Maniak podsumowuje tydzień #40

FIL­MY


Nowy film od Stu­dia Ghi­bli


Stu­dio Ghib­li szy­ku­je opar­ty na książ­ce Joan G. Ro­bin­son pt. „When Mar­nie Was The­re” (”Gdy by­ła tam Mar­nie”; zda­je się, że nie wy­da­no jej po pol­sku) film ani­mo­wa­ny, za­ty­tu­ło­wa­ny „O­mo­ide no Mar­nie” (『思い出のマーニー』; „Mar­nie ze wspo­mnie­ń”). Bę­dzie to pierw­sza pro­duk­cja stu­dia, któ­ra sku­pi się na dwóch, żeń­skich bo­ha­ter­kach. Gło­su uży­czą im: Ta­kat­su­ki Sara (高月彩良) gra­ją­ca obec­nie w se­ria­lu „Black Pre­si­dent” oraz zna­na z se­ria­lu „Ama-chan” (『あまちゃん』) Ari­mu­ra Ka­su­mi (有村架純). Dla obu bę­dzie to pierw­sza pra­ca w cha­rak­te­rze ak­to­rek gło­so­wych.
Po­nad­to, bę­dzie to tak­że pierw­sza peł­no­me­tra­żo­wa ani­ma­cja od Ghib­li, w któ­rą w ża­den spo­sób nie bę­dzie za­an­ga­żo­wa­ny ża­den z dwóch współ­za­ło­ży­cie­li stu­dia: ani Miy­aza­ki Hay­ao (宮崎駿), któ­ry od­szedł na eme­ry­tu­rę, ani Ta­ka­ha­ta Isao (高畑勲). Rów­nież po raz pierw­szy w ani­ma­cji Ghi­bli, pio­sen­ka prze­wod­nia zo­sta­nie za­śpie­wa­na w ca­ło­ści po an­giel­sku (bę­dzie to „Fi­ne On The Out­si­de” Pri­scil­li Ahn).
Po­wieść opo­wia­da hi­sto­rię Anny — sa­mot­nej dziew­czyn­ki wy­cho­wu­ją­cej się w ro­dzi­nie za­stęp­czej, któ­ra pew­ne­go lata zo­sta­je wy­sła­na do ma­łej wio­ski na za­cho­dzie An­glii. Za­przy­jaź­nia się tam z ta­jem­ni­czą Mar­nie i do­wia­du­je się spo­ro o jej prze­szło­ści. Z po­cząt­ku ich roz­mo­wy są nie­zręcz­ne, ale z cza­sem sta­ją się co­raz żyw­sze. Wkrót­ce oka­zu­je się, że łą­czy je nie tyl­ko sa­mot­ność.
W ani­ma­cji ak­cja zo­sta­nie prze­nie­sio­na na japoń­ską wy­spę Hok­ka­idō. Ta­kat­su­ki uży­czy gło­su An­nie (杏奈) na­to­miast Ari­mu­ra — Mar­nie. Za sce­na­riusz i re­ży­se­rię bę­dzie od­po­wia­dał Yone­bay­ashi Hi­ro­ma­sa (米林宏昌), au­tor „Ta­jem­ni­cze­go świa­ta Ariet­ty” (『借りぐらしのアリエッティ』). Jak mó­wi:
Naj­wspa­nial­sze w po­wie­ści są roz­mo­wy Anny i Mar­nie. Za ich po­śred­nic­twem, w ser­cach obu dziew­czy­nek za­czy­na­ją po­wo­li za­cho­dzić zmia­ny.
Film ten bę­dzie dla Stu­dia Ghi­bli na pew­no wiel­kim wy­zwa­niem, ale rów­no­cze­śnie brzmi tak cie­ka­wie, że ma bar­dzo du­żą szan­sę stać się hi­tem — po­mi­mo bra­ku udzia­łu Miy­aza­kie­go i Ta­ka­ha­ty.

„In Your Eyes” do­stęp­ne w In­ter­ne­cie


Nie oby­ło­by się bez wia­do­mo­ści zwią­za­nej z Jos­sem Whe­do­nem — w koń­cu to jego mie­siąc. Film „In Your Eyes” w re­ży­se­rii Bri­na Hil­la, do któ­re­go na­pi­sał sce­na­riusz wła­śnie Whe­don, moż­na w ce­nie 5 do­la­rów obej­rzeć w In­ter­ne­cie. Wy­star­czy wejść na  stro­nę. A zresz­tą po­słu­chaj­cie, co ma do po­wie­dze­nia sam sce­na­rzy­sta:


To co? Bie­rze­cie?

Pierw­sza za­po­wiedź „Za­gi­nio­nej dziew­czy­ny”


Po­ja­wi­ła się pierw­sza za­po­wiedź naj­now­sze­go fil­mu Da­vi­da Fin­che­ra, któ­ry opar­ty bę­dzie na re­cen­zo­wa­nej prze­ze mnie ja­kiś czas temu po­wie­ści pt. „Za­gi­nio­na dziew­czy­na”.


Za­po­wiedź wy­glą­da bar­dzo do­brze i ma świet­ną at­mos­fe­rę. Wszyst­ko wska­zu­je na to że Fin­cher do­star­czy nam ko­lej­ne­go nie­zwy­kłe­go fil­mu. Mam ta­ką na­dzie­ję, bo książ­ka zde­cy­do­wa­nie za­słu­gu­je na do­brą ad­ap­ta­cję.

Zwia­stun „Bat­man: As­sault on Ar­kham”


Uka­zał się pierw­szy zwia­stun ani­ma­cji pt. „Bat­man: As­sault on Ar­kham”, osa­dzo­nej w tym sa­mym świe­cie, w któ­rym roz­gry­wa­ją się gry z se­rii Ar­kham:


Fa­bu­lar­nie nie za­po­wia­da się ja­koś szcze­gól­nie, ale z dru­giej stro­ny, fa­bu­ła nie by­ła też naj­moc­niej­szą stro­ną gier. Czy osta­tecz­nie bę­dzie to do­bra ani­ma­cja — prze­ko­na­my się na je­sie­ni.

Wy­wiad z Za­ckiem Sny­de­rem


Zack Sny­der udzie­lił ob­szer­ne­go wy­wia­du dla ma­ga­zy­nu For­bes, w któ­rym mię­dzy in­ny­mi opo­wia­da o przy­go­to­wy­wa­nej kon­ty­nu­acji „Czło­wie­ka ze sta­li”. A że nie był­bym so­bą, gdy­bym go nie prze­tłu­ma­czył, oto i on:
Kie­dy zo­sta­łeś fa­nem Bat­ma­na i ogól­nie ko­mik­sów? Czy by­ło to w po­ło­wie lat osiem­dzie­sią­tych, kie­dy uka­za­ły się „Pow­rót Mrocz­ne­go Ry­ce­rza” i „Straż­ni­cy” — dwa ko­mik­sy, o któ­rych czę­sto mó­wisz z uwiel­bie­niem?

Dzie­ło Fran­ka Mil­le­ra po­ka­za­ło mi, że ko­mik­sy, Bat­man w szcze­gól­no­ści, mo­gą od­zwier­cie­dlać pew­ne po­li­tycz­ne i spo­łecz­ne idee — wcze­śniej nie my­śla­łem, że to moż­li­we. Na „Straż­ni­ków” pa­trzę oczy­wi­ście tak samo, tzn. jako na ko­miks, któ­ry rzu­ca pew­ne świa­tło na, po­wie­dział­bym, na­szą rze­czy­wi­stość, ale robi to za po­mo­cą me­ta­fo­ry i ko­mik­so­wej mi­to­lo­gii.
Taki był dla mnie „Pow­rót Mrocz­ne­go Ry­ce­rza”. Kie­dy go prze­czy­ta­łem, oczy­wi­ście wie­dząc, kim jest Bat­man i jaka to po­stać, po­czu­łem, że z tego mo­że być wspa­nia­ły film. Za­czy­na­łem wte­dy stu­dia i nie by­łem pe­wien jak to wszyst­ko się uło­ży. W każ­dym ra­zie, to nor­mal­ne, że na stu­diach ma­rzy się o ta­kich rze­czach: „Bo­że, je­śli uda­ło­by mi się kie­dyś na­krę­cić film o Bat­ma­nie, ale by­ło­by su­per!”
Oczy­wi­ście rze­czy­wi­stość póź­niej ta­kie ma­rze­nia we­ry­fiku­je, ale to nie­sa­mo­wi­te, że dla mnie ca­łość ro­ze­gra­ła się wła­śnie tak, jak się roze­gra­ła. Za ta­kie rze­czy trze­ba być na­praw­dę wdzięcz­nym, a jed­no­cze­śnie na­le­ży ko­rzy­stać z róż­nych moż­li­wo­ści. Nie chcę po­wie­dzieć, że trze­ba je mak­sy­mal­nie wy­eks­plo­ato­wać, ale w pew­nym sen­sie trze­ba przy­jąć wy­zwa­nie i wpro­wa­dzać te moż­li­wo­ści w ży­cie… Cho­dzi o to że­by spró­bo­wać od­two­rzyć to uczu­cie, ja­kie prze­ży­wa­ło się wte­dy, gdy pierw­szy raz prze­czy­ta­ło się da­ną rzecz. Za­wsze mó­wię to o „Straż­ni­kach” — kie­dy ich pierw­szy raz prze­czy­ta­łem, za­re­ago­wa­łem w okre­ślo­ny, emo­cjo­nal­ny spo­sób, co sta­ra­łem się od­dać, two­rząc film. To by­ło kon­kret­ne uczu­cie i my­ślę, że za nim i za zwią­za­ny­mi z nim po­my­sła­mi po­dą­ża­łem.
Uwa­żam, że po­dob­ne moż­li­wo­ści ist­nie­ją w przy­pad­ku Bat­ma­na i Su­per­ma­na. Ci bo­ha­te­ro­wie uczą nas o nas sa­mych. Bat­man, po fil­mach Chri­sa i ca­łej ki­no­wej hi­sto­rii tej po­sta­ci, mo­że w pe­wien spo­sób przejść do na­sze­go świa­ta i być kimś re­al­nym, a nie zwy­kłą ka­ry­ka­tu­rą. Mo­że nam opo­wie­dzieć o na­szym spo­łe­czeń­stwie i o tym, jak ży­je­my. On i jego mo­ral­ność na nas wpły­wa­ją. Su­per­man mo­że mniej, ale Bat­man z ca­łą pew­no­ścią nas głę­bo­ko od­zwier­cie­dla.

Su­per­man to ide­ał, do któ­re­go dą­ży­my, a Bat­man to ktoś, kim je­ste­śmy. Ktoś, kto od­zwier­cie­dla na­szą oso­bo­wość.

Zga­dzam się stu­pro­cen­to­wo. My­ślę, że tra­fiłeś w sed­no.

Czy kie­dy za­trud­nio­no cię przy „Czło­wie­ku ze sta­li” po­my­śla­łeś so­bie, że mo­że uda ci się tak­że zre­star­to­wać fil­mo­we­go Bat­ma­na?


Szcze­rze mó­wiąc, to kie­dy za­koń­czy­li­śmy „Czło­wie­ka ze sta­li” i za­czę­li­śmy roz­mo­wy na te­mat ko­lej­ne­go fil­mu, za­czą­łem de­li­kat­nie su­ge­ro­wać, że faj­nie by­ło­by skon­fron­to­wać Su­per­ma­na z Bat­ma­nem. Na pierw­szym spo­tka­niu za­py­ta­łem: „Mo­że Bat­ma­n?” Mo­że na koń­cu dru­gie­go fil­mu do domu Bru­ce­’a Way­ne­’a do­star­czo­ny zo­sta­nie kryp­to­nit, czy coś w tym ro­dza­ju? I wte­dy by­śmy go po raz pierw­szy zo­ba­czy­li. Ale jak już się ta­ką rzecz wy­po­wie na głos, to wia­do­mo… Je­steś na spo­tka­niu do­ty­czą­cym fa­bu­ły fil­mu i roz­ma­wiasz o tym, z kim po­wi­nien zmie­rzyć się Su­per­man po tym, jak wal­czył z po­tęż­nym za­gro­że­niem z ko­smo­su; z Zo­dem, w za­sa­dzie kimś tak samo sil­nym, po­cho­dzą­cym z tej sa­mej pla­ne­ty i wal­czą­cym na na­szym te­re­nie… Kto na­stęp­ny? No i jak już się raz wy­po­wie coś na głos, to cięż­ko się już wy­co­fać. Kie­dy po­wie się: „To mo­że Bat­ma­n?”, zda­je się wte­dy spra­wę, że to świet­ny po­mysł. Coś jesz­cze? Co mo­że to prze­bić? Wca­le nie chcę przez to po­wie­dzieć, że przy­ją­łem po­sa­dę przy „Czło­wie­ku ze sta­li”, że­by w ten spo­sób pod­stęp­nie do­rwać się do Bat­ma­na. Do­pie­ro wte­dy, gdy za­czą­łem roz­my­ślać nad tym, z kim mógł­by się zmie­rzyć Su­per­man, na ho­ry­zon­cie po­ja­wił się Bat­man.

W tym roku oczy­wi­ście przy­pa­da sie­dem­dzie­sią­ta pia­ta rocz­ni­ca opu­bli­ko­wa­nia pierw­szej hi­sto­rii z Bat­ma­nem. Kie­dy kon­ty­nu­acja „Czło­wie­ka ze sta­li” tra­fi do kin, ob­cho­dzić bę­dzie­my sie­dem­dzie­się­cio­pie­cio­le­cie Won­der Wo­man. W tym roku mamy też czter­dzie­stą rocz­ni­cę pierw­szej ak­tor­skiej wer­sji Won­der Wo­man, czy­li fil­mu te­le­wi­zyj­ne­go dla sta­cji ABC z Ca­thy Lee Cros­by w roli głów­nej. Po­nad­to, kon­ty­nu­acja „Czło­wie­ka ze sta­li” wej­dzie do kin w trzy­dzie­stą pią­tą rocz­ni­cę pierw­sze­go fil­mu o Su­per­ma­nie z Chri­sto­phe­rem Re­eve­’em. Z pro­duk­cją wią­że się więc spo­ro rocz­nic i mnó­stwo hi­sto­rii. Czy zda­wa­łeś so­bie spra­wę, jak zna­czą­ce bę­dą ter­mi­ny, zwią­za­ne z tym fil­mem? I że pierw­szy film, w któ­rym zo­sta­nie po­ka­za­ne i ugrun­to­wa­ne więk­sze fil­mo­we uni­wer­sum DC, uka­że się w tak waż­nym dla każ­de­go cza­sie?

Wła­śnie ob­cho­dzi­li­śmy sie­dem­dzie­sią­tą pią­tą rocz­ni­cę Su­per­ma­na — eks­cy­tu­ją­cą, a dla mnie na­praw­dę nie­sa­mo­wi­tą. Tak samo nie­sa­mo­wi­te są dla mnie rocz­ni­ce Bat­ma­na i Won­der Wo­man. Fa­scy­nu­ją­ce jest rów­nież to, że, na ra­zie na po­trze­by prób, pra­cu­je­my nad ko­stiu­ma­mi. Jest Bat­man i Su­per­man. Na ra­zie Bena i Hen­ry­’e­go za­stę­pu­ją du­ble­rzy, że­by zo­ba­czyć jak te ko­stiu­my wy­glą­da­ją. Sto­ją ra­zem w jed­nym ka­drze, a za­raz obok nich Won­der Wo­man. Po­mi­mo, że to pró­by, nie da się nie krzyk­nąć: „Łał, to sza­lo­ne”. To nie tyl­ko pierw­szy raz, kie­dy ich wi­dzę, ale też pierw­szy raz, kie­dy ra­zem za­ist­nie­ją na ekra­nie. To po­waż­na rzecz. Na­wet sami Bat­man i Su­per­man, sto­ją­cy obok sie­bie, to coś im­po­nu­ją­ce­go. Kie­dy stoi się na­prze­ciw ta­kiej dwój­ki i Won­der Wo­man, czu­je się wa­gę iko­no­gra­fii, wy­le­wa­ją­cej się poza kar­ty ko­mik­su. To sza­lo­ne. Ale też przy­jem­ne. Zro­bi­łem na­wet zdję­cie i mam je w swo­im ar­chi­wum, po­nie­waż po­my­śla­łem, że war­to coś ta­kie­go za­cho­wać, mo­że coś bę­dzie war­te! [śmiech]

Fani za­sta­na­wia­ją się nad tym, kie­dy zo­ba­czą oficjal­ne zdję­cia ko­stiu­mów. Plot­ki mó­wią że jesz­cze tego lata, inne, że do­pie­ro w przy­szłym roku. Mo­żesz nam po­wie­dzieć, czy na­praw­dę bę­dzie­my mu­sie­li cze­kać od sze­ściu do dwu­na­stu mie­się­cy, czy mo­że zo­ba­czy­my je wcze­śniej?

Nie­ste­ty sam nie znam ter­mi­nów… Po­nie­waż do pre­mie­ry fil­mu po­zo­sta­ło spo­ro cza­su, cięż­ko znać do­kład­ne daty. To wszyst­ko wią­że się ze stra­te­gia­mi mar­ke­tin­go­wy­mi dla fil­mu. Chciał­bym, by wszy­scy mo­gli od razu to zo­ba­czyć, ale to nie­moż­li­we. Zro­bi­łem zdję­cie, wła­śnie pa­trzę na nie w moim biu­rze. Wisi na ścia­nie, jest wspa­nia­łe, im­po­nu­ją­ce, na­praw­dę. My­ślę so­bie: „Bo­że, chcę na­tych­miast wrzu­cić to zdję­cie do In­ter­ne­tu”. Ale wiem, że mi nie wol­no! [śmiech] Ce­nię pew­ne­go ro­dza­ju eks­cy­ta­cję, po­ja­wia­ją­cą się przy ujaw­nia­niu ko­lej­nych szcze­gó­łów fil­mu. Po­wo­li wy­cho­dzą na jaw ko­lej­ne ele­men­ty i do­cie­ra­ją do wszyst­kich, a to sta­no­wi dla nas na­praw­dę eks­cy­tu­ją­ce ka­mie­nie mi­lo­we.

Lu­dzie za­wsze cze­ka­ją na zdję­cia z pla­nu itp. My­ślę, że mo­żesz im po­wie­dzieć, by po­cze­ka­li na oficjal­ne ma­te­ria­ły — bę­dą wspa­nia­łe i to one za­pew­nią naj­lep­sze wra­że­nie. Tyl­ko raz bę­dą mie­li oka­zję po raz pierw­szy zo­ba­czyć Bat­ma­na, Su­per­ma­na i Won­der Wo­man — niech zo­ba­czą ich na czymś lep­szym, niż kiep­skie zdję­cie na iPho­nie.

Do­bre jest to, że ter­mi­ny są usta­lo­ne tak do­kład­nie, że mo­że nie bę­dzie z tym na­wet pro­ble­mu. Ale z dru­giej stro­ny, kto wie — nie­któ­rzy po­tra­fią nie­źle na­psuć nam szy­ki ta­ki­mi zdję­cia­mi. W każ­dym ra­zie, kie­dy w koń­cu to po­ka­że­my, bę­dzie na­praw­dę do­bre. I to praw­da — le­piej zo­ba­czyć tę oficjal­ne ma­te­ria­ły.

Kie­dy pierw­szy raz zo­ba­czy­łem film „Watch­men: Straż­ni­cy”, po­my­śla­łem so­bie: „Tak po­win­no się po­dejść do su­per­bo­ha­ter­skie­go uni­wer­sum DC, w któ­rym te po­sta­ci współ­ist­nie­ją. Pseu­do­-re­alizm i przy­glą­da­nie się po­li­tycz­nym im­pli­ka­cjom oraz re­ak­cjom spo­łe­czeń­stwa, wy­ni­ka­ją­cym z ist­nie­nia mści­cie­li w ko­stiu­mach. Po­ka­zy­wa­nie praw­dzi­wej na­tu­ry prze­mo­cy — nie zła­go­dzo­ne­go, umiar­ko­wa­ne­go uży­cia si­ły.” Czy mo­że­my spo­dzie­wać się cze­goś po­dob­ne­go w ko­lej­nym fil­mie? Nie cho­dzi o fa­bu­łę, ale ra­czej o wspo­mnia­ny wcze­śniej przez Cie­bie po­mysł umiesz­cze­nia na ekra­nie rze­czy re­ali­stycz­nych a wraz z nimi tych bar­dziej fan­ta­stycz­nych jak Dr Man­hat­tan, ale tak, że­by do sie­bie pa­so­wa­ły?

W przy­pad­ku Su­per­ma­na mamy tę moż­li­wość osa­dze­nia go w praw­dzi­wym świe­cie, w któ­rym ży­je­my. I szcze­rze mó­wiąc, bar­dzo zdzi­wił mnie fakt, że bar­dzo wie­lu wi­dzów fil­mu kur­czo­wo trzy­ma się wer­sji po­sta­ci, od­gry­wa­nej przez Chri­sto­phe­ra Re­eve­’a. Nie­ko­niecz­nie wer­sji z ko­mik­sów, a ra­czej wer­sji fil­mo­wej i tam­tych po­my­słów… Je­śli prze­ana­li­zo­wać ko­mik­sy, to Su­per­man ro­bił w nich ca­łą ma­sę rze­czy, na­wet za­bi­jał. Za­sa­dy, ja­kie ist­nie­ją w świe­cie fil­mo­wym, nie­ko­niecz­nie ma­ją za­sto­so­wa­nie w świe­cie ko­mik­so­wym — są inne. To za­ba­wa­ne, że lu­dzie bio­rą to do sie­bie… Ja ure­al­ni­łem Su­per­ma­na. Spra­wi­łem, że czu­je; spra­wi­łem że każ­de jego dzia­ła­nie nie­sie ze so­bą ja­kieś kon­se­kwen­cje. Tro­chę jak z „Watch­men: Straż­ni­cy”. Nie cho­dzi­ło nam o wer­sję z ozna­cze­niem wie­ko­wym PG-13, w któ­rej każ­dy po ude­rze­niu wsta­je i nic mu nie jest. Chcia­łem po­ka­zać re­al­ność prze­mo­cy — lu­dzie umie­ra­ją, czy zo­sta­ją ran­ni i to wca­le nie jest za­baw­ne. Chcia­łem, by Su­per­man był praw­dzi­wym bo­ha­te­rem, któ­ry od­zwier­cie­dla dzi­siej­szy świat…

To du­ża, do­bra po­stać, a ma­te­riał źró­dło­wy jest na tyle bo­ga­ty, że po­zwa­la pod­cho­dzić do niej w róż­ny spo­sób. My­śle­nie fa­nów, że ist­nie­je tyl­ko je­den pra­wi­dło­wy spo­sób, jest moim zda­niem ogra­ni­czo­ny.

Tak my­ślę, a poza tym, co chy­ba oczy­wi­ste, uwa­żam, że hi­sto­rie o su­per­bo­ha­te­rach to na­sze no­wo­cze­sne mity. To mi­to­lo­gia współ­cze­sne­go świa­ta, a mity mó­wią nam o nas sa­mych. Kie­dy w sta­ro­żyt­nym świe­cie wy­buchł wul­kan czy spa­dła gwiaz­da, opo­wia­da­no o tym w mi­tach, by lu­dzie spa­li spo­koj­nie czy zro­zu­mie­li pew­ne zja­wi­ska, albo przy­naj­mniej umie­li so­bie po­ra­dzić z tym, co by­ło poza ich kon­tro­lą. Two­rzo­no więc np. hi­sto­rie o bogu, któ­ry ży­je we wnę­trzu gó­ry. Su­per­bo­ha­te­ro­wie ma­ją po­dob­ną ro­lę — mo­gą po­móc wy­ja­śnić nasz świat.
„Straż­ni­cy” to ide­al­ny przy­kład ko­mik­su, któ­ry mó­wi nam o nas sa­mych. Opo­wia­da o na­szych cza­sach, erze ją­dro­wej, po­li­ty­ce, rów­no­wa­dze po­mię­dzy uni­ce­stwie­niem a po­stę­pem, na­tu­rze spra­wie­dli­wo­ści, róż­ni­cy po­mię­dzy do­brem a złem — to wszyst­ko jest w ko­mik­sie i fil­mie. Bat­man i Su­per­man to dwie, bar­dzo sil­ne, iko­nicz­ne po­sta­ci, któ­re zaj­mu­ją miej­sce w na­szej zbio­ro­wej świa­do­mo­ści. Nie­mal­że każ­da oso­ba na świe­cie w ja­kimś mo­men­cie po­wie­dzia­ła: „Je­stem Bat­ma­ne­m!” To moc­na rzecz. Bat­man zde­cy­do­wa­nie wie­le o nas mó­wi.
Kie­dy pi­sa­li­śmy sce­na­riusz i roz­ma­wia­li­śmy o tym, jak po­dejść do tych po­sta­ci, jak bę­dzie wy­glą­dać ich star­cie, dla­cze­go się zmie­rzą i co to bę­dzie ozna­czać, chcie­li­śmy po­dejść do tego w re­ali­stycz­ny spo­sób, a tak­że tak, by coś to o nas mó­wi­ło.

Ad­ap­ta­cja „Straż­ni­ków” nie tyl­ko by­ła wier­na ko­mik­so­wi, ale uwa­żam też — i wiem, że bę­dzie to nie­co kon­tro­wer­syj­ne — że wie­le rze­czy zro­bi­łeś w niej le­piej, zwłasz­cza je­śli cho­dzi o ujaw­nie­nie „ta­jem­ni­cze­go spi­sku”. My­ślę, że za­dzia­ła­ło to le­piej i le­piej też ko­re­spon­do­wa­ło z mo­ty­wa­mi tej hi­sto­rii — ide­ą osta­tecz­ne­go uży­cia prze­mo­cy; zna­le­zie­nia jej osta­tecz­ne­go za­sto­so­wa­nia tak, by za­pa­no­wał osta­tecz­ny po­kój; tym jak wy­mie­rza­nie spra­wie­dli­wo­ści na wła­sną rę­kę, po­li­ty­ka i pro­wa­dze­nie woj­ny to tak na­praw­dę róż­ne me­to­dy, pro­wa­dzą­ce do tego sa­me­go. Twój film miej­sca­mi po­ru­szał te pro­ble­my le­piej niż ko­miks — nie uj­mu­jąc oczy­wi­ście nic temu ostat­nie­mu.

Nie, nie — a przy oka­zji sam wiesz, ile ten ko­miks dla mnie zna­czy — po­my­śla­łem tyl­ko, że zwłasz­cza w przy­pad­ku tej idei, lu­dzie oskar­ży­li­by Boga. I o to cho­dzi. Ta­kie jest po­su­nię­cie Ad­ria­na Ve­id­ta — oskar­że­nie Boga. Dla mnie to by­ło oczy­wi­ste.
Przy oka­zji, ca­ły ten ko­nflikt z Ter­rym Gil­lia­mem, któ­ry jest do­słow­nie jed­nym z mo­ich ulu­bio­nych fil­mow­ców (a jego „Bra­zil” to je­den z mo­ich ulu­bio­nych fil­mów i praw­dzi­we ar­cy­dzie­ło), uwa­żam za nie­do­rzecz­ny.

Ja rów­nież. Wy­da­wa­ło mi się, że ktoś w me­diach i wśród fa­nów chciał na si­łę stwo­rzyć fał­szy­wy ko­nflikt. To co po­wie­dzia­łeś by­ło praw­dzi­we i dość łat­we do zro­zu­mie­nia. Nie­któ­rzy stwier­dzi­li, że moc­no do­wa­li­łeś Ter­ry­’e­mu Gil­lia­mo­wi, czy wręcz zde­nun­cjo­wa­łeś go jako fil­mow­ca, pod­czas gdy cho­dzi­ło ci o to że stu­dia i Gil­liam byli sta­no­wi­ska, iż hi­sto­rię na­le­ży zmie­nić, bo ina­czej fil­mu nie bę­dzie da­ło się zro­bić. Lu­dzie na­zy­wa­ją to „Pro­jek­tem «Straż­ni­cy» od Ter­ry­’e­go Gil­lia­ma”. Kie­dy po­wie­dzia­łeś, [że chcia­łeś oca­lić „Straż­ni­ków” od Gil­lia­mów tego świa­ta] zro­zu­mia­łem to jako: „Lu­dzie my­śle­li, że hi­sto­rię trze­ba zmie­nić, a ja chcia­łem ją od tych zmian oca­lić.”

Wła­śnie tak. Do­kład­nie to mia­łem na my­śli. Cho­dzi­ło o to że­by po­zo­stać jak naj­bli­żej ko­mik­su. Ta­kie by­ło moje sta­no­wi­sko w tej spra­wie. Wszy­scy inni twier­dzi­li, że tak się nie da, że trze­ba pew­ne rze­czy obejść. Po­wie­dzia­łem wte­dy: „Spró­buj­my. Mo­że nam się nie uda, ale przy­naj­mniej bę­dzie­my pró­bo­wać.” Zga­dzam się więc z tym, co mó­wisz. Je­śli zaś cho­dzi o Ter­ry­’e­go Gil­lia­ma, to da­rzę go głę­bo­kim sza­cun­kiem i uwa­żam że to ge­niusz. I tyle.

Za­nim zo­ba­czy­łem „300: Po­czą­tek im­pe­rium”, dwa dni wcze­śniej obej­rza­łem „Ja­zo­na i Ar­go­nau­tów” w ki­nie Qu­en­ti­na Ta­ran­ti­no w Los An­ge­les. Oba fil­my prak­tycz­nie za­raz po so­bie. I dzię­ki temu (cie­szę się, że mia­łem ta­ką moż­li­wość, bo ina­czej bym nie po­łą­czył fak­tów) wi­dzę pew­ne sil­ne pa­ra­le­le po­mię­dzy „Ja­zo­nem…” a two­imi fil­ma­mi z se­rii „300”. Się­gną­łeś po sta­re fil­my spod zna­ku mie­cza i san­da­łów, że­by wie­dzieć jak po­dejść do „300”?

