MANIAK ZACZYNA
Twórcy „Once Upon a Time in Wonderland” w finale pierwszej połowy sezonu pozostawili widzów w bardzo ciekawym miejscu. Alicja i Cyrus wreszcie na nowo się spotkali, poznaliśmy prawdziwe intencje Czerwonej Królowej i Dżafara, a Will poświęcił się dla dobra sprawy i musiał sporo zapłacić. Emocje były więc spore, a przez to, że scenarzyści przerwali opowieść w dość kluczowym jej punkcie, tym niecierpliwiej czekało się na kolejny odcinek, który wyemitowano po niemal trzymiesięcznej przerwie. Jak można było się spodziewać, otwiera on nowy rozdział historii — zmienia się status quo, bohaterowie zyskują nowych sojuszników, następują pewne przetasowania i wreszcie, kształtuje się ostateczny cel.
MANIAK O SCENARIUSZU
Odcinek zatytułowano „Nothing to Fear” („Nie ma się czego bać”), a jego scenariusz napisali Richard Hatem („Grimm”) oraz Jenn Kao („Uczciwy przekręt”). Akcja, zgodnie z przewidywaniami, rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się poprzednio. Will stał się dżinem i utknął w butelce; Cyrus, Alicja i niespodziewany sprzymierzeniec, czyli Anastasia, starają się go odnaleźć; natomiast Dżafar zmuszony jest do znalezienia sojusznika i natrafia na ślad strasznego potwora — tzw. Żabrołaka (w oryg. Jabberwocky, tłumaczenie za Robertem Stillerem).
Pomimo, że jest to odcinek, który w głównej mierze ma na celu przedstawienie nowej sytuacji i sporo w nim ekspozycji, to scenarzyści nie zapomnieli o rozwoju bohaterów. Dowodzi tego choćby wątek Willa. Znalazłszy się w trudnej sytuacji, bohater najpierw jest zagubiony i sfrustrowany, następnie zafascynowany, by wreszcie pojąć, z czym naprawdę wiąże się bycie dżinem. Przez wszystkie te stadia przechodzi na tle bardzo dobrze skrojonego wątku nieszczęśliwej miłości. Łączy się tu sporo dramatyzmu z odrobiną typowego dla Willa humoru i wychodzi to naprawdę dobrze.
Pomimo, że jest to odcinek, który w głównej mierze ma na celu przedstawienie nowej sytuacji i sporo w nim ekspozycji, to scenarzyści nie zapomnieli o rozwoju bohaterów. Dowodzi tego choćby wątek Willa. Znalazłszy się w trudnej sytuacji, bohater najpierw jest zagubiony i sfrustrowany, następnie zafascynowany, by wreszcie pojąć, z czym naprawdę wiąże się bycie dżinem. Przez wszystkie te stadia przechodzi na tle bardzo dobrze skrojonego wątku nieszczęśliwej miłości. Łączy się tu sporo dramatyzmu z odrobiną typowego dla Willa humoru i wychodzi to naprawdę dobrze.
Satysfakcjonuje także historia Alicji, Cyrusa i Anastasii, którzy uczą się razem współpracować. Oczywiście, jak zwykle w takich sprawach bywa, początkowo ich relacje nie są łatwe i ciężko im osiągnąć porozumienie. Bardzo miło obserwuje się, jak wszystko to stopniowo się zmienia i w końcu bohaterowie są w stanie obdarzyć się zaufaniem. Tu także jest troszkę dobrego humoru, ale też kilka niepotrzebnych, miałkich i sztywnych scen miłosnych — można było rozwiązać je inaczej. Ponadto w wątku trochę zaskoczeń i ciekawych zwrotów akcji.
I wreszcie Dżafar, który postanawia sprzymierzyć się z Żabrołakiem. W tym wątku przede wszystkim zadowala interpretacja tego drugiego. W oryginale postać z wiersza (znakomitego zresztą), w wielu adaptacjach przedstawiana jako siejący postrach smok, tutaj zupełnie inna, a przez to szczególnie ciekawa i oryginalna. Wszystko wskazuje na to że szykuje się bardzo interesująca bitwa osobowości pomiędzy Żabrołakiem i Dżafarem, której przedsmak scenarzyści przedstawili właśnie w „Nothing to Fear”.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyseruje Michael Slovis („Breaking Bad”, „Fringe”). Już pierwszą, doskonale pomyślaną i świetnie zrealizowaną sekwencją udowadnia, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Doskonale pokazuje akcję, nie dając widzowi ani na chwilę się zgubić, świetnie uwydatnia emocje, świadomie wykorzystując zbliżenia, a także genialnie trzyma w napięciu i doskonale niepokoi. Od strony realizatorskiej tworzy naprawdę dobry odcinek.
MANIAK O AKTORACH
Aktorsko po raz kolejny nie zawodzi Michael Socha. Jest jako Will Scarlet znakomity i bez problemu dostosowuje się do nowej sytuacji, pokazując proces, przez jaki bohater przechodzi, niezwykle wiarygodnie i przekonująco.
Całkiem niezła jest partnerująca Michaelowi Lauren McKnight („Tajna agentka”), która gościnnie wciela się w postać Lizard. Bardzo dobrze radzi sobie z ukazaniem uczucia, jakie bohaterka odczuwa w stosunku do Willa. We wspólnych scenach z Sochą wypada dość pomyślnie.
Całkiem niezła jest partnerująca Michaelowi Lauren McKnight („Tajna agentka”), która gościnnie wciela się w postać Lizard. Bardzo dobrze radzi sobie z ukazaniem uczucia, jakie bohaterka odczuwa w stosunku do Willa. We wspólnych scenach z Sochą wypada dość pomyślnie.
Świetna jest odgrywająca główną rolę Sophie Lowe. Dodaje postaci Alicji sporo siły i wigoru, a na ekranie ogląda się ją z niemałą przyjemnością. Jej bohaterka to silna, sympatyczna dziewczyna, której nie da się nie lubić.
Pozytywnie zaskakuje Peter Gadiot w roli Cyrusa. Choć w początkowych odcinkach niezbyt powalał, to teraz, kiedy Cyrus jest już wolny, Peter może sobie pozwolić na większą swobodę i odrobinę luzu. Wychodzi to jego bohaterowi na dobre, a wspólnie z Lowe stanowią miły duet.
Pozytywnie zaskakuje Peter Gadiot w roli Cyrusa. Choć w początkowych odcinkach niezbyt powalał, to teraz, kiedy Cyrus jest już wolny, Peter może sobie pozwolić na większą swobodę i odrobinę luzu. Wychodzi to jego bohaterowi na dobre, a wspólnie z Lowe stanowią miły duet.
Wyśmienita jest Emma Rigby jako Anastasia. Bardzo niejednoznaczna i nieprzewidywalna, