MANIAK KLECI WSTĘP
Na ostatnim San Diego Comic-Con, ktoś mądry powiedział, że serial to przede wszystkim pewnego rodzaju rodzina. Rzeczywiście, coś w tym jest. Widzicie, kiedy tworzy się serial, należy właśnie taką rodzinę zbudować, a następnie sprawić, by widzom na niej zaczęło zależeć. Kiedy już się do takiego momentu dotarło i wywalczyło się u publiczności zaangażowanie, to osiągnęło się połowę sukcesu i pozostaje tylko to utrzymać — kontynuować ciekawą historię i dbać o to, by zainteresowanie nadal trwało. Oczywiście to brzmi w teorii bardzo prosto, ale w praktyce bywa różnie.
By widzowi zaczęło na serialu zależeć, stosuje się różne sztuczki, a przede wszystkim stara się oddziaływać na emocje i wywołać wzruszenie. W szóstym odcinku serialu twórcy używają właśnie takiej sztuczki.
MANIAK O SCENARIUSZU
Odcinek został zatytułowany „F.Z.Z.T.”, co przez kropki wydaje się pewnym akronimem, ale w gruncie rzeczy to przede wszystkim trafna onomatopeja, odwołująca się do głównego zagrożenia, z jakim mierzą się bohaterowie. Nie sposób też nie zauważyć drobnego podobieństwa brzmienia takiego tytułu do nazwiska agenta Fitza. Sprytne.
Scenariusz napisał Paul Zbyszewski („Zagubieni”), a całość rozpoczyna się bardzo dobrą sceną na obozie skautów, która wprowadza w fabułę odcinka. Ta, choć podejmuje z boku pewne wątki z poprzednich odsłon, przede wszystkim skupia się na tzw. sprawie tygodnia oraz bohaterach. Zbyszewski bardzo umiejętnie umieszcza przed tytułowymi agentami pewne zagrożenie, stawia ich w trudnym położeniu i każe im podejmować ciężkie decyzje. Jest więc nuta dramaturgii, która pozwala zżyć się z poszczególnymi postaciami — i bardzo dobrze.
Żeby jednak nie było zbyt poważnie, to tam, gdzie jest to potrzebne, atmosfera jest rozładowywana typowymi językowymi whedonizmami (doskonałymi) i nienachalnym, choć momentami infantylnym, humorem sytuacyjnym. Z takiej mieszanki wychodzi scenariusz ciekawy, spójny i dostarczający frajdy.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyseruje Vincent Misiano („Medium”, „The Blacklist”), który realizuje scenariusz Zbyszewskiego poprawnie i stosuje kilka oryginalnych rozwiązań — między innymi umiejętnie bawi się sztampą i przez to udaje mu się zaskoczyć w najmniej spodziewanych momentach. Dobrze też utrzymuje napięcie i świetnie pokazuje emocje, stosując sporo zbliżeń. Nie zawodzi pod względem dramaturgicznym, a żarty przewidziane w scenariuszu wprowadza tak, by nie zakłóciły toku wydarzeń, a wzbogaciły je. Ostatecznie wypada całkiem nieźle.
MANIAK O AKTORACH
Z aktorów tradycyjnie bardzo dobrze spisuje się Clark Gregg w roli Coulsona. W „F.Z.Z.T.” bohater staje przed trudnym wyborem, a aktor umiejętnie oddaje jego konflikt wewnętrzny. Pełen profesjonalizm.
Prawdziwe brawa należą się jednak duetowi w składzie: Elizabeth Henstridge i Iain De Caestecker (czyli serialowym: Simmons i Fitzowi). Zwłaszcza ta pierwsza daje niesamowity popis i choć dotychczas dała się poznać od komediowej strony, to tym odcinkiem udowadnia swą wszechstronność i talent także do dramatu.
Trochę w tym wszystkim gubi się Chloe Bennet jako Skye. Wyraźnie ma problem z formą, bo miewa odcinki doskonałe, ale też słabsze i „F.Z.Z.T.” należy do tych drugich.
Nie rozczarowuje za to Ming-Na Wen w roli Melindy May, która nieco przerysowuje twardą agentkę May, ale dobrze się to sprawdza w napisanych dla niej scenach.
Mocno wyrobił się Brett Dalton, wcielający się w Agenta Warda. Aktor coraz częściej dostaje w scenariuszu sceny, w których może się lepiej wykazać i jego próby są jak najbardziej udane.
Gościnnie pojawia się Titus Welliver („Zagubieni”, „Touch”) i powtarza swą rolę z krótkometrażowego „Item 47”. Jest… Cóż, typowym Welliverem — tajemniczym, sprawiającym wrażenie groźnego typem. Czyli… jak najbardziej w porządku.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Zdjęcia i montaż poprowadzono dynamicznie i bardzo sprawnie — odcinek ogląda się bezproblemowo, a chaos na ekranie panuje rzadko. Doskonałe są efekty specjalne — „Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D.” to pod tym względem jeden z najładniejszych seriali w telewizji. Do tego dochodzi starannie wykonana scenografia, niezła charakteryzacja i ciekawy dźwięk. Muzyka doskonale zaś buduje atmosferę.
MANIAK OCENIA
Szósty odcinek „Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D.” dostarcza dobrej historii i pozwala zżyć się z bohaterami. Jest to odsłona bardzo dobra, którą warto obejrzeć.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.