Po­wiem szcze­rze — kie­dy oglą­da­łem je w te­le­wi­zji so­bot­ni­mi po­po­łu­dnia­mi, te fil­my wy­war­ły na mnie ogrom­ny wpływ. Na Fran­ku Mi­lle­rze pew­nie też… Głów­na ana­lo­gia po­le­ga na tym że bie­rze­my grec­ki mit czy też fał­szy­we grec­kie re­alia, jak­kol­wiek by tego nie na­zwać, a więc wy­da­rze­nia ode­rwa­ne od hi­sto­rii, a jed­no­cze­śnie osa­dzo­ne w da­nym okre­sie hi­sto­rycz­nym, i osnu­wa­my wo­kół film. Tak dzia­ła­ją na mnie te fil­my. To tro­chę jak z „E­xca­li­bu­rem” — czu­je się nie­mal, że to wszyst­ko się wy­da­rzy­ło, a jed­no­cze­śnie zda­je się spra­wę z tego, że gdzieś tam to wszyst­ko jest ode­rwa­ne od na­szej rze­czy­wi­sto­ści i tego, co jest dla nas moż­li­we. Ale był taki czas, gdy by­ło moż­li­we.
Być mo­że o tym też jest „300”. To film o hi­sto­rii poza cza­sem. To za­baw­ne, bo roz­ma­wia­łem z pro­fe­so­rem hi­sto­rii, któ­re­go na­zwi­ska nie zdra­dzę, i po­wie­dział mi, że „300” zro­bi­li wię­cej dla kla­sy­ków niż ja­kie­kol­wiek szko­ły. Dzie­cia­ki wi­dzą ten film, a po­tem się­ga­ją po He­ro­do­ta czy inne źró­dła praw­dzi­wej hi­sto­rii trzy­stu Spar­tan, a to tyl­ko przy­kład… Na­wet moje dzie­ci w szko­le… To by­ło za­nim wie­dzia­ły, że ja na­krę­ci­łem „300”. Ich na­uczy­ciel przy­niósł film do szko­ły i po­ka­zał, że­by za­in­te­re­so­wać hi­sto­rią. Oczy­wi­ście puś­cił wyb­ra­ne frag­men­ty. To jest ja­kiś spo­sób na roz­po­czę­cie roz­mo­wy o Ter­mo­pi­lach. Szcze­rze mó­wiąc, nie bę­dę ta­kie­go po­dej­ścia bro­nił [śmiech], bo to tro­chę nie­od­po­wie­dzial­ne. Z dru­giej stro­ny, dzie­cia­ki mo­że uzna­ją, że jed­nak hi­sto­ria jest w po­rząd­ku.

Praw­do­po­dob­nie wie­lu, któ­rzy nie zwró­ci­li­by na nią uwa­gi, uda­ło ci się do niej prze­ko­nać.

To praw­da. Sam te fil­my uwa­żam za wiel­ką fraj­dę. Umie­ści­łem w nich spo­ro iro­nii. Two­rzy­łem je w pew­nym sen­sie z przy­mru­że­niem oka… Wie­rzę w he­ro­icz­ny aspekt po­świę­ce­nia i to nie jest śmiesz­ne. Na­to­miast film krę­co­ny był w okre­ślo­nym to­nie, któ­re­go by­li­śmy świa­do­mi i nie sta­ra­li­śmy się ni­ko­mu my­dlić oczu. Ob­raz jest pod tym wzglę­dem dość bez­po­śred­ni.
W pierw­szych „300” jest sce­na, w któ­rej Le­oni­das je jabł­ko i mó­wi: „Nie ma żad­ne­go po­wo­du, dla któ­re­go mie­li­by­śmy nie być uprzej­mi, praw­da?” Fa­cet, któ­ry do­bi­ja cięż­ko ran­nych od­po­wia­da: „Nie, pa­nie. Żad­ne­go.” I tu­taj tkwi sed­no i ca­ła fraj­da…
Na­to­miast je­śli cho­dzi o ide­ę pięk­nej śmier­ci, tro­chę cięż­ko nam ją po­jąć. Ci Spar­ta­nie do­słow­nie wie­dzie­li, że zgi­ną na polu wal­ki, nie­mal jak sa­mu­ra­jo­wie. Mie­li za­ko­do­wa­ny ob­raz ide­al­nej śmier­ci i dą­ży­li do niej. To coś, co nie mie­ści sie nam w gło­wach.

„Do­bra śmierć sama w so­bie jest na­gro­dą.”

W pew­nym sen­sie tak. Ta­kie sce­ny są bar­dzo in­te­re­su­ją­ce i w pe­wien spo­sób rzu­ca się nimi wy­zwa­nie wi­dzo­wi, po­nie­waż nasz spo­sób my­śle­nia jest inny. Jest taka kwe­stia Mi­cha­ela Fass­ben­de­ra w „300”: „Sko­ro po­le­gły wszyst­kie ar­mie świa­ta, to ktoś musi mi po­ka­zać, na co go stać.” Pa­ra­fra­zu­jąc: „Trzy­mam kciu­ki za to że ktoś bę­dzie w sta­nie mnie za­bić! Być mo­że…”

Me­dia i fani wy­obra­ża­ją so­bie wiel­ką kon­ku­ren­cję po­mię­dzy Ma­rve­lem a DC. Kon­ku­ren­cję do tego stop­nia, że pró­bu­je­cie wza­jem­nie pod­mi­no­wać swo­je fil­my. Moim zda­niem, a na­pi­sa­łem na­wet o tym ar­ty­kuł, to nie do koń­ca praw­da. Ow­szem, ist­nie­je kon­ku­ren­cja, ale każ­dy zwy­cię­ża, je­śli film w ga­tun­ku od­no­si suk­ces. Nikt nie chce po­raż­ki fil­mów tego dru­gie­go. Czy mam ra­cję?

Stu­pro­cen­to­wą. Sam je­stem fa­nem fil­mów Ma­rve­la. Faj­ne jest to, że ro­bi­my inne fil­my. Nasz pro­dukt róż­ni się od ich pro­duk­tu, po­mi­mo że oba zwią­za­ne są ze świa­tem su­per­bo­ha­te­rów. I to jest wspa­nia­łe. Tu le­ży du­żo moż­li­wo­ści. W ki­nach do­sta­je się szan­sę od­wie­dze­nia róż­nych świa­tów. Świat Ma­rve­la jest dla mnie tak samo in­te­re­su­ją­cy, jak dla każ­de­go. Nie uwa­żam więc, przy­naj­mniej z mo­je­go punk­tu wi­dze­nia, aby ist­nia­ły ja­kie­kol­wiek ani­mo­zje, czy coś w tym ro­dza­ju. Je­ste­śmy w tym biz­ne­sie ra­zem i mamy na­dzie­ję, że lu­dzie bę­dą za­in­te­re­so­wa­ni tym, co po­ka­że­my na ekra­nach. Ta­kie fil­my są też za­raź­li­we — w week­end po obej­rze­niu jed­ne­go faj­ne­go fil­mu, masz ocho­tę na ko­lej­ny.

[O tym jak czę­sto fil­my Sny­de­ra są źle ro­zu­mia­ne lub nie­do­ce­nia­ne]

Na ra­zie nie wiem czy to doj­dzie do skut­ku, ale wła­śnie roz­ma­wia­łem z DJ-em [Joh­nem De­sJar­di­nem], kie­row­ni­kiem pro­duk­cji efek­tów spe­cjal­nych, z któ­rym współ­pra­cu­ję, o przy­go­to­wa­niu spe­cjal­nej edy­cji „Suc­ker Punch”, czy­li su­per­-hi­pe­r-nie­ocen­zu­ro­wa­nej i wol­nej od wpły­wów stu­dia wer­sji fil­mu. Któ­ra ist­nie­je — zmon­to­wa­łem ta­ką. To by­ła moja pierw­sza wer­sja fil­mu, naj­bliż­sza sce­na­riu­szo­wi. Jest bar­dziej sa­mo­re­fe­ren­cyj­na, bar­dziej ude­rza w spo­łecz­ność fa­nów — jest po pro­stu moc­niej­sza ga­tun­ko­wo, a taki był wła­śnie pier­wot­ny za­mysł.

Uda­ło mi się od­czy­tać to prze­sła­nie. Po­wie­dzia­łeś wcze­śniej, że lu­dzie nie do koń­ca ro­zu­mie­ją two­je fil­my, przez co ob­ra­zy te nie do­sta­ją uzna­nia za to, jak są in­te­li­gent­ne. Cał­ko­wi­cie się zga­dzam i od lat sta­ram się do tego prze­ko­nać in­nych, zwła­scza w przy­pad­ku „Suc­ker Punch”, któ­ry uwa­żam za świet­ny.

Wi­dzia­łeś, co Sla­sh­Film zro­bi­li na temat „Suc­ker Pun­cha”? Ko­leś ze Sla­sh­Film przy­go­to­wał trwa­ją­cy oko­ło sied­miu mi­nut fil­mik pt. „Nie ro­zu­mie­cie Suc­ker Pun­cha”. Ana­li­zu­je film na­praw­dę do­brze, za­sko­czył mnie. Mó­wi głów­nie o tym, że moż­na tego fil­mu nie lu­bić, ale nie dla­te­go, że był „głu­pi”. Ta­kie miał sta­no­wi­sko — moż­na cze­goś nie lu­bić, ale nie za coś, czym nie jest. To de­ner­wu­ją­ce. Bę­dę cał­ko­wi­cie szcze­ry. Cza­sem się de­ner­wu­je. Moje fil­my wrzu­ca się do ka­te­go­rii pt. „ład­nie wy­glą­da­ją­ce, nic nie zna­czą­ce”.

Co zu­peł­nie mija się z praw­dą.

Po czę­ści… Es­te­ty­ka jest dla mnie bar­dzo waż­na i przez to lu­dzie mo­gą od­no­sić wra­że­nie, że moje fil­my po pro­stu ład­nie wy­glą­da­ją i nic nie zna­czą. Nie wiem, mo­że zwa­rio­wa­łem…

Nie, jest kil­ka na­praw­dę do­brych prac au­tor­stwa dzien­ni­ka­rek o fe­mi­ni­stycz­nych po­glą­dach, w któ­rych bro­nią „Suc­ker Pun­cha” i po­ka­zu­ją, że nie­zro­zu­mie­nie tego fil­mu wy­ni­ka z tego, iż lu­dzie pod­cho­dzą do nie­go i do spoj­rze­nia na ko­bie­ty, jak ste­reo­ty­po­wy fan­boy — a prze­cież film sta­no­wi prze­ci­wień­stwo ta­kiej po­sta­wy. Pra­ce tych ko­biet na­praw­dę otwie­ra­ją oczy, więc kie­dy za­czy­na się na te­mat fil­mu de­ba­ta, za­wsze wy­sy­łam do nich link.

Wy­ślij też do mnie. Jest jed­na rzecz, któ­rą za­wsze mó­wię o tym fil­mie. Nie chcę tym za­nu­dzać, ale cięż­ko to prze­oczyć — żad­na mę­ska po­stać w fil­mie nie za­słu­gu­je na od­ku­pie­nie — poza zmy­ślo­nym kie­row­cą au­to­bu­su, czy­li po­sta­cią od­gry­wa­ną przez Scot­ta Glen­na, fał­szy­wym oj­cem, któ­ry jest tyl­ko wy­two­rem wy­obraź­ni. To film o sile ko­biet — nie w ko­mik­so­wym uję­ciu, ale bar­dziej w psy­cho­lo­gicz­nym.

Ka­me­ra ni­gdy nie po­ka­zu­je ich tak, by widz po­żą­dli­wie spo­glą­dał — tak samo jak w przy­pad­ku „300”. Nikt nie na­rze­ka na to że „300” to film, któ­ry moc­no sek­su­ali­zu­je męż­czyzn, choć są na wpół nadzy, a to dla­te­go, że to film z per­spek­ty­wy wła­śnie męż­czyzn. „Suc­ker Punch” to zaś film z per­spek­ty­wy ko­biet i to o tym mó­wią wspo­mnia­ne prze­ze mnie pra­ce… My­ślę, że ucie­szysz się, jak spo­ro fa­nek lubi ten film…

To in­te­re­su­ją­ce i na­praw­dę faj­ne. Prze­ślij mi je, bę­dę wdzięcz­ny.
Spo­ro in­for­ma­cji — nie tyl­ko o nad­cho­dzą­cym fil­mie z Su­per­ma­nem i Bat­ma­nem, ale tak­że o ca­łej twór­czo­ści re­ży­se­ra, któ­ry jest jed­nym z mo­ich ulu­bio­nych. W wie­lu kwe­stiach moc­no się z nim zga­dzam, a to co mó­wi o kon­ty­nu­acji „Czło­wie­ka ze sta­li” na­stra­ja bar­dzo po­zy­tyw­nie.

Hans Zim­mer przy kon­ty­nu­acji „Czło­wie­ka ze sta­li”


I jesz­cze jed­no o kon­ty­nu­acji „Czło­wie­ka ze sta­li” Hans Zim­mer, któ­ry obec­nie pra­cu­je nad „In­ter­stel­lar” Chri­sto­phe­ra No­la­na, oficjal­nie za­po­wie­dział, że skom­po­nu­je ścież­kę dźwię­ko­wą nad­cho­dzą­ce­go fil­mu o Su­per­ma­nie i Bat­ma­nie.
Pro­wa­dzi­li­śmy już na ten te­mat roz­mo­wy i kie­dy skoń­czę pra­co­wać nad fil­mem, o któ­rym nie bę­dę mó­wić, praw­do­po­dob­nie udam się tam, gdzie Zack bę­dzie krę­cił swój ob­raz i zo­sta­nę tam na ja­kiś czas, że­by prze­dys­ku­to­wać po­my­sły.
Oczy­wi­ście po­zo­sta­je ten pro­blem, że Zim­mer już wcze­śniej pra­co­wał nad fil­ma­mi o Bat­ma­nie. Pro­blem szcze­gól­nie nie­po­ko­ją­cy w przy­pad­ku Zimmera, któ­ry lubi „ko­pio­wać sa­me­go sie­bie”.
To mój pro­blem, mój dy­le­mat. Nie chcę zdra­dzić, je­śli to do­bre sło­wo, fil­mów z se­rii „M­rocz­ny Ry­cerz”. To był Chri­stian i jego rola.
Nie cho­dzi tyl­ko o to, że spę­dzi­li­śmy nad se­rią dzie­więć lat i si­łą rze­czy chce­my po­dejść do tego okre­su uczci­wie i z sza­cun­kiem. Cho­dzi przede wszyst­kim o to, czy uda mi się w tym zna­leźć coś, cze­go jesz­cze nie zna­la­złem. A tego nie bę­dę wie­dzieć, pó­ki nie po­roz­ma­wiam z Za­ckiem.
Mu­zy­ka do „Czło­wie­ka ze sta­li” by­ła jed­ną z lep­szych w do­rob­ku Zim­me­ra, dla­te­go mam na­dzie­ję, że i tym ra­zem się spi­sze. Oby.

Dru­ga krót­ko­me­tra­żów­ka o Bat­ma­nie


Jest już dru­ga krót­ko­me­tra­żów­ka z oka­zji sie­dem­dzie­się­cio­pię­cio­le­cia Bat­ma­na. Przy­go­to­wał ją ry­sow­nik Dar­wyn Co­oke („DC: The New Fron­tie­r”).


Pod wzglę­dem ar­ty­stycz­nym nie jest tak do­bra, jak ta od Bru­ce­’a Tim­ma, ale mimo to oglą­da się ją przy­jem­nie. Zwłasz­cza, że świet­nie od­wo­ła­no się w niej do wie­lu in­ter­pre­ta­cji Bat­ma­na w po­pkul­tu­rze.

SE­RIA­LE


Peł­ny zwia­stun „Dziec­ka Ro­se­ma­ry”


Pre­mie­ra tuż tuż, więc jest już peł­ny zwia­stun no­wej wer­sji „Dziec­ka Ro­se­ma­ry”.


Jak Hol­land po­ra­dzi­ła so­bie z cięż­kim za­da­niem re­ży­se­rii mi­ni­se­ria­lu, do­wie­my się w po­ło­wie maja. Ja na­dal pa­trzę scep­tycz­nie. Zwłasz­cza, że zwia­stun za­po­wia­da odej­ście od wie­lo­znacz­no­ści, czy­li si­ły pierw­szej ad­ap­ta­cji książ­ki, w re­ży­se­rii Po­lań­skie­go.

„He­ro­es Re­born — The Di­gi­tal Se­ries”


NBC eks­pe­ry­men­tu­je i już nie­dłu­go ru­szy z ini­cja­ty­wą se­ria­li in­ter­ne­to­wych. Jed­nym z pierw­szych ta­kich se­ria­li bę­dzie pre­qu­el za­po­wie­dzia­nej nie­daw­no kon­ty­nu­acji „He­ro­sów”. Wy­pro­du­ku­je go, tak jak w przy­pad­ku du­że­go se­ria­lu, Tim Kring. Py­ta­nie brzmi, czy rze­czy­wi­ście bę­dzie to peł­no­praw­ny pre­qu­el, czy ra­czej chwyt mar­ke­tin­go­wy…

KO­MIK­SY


„Mul­ti­ver­si­ty” w sierp­niu


Dłu­go za­po­wia­da­na mi­ni­se­ria „Mul­ti­ver­si­ty” od Gran­ta Mor­ri­so­na, za­cznie uka­zy­wać się od sierp­nia. We­dług pierw­szych in­for­ma­cji zo­ba­czy­my w niej m.in. Wam­pi­rzą Li­gę Spra­wie­dli­wo­ści z Zie­mi­-43, Jeźdź­ców Spra­wie­dli­wo­ści z Zie­mi­-18, Su­per­de­mo­na, Doca Fa­te­’a, su­per­-sy­nów Su­per­ma­na i Bat­ma­na, sza­lo­nych Re­ta­lia­to­rów z Zie­mi­-8, Ato­mo­wych Ry­ce­rzy Spra­wie­dli­wo­ści, Di­no­-Co­pa, Si­ster Mi­rac­le, Lady Qu­ark, le­gion Si­van, Nazi New Re­ich­sme­nów z Zie­mi­-10 i naj­wspa­nial­szych bo­ha­te­rów Zie­mi­-Pri­me — nas sa­mych.
Dzie­się­cio­czę­ścio­wa se­ria skła­dać bę­dzie się z sied­miu sa­mo­dziel­nych hi­sto­rii po­łą­czo­nych dwu­czę­ścio­wą ra­mą oraz prze­wod­ni­ka po wszyst­kich świa­tach mul­ti­wer­sum DC. Zna­jąc Mor­ri­so­na — jest na co cze­kać, choć pew­nie nie wszyst­kim przy­pad­nie do gu­stu. Ja bio­rę w ciem­no.

„Gray­son”


Po tym, jak ujaw­nio­no toż­sa­mość Ni­gh­twin­ga ca­łe­mu świa­tu, Dick Gray­son zre­zy­gnu­je z dzia­łal­no­ści jako za­ma­sko­wa­ny mści­ciel i zo­sta­nie su­per­sz­pie­giem. O wszyst­kim opo­wie­dzą Tim Se­eley („Re­vi­va­l”) i Tom King (by­ły pra­cow­nik od­dzia­łu an­ty­ter­ro­ry­stycz­ne­go CIA) w no­wej se­rii pt. „Gray­son” w któ­rej Dick za­cznie pra­co­wać dla or­ga­ni­za­cji Spy­ral. Z po­cząt­ku wszyst­ko bę­dzie wy­da­wać się w po­rząd­ku, ale wkrót­ce bo­ha­ter za­cznie stop­nio­wo od­kry­wać jej ta­jem­ni­ce.
Brzmi bar­dzo cie­ka­wie, a dla Gray­so­na bę­dzie na pew­no sta­no­wić po­wiew świe­żo­ści. Mam na­dzie­ję, że jest na co cze­kać.

Komentarze