MANIAK NA POCZĄTEK
Co miesiąc niecierpliwie czekam na kolejny numer komiksowego dziesiątego sezonu „Buffy: The Vampire Slayer”. Mimo, że historie w świecie pogromczyni wampirów są opowiadane w różnych mediach bardzo długo, bo już ponad piętnaście lat, wciąż lubię wracać do tego uniwersum, zwłaszcza, że twórcy wciąż mają coś nowego w zanadrzu. Na trzeci numer „Buffy…” czekałem jednak w szczególności — z dwóch powodów. Po pierwsze, ponownie pojawia się w nim Dracula. Whedonowa wersja najsłynniejszego wampira wprowadzona została w pierwszym odcinku piątego sezonu serialu, później pojawiła się jeszcze w kilku kanonicznych komiksach, w których zawsze poruszano jej relację z Xanderem. Po drugie, współscenarzystą tego numeru, obok Christosa Gage’a, jest nie kto inny, a Nicholas Brendon, czyli właśnie odtwórca roli Xandera w serialu. I cóż, wreszcie się doczekałem!
MANIAK O SCENARIUSZU
Komiks zaczyna się w miejscu, w którym zakończył się poprzedni numer. Xander i Dawn przybywają do Transylwanii, by przekonać Księcia Ciemności, aby pomógł im w wyjaśnieniu nowej sytuacji.
Fabularnie skonstruowano tę odsłonę „Buffy…” całkiem zgrabnie. Dzieje się sporo, jest też miejsce na kilka cichszych, ale znaczących momentów. Do tego scenarzyści potrafią zaskoczyć kilkoma bardzo dobrze pomyślanymi zwrotami akcji oraz wybuchową końcówką. Czyta się to wszystko jednym tchem i z niemałą przyjemnością. Jest intrygująco i zabawnie, ale bywa też dramatycznie.
Bardzo duży nacisk położono na rozwój Xandera i Dawn. Umożliwiło to wprowadzenie postaci Draculi, z którym Xander ma w końcu niezmiernie ciekawą wspólną historię. Powstaje swego rodzaju trójkąt, a interakcje między całą trójką stanowią najmocniejszy element opowiadanej w komiksie historii. Zwłaszcza, że twórcy nie tylko całymi garściami czerpią z pierwszego odcinka piątego sezonu serialu, opowieści w ramach komiksu „Tales of Vampires” czy fragmentów komiksowego ósmego sezonu „Buffy…”, do których po mistrzowsku nawiązują, ale także rzucają zupełnie nowe światło na specyficzną relację Xandera i Księcia Ciemności, przywodzącą na myśl tę, łączącą Draculę w powieści Stokera i jej adaptacjach z Renfieldem. Interesującą wspólną chwilę dostają też Buffy oraz Willow, stosunki pomiędzy którymi nareszcie zaczęły się naprawiać. Bardzo miło przeczytać ich dojrzałe, pełne trafnych spostrzeżeń rozmowy.
Dialogi są jak zawsze doskonałe, a w tym numerze dodatkowo podrasowuje je Brendon. Efekt jest niesamowity — sporo w komiksie uszczypliwych uwag, niebanalnego językowego humoru i firmowych dla uniwersum Buffy, nawiązań do popkultury. Uśmiech nie znika z twarzy ani na chwilę.
MANIAK O RYSUNKACH
Rysowniczka, Rebekah Isaacs, po raz kolejny bardzo dobrze dostosowuje swój styl do scenariusza. W wielu miejscach doskonale podkreśla wybrzmiewającą z historii ironię, zaznaczając ją odrobiną inspirowanej mangą i anime przesady. Z bohaterami radzi sobie znakomicie — pomysłowo projektuje tych nowych, wcześniej w komiksach czy serialach niewidzianych; natomiast tych starszych, znanych, idealnie przekłada na swój rysowniczy język. Wspaniale operuje mimiką bohaterów i przedstawia ich w świetnych pozach. Nie można też zapomnieć o bardzo szczegółowych, pieczołowicie przygotowanych tłach.
Dan Jackson zapewnia pierwszorzędną oprawę kolorystyczną. Nie jest ona jakoś szczególnie wyrafinowana, ale dobrze współgra ze stylem Isaacs i ożywia jej rysunki. W całość można wpatrywać się godzinami.
MANIAK OCENIA
Nicholas Brendon sprawdził się na stanowisku współscenarzysty w stu procentach. Czekam na kolejne numery kontynuujące tę historię, zwłaszcza że aktor również będzie mieć w nie wkład.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.