MANIAK ZACZYNA
Troszkę narobiło mi się w świecie komiksowej „Buffy” zaległości, ale szybko staram się je nadrobić i oczywiście napisać, co o kolejnych pozycjach myślę. Dziś na tapecie „Angel & Faith”, numer czwarty.
Poprzednio w serii „Angel & Faith” sporo się działo, dlatego do czwartego numeru obecnego sezonu usiadłem z dużymi oczekiwaniami, skuszony niezłą końcówką trójki. Nic, co dobre, nie trwa jednak wiecznie i zeszyt, który przeczytałem, niestety nie spełnił wszystkich moich oczekiwań. Nadal jest to lektura dość solidna, ale odnaleźć można w komiksie sporo mankamentów, które trochę jednak jego odbiór zakłócają — czy to w warstwie fabularnej czy rysunkowej. Autorzy udowodnili już, że stać ich na więcej, więc mam nadzieję, że to tylko chwilowy zanik formy. A co dokładnie nie przypadło mi do gustu?
MANIAK O SCENARIUSZU
Victor Gischler kontynuuje historię z poprzedniego numeru, tym razem skupiając się niemal całkowicie na Angelu i poświęcając Faith zdecydowanie mniej miejsca. Na samym początku rzuceni jesteśmy w wir emocjonującej walki wampira z rozwścieczoną po śmierci Nasha w zeszłym sezonie Pearl. Dzieje się w tej walce sporo i szybko. Powiedzieć trzeba, że wręcz za szybko, w związku z czym można odczuć trochę zawodu. Zwłaszcza, że po walce wszystko idzie gładko i jak po maśle. Trochę szkoda noirowej otoczki z poprzednich numerów, która ustąpiła miejsca większej ilości akcji.

Pozytywnie wypadają też strony, które scenarzysta przeznacza na krótki występ Faith. Bardzo dobrze rozumie on bohaterkę i kreśli ciekawy jej portret, stawiając na jej drodze kolejne wyzwania. No i w intrygującym momencie ten wątek zawiesza, choć znów posługuje się ogranym chwytem (tak, podobnym do tego powyżej — ma tupet, co?).
Koniec końców scenariusz jest miejscami solidny, miejscami słabszy i zakończenie pierwszej, czteroodcinkowej historii na łamach kolejnego sezonu „Angel & Faith” wypada w gruncie rzeczy dość przeciętnie.
MANIAK O RYSUNKACH
Will Conrad przygotowuję oprawę graficzną, która jest bardzo nierówna. Z jednej strony postaci wyglądają naprawdę dobrze i lepiej niż poprzednio jest z ich anatomią oraz pozami. Sprawdzają się też nietypowe kąty, pod którymi oglądamy akcję. Jest również dynamicznie i naprawdę świetnie pod względem ekspresji. Z drugiej jednak strony, autor nie zawsze przykłada się do teł i stosuje kilka uproszczeń. No i nie zawsze dobrze wychodzi mu nakładanie tuszu.
Ładnie wyglądają natomiast kolory Michelle Madsen. Ciekawe tekstury na starych budynkach, mrok spowijający zaułki Londynu, skrupulatne cieniowanie czy wreszcie efekty świetlne — to wszystko przygotowano porządnie i nie można mieć wobec tych elementów żadnych zarzutów.
MANIAK OCENIA
Tak więc widzicie — czwarty numer „Angel & Faith” ma sporo zalet, ale niestety nie uniknięto przy tym wad. Zabieram się jednak za kolejne rzeczy ze świata „Buffy”, a kiedy dojdę już do piątego numeru „Angel & Faith”, mam nadzieję, że będzie lepszy.
![]() |
ŚREDNI |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.