MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU
Spike, wampir z którego Billy Idol perfidnie zerżnął styl, to jedna z moich ulubionych postaci nie tylko ze świata Buffy, ale z popkultury ogólnie. Z początku zły do szpiku kości, potem ktoś, kto rozluźnia napięcie w serialu i wreszcie prawdziwy bohater — niewątpliwie przeszedł sporą ewolucję, ale mimo to gdzieś głęboko pozostał tym samym, sarkastycznym, lekceważącym wszystkich i wszystko Spikiem.
James Marsters, aktor, który odgrywał rolę Spike’a w serialach, wpadł dawno temu na pomysł, który miał posłużyć jako podstawa scenariusza do telewizyjnego filmu o niejednoznacznym wampirze. Ostatecznie filmu nie nakręcono, ale Marsters idei nie porzucił i na jednej z niedawnych imprez San Diego Comic-Con podzielił się nią z rysownikiem Georgesem Jeantym, odpowiedzialnym za ósmy i dziewiąty sezon „Buffy”. Potem pomysł trafił do Scotta Allie’ego z Dark Horse, który redaguje komiksy z Buffy, i tak powstała mocno wyczekiwana przeze mnie powieść graficzna.
Powieść graficzną zatytułowano „Spike: Into the Light” (w wolnym tłumaczeniu: „Spike: W stronę światła”), co, po pierwsze, ładnie nawiązuje do tego, co dzieje się z tytułowym bohaterem, a po drugie, stanowi sprytne odwołanie do jednej z bohaterek.
Marsters wybrał szalenie ciekawy dla Spike’a okres, bo czas między sezonem szóstym a siódmym, czyli (zakładam, że jeśli czytacie tę recenzję, to obowiązkowy dla fanów popkultury seans „Buffy” i „Angela” macie za sobą, więc nie zepsuję Wam zabawy) zaraz po tym, jak wampir odzyskał na własną prośbę duszę, a jeszcze przed ponownym spotkaniem z Buffy. Akcja rozpoczyna się in medias res — Spike znajduje się w małym kalifornijskim miasteczku i rzuca się na pomoc damie w opałach, co rozpoczyna serię niespodziewanych zdarzeń z tajemniczym demonem w roli głównej. Rzeczona dama odgrywa tu oczywiście kluczową rolę (a przy okazji Marsters stworzył tę postać w hołdzie swej partnerce), ale najważniejszy jest tu, jakżeby inaczej, bohater tytułowy, który toczy nieustanną wewnętrzną walkę z samym sobą. I to właśnie ta walka jest w komiksie najciekawsza i najbardziej fascynująca.
Scenarzysta próbuje odpowiedzieć na takie pytania jak: „Jakie procesy myślowe zachodzą w Spike’u tuż po tym, jak odzyskuje duszę?”, „Czy dusza starczy, by Spike zostawił za sobą dawne życie?”, „Jak bardzo Spike różni się od Angela?” i wreszcie: „Czy warto być dobrym?”. Trzeba przyznać, że rozwiązania tych problemów, choć czasem podane być może zbyt dosłownie, są satysfakcjonujące i bliskie duchowi postaci.
Marsters bardzo trafnie buduje bohatera, stosując różnorakie rozwiązania fabularne. Pisze znakomite, pełne ironii monologi wewnętrzne bohatera; konstruuje niezłe dialogi, wplata w całość odrobinę komizmu sytuacyjnego i umiejętnie korzysta z retrospekcji. Pierwszorzędnie komiks zamyka, posługując się krótką i niezwykle trafną puentą, która doskonale podsumowuje opisywany w powieści graficznej epizod z życia Spike’a.
Za rysunki odpowiada Derliz Santacruz — stosunkowo nowa postać w świecie komiksów, która ma na koncie kilka zeszytów dla DC i Marvela. Jego styl jest dość klasyczny, nieco kreskówkowy i odrobinę uproszczony. Bohaterów rysuje nieźle, dbając o ich mimikę oraz dynamizm w scenach walki. Czasem ma jednak problem z odpowiednią perspektywą, a i zdarza się mu przedstawić postaci w dziwnych pozach. Radzi sobie za to z tłami, w których dba o najmniejsze nawet szczegóły, takie jak choćby drobne kamyczki na ziemi, czy śmieci porozrzucane w mrocznym zaułku.
Tusz nanosi Andy Owens, dla którego nie jest to pierwsza wizyta w Buffywersum, ponieważ współpracował m.in. z Georgesem Jeantym przy sezonie ósmym. I choć dokładności odmówić mu nie można, to jednak miejscami tuszu jest zbyt wiele, co troszkę negatywnie wpływa na całą oprawę. Zwłaszcza, że kolorysta, Dan Jackson („Angel & Faith”), naprawdę doskonale operuje światłocieniem i kapitalnie cieniuje, a pracy przez Owensa ma jednak nieco mniej. Jackson dość ciekawie dobiera też barwy, zwłaszcza w scenach retrospekcji, w których dominują odcienie zieleni i fioletu, co nadaje im oryginalnego tonu.
„Spike: Into the Light” to niezwykle przyjemna powieść graficzna napisana przez Jamesa Marstersa. Aktor przedstawia w niej ciekawy wizerunek swego bohatera i uzupełnia jego już i tak barwną biografię o nieznany epizod. Fani serialu powinni sięgnąć.
James Marsters, aktor, który odgrywał rolę Spike’a w serialach, wpadł dawno temu na pomysł, który miał posłużyć jako podstawa scenariusza do telewizyjnego filmu o niejednoznacznym wampirze. Ostatecznie filmu nie nakręcono, ale Marsters idei nie porzucił i na jednej z niedawnych imprez San Diego Comic-Con podzielił się nią z rysownikiem Georgesem Jeantym, odpowiedzialnym za ósmy i dziewiąty sezon „Buffy”. Potem pomysł trafił do Scotta Allie’ego z Dark Horse, który redaguje komiksy z Buffy, i tak powstała mocno wyczekiwana przeze mnie powieść graficzna.
MANIAK O SCENARIUSZU
Powieść graficzną zatytułowano „Spike: Into the Light” (w wolnym tłumaczeniu: „Spike: W stronę światła”), co, po pierwsze, ładnie nawiązuje do tego, co dzieje się z tytułowym bohaterem, a po drugie, stanowi sprytne odwołanie do jednej z bohaterek.
Marsters wybrał szalenie ciekawy dla Spike’a okres, bo czas między sezonem szóstym a siódmym, czyli (zakładam, że jeśli czytacie tę recenzję, to obowiązkowy dla fanów popkultury seans „Buffy” i „Angela” macie za sobą, więc nie zepsuję Wam zabawy) zaraz po tym, jak wampir odzyskał na własną prośbę duszę, a jeszcze przed ponownym spotkaniem z Buffy. Akcja rozpoczyna się in medias res — Spike znajduje się w małym kalifornijskim miasteczku i rzuca się na pomoc damie w opałach, co rozpoczyna serię niespodziewanych zdarzeń z tajemniczym demonem w roli głównej. Rzeczona dama odgrywa tu oczywiście kluczową rolę (a przy okazji Marsters stworzył tę postać w hołdzie swej partnerce), ale najważniejszy jest tu, jakżeby inaczej, bohater tytułowy, który toczy nieustanną wewnętrzną walkę z samym sobą. I to właśnie ta walka jest w komiksie najciekawsza i najbardziej fascynująca.
Scenarzysta próbuje odpowiedzieć na takie pytania jak: „Jakie procesy myślowe zachodzą w Spike’u tuż po tym, jak odzyskuje duszę?”, „Czy dusza starczy, by Spike zostawił za sobą dawne życie?”, „Jak bardzo Spike różni się od Angela?” i wreszcie: „Czy warto być dobrym?”. Trzeba przyznać, że rozwiązania tych problemów, choć czasem podane być może zbyt dosłownie, są satysfakcjonujące i bliskie duchowi postaci.
Marsters bardzo trafnie buduje bohatera, stosując różnorakie rozwiązania fabularne. Pisze znakomite, pełne ironii monologi wewnętrzne bohatera; konstruuje niezłe dialogi, wplata w całość odrobinę komizmu sytuacyjnego i umiejętnie korzysta z retrospekcji. Pierwszorzędnie komiks zamyka, posługując się krótką i niezwykle trafną puentą, która doskonale podsumowuje opisywany w powieści graficznej epizod z życia Spike’a.
MANIAK O RYSUNKACH
Za rysunki odpowiada Derliz Santacruz — stosunkowo nowa postać w świecie komiksów, która ma na koncie kilka zeszytów dla DC i Marvela. Jego styl jest dość klasyczny, nieco kreskówkowy i odrobinę uproszczony. Bohaterów rysuje nieźle, dbając o ich mimikę oraz dynamizm w scenach walki. Czasem ma jednak problem z odpowiednią perspektywą, a i zdarza się mu przedstawić postaci w dziwnych pozach. Radzi sobie za to z tłami, w których dba o najmniejsze nawet szczegóły, takie jak choćby drobne kamyczki na ziemi, czy śmieci porozrzucane w mrocznym zaułku.
Tusz nanosi Andy Owens, dla którego nie jest to pierwsza wizyta w Buffywersum, ponieważ współpracował m.in. z Georgesem Jeantym przy sezonie ósmym. I choć dokładności odmówić mu nie można, to jednak miejscami tuszu jest zbyt wiele, co troszkę negatywnie wpływa na całą oprawę. Zwłaszcza, że kolorysta, Dan Jackson („Angel & Faith”), naprawdę doskonale operuje światłocieniem i kapitalnie cieniuje, a pracy przez Owensa ma jednak nieco mniej. Jackson dość ciekawie dobiera też barwy, zwłaszcza w scenach retrospekcji, w których dominują odcienie zieleni i fioletu, co nadaje im oryginalnego tonu.
MANIAK OCENIA
„Spike: Into the Light” to niezwykle przyjemna powieść graficzna napisana przez Jamesa Marstersa. Aktor przedstawia w niej ciekawy wizerunek swego bohatera i uzupełnia jego już i tak barwną biografię o nieznany epizod. Fani serialu powinni sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.