanie akcji w poniedziałek.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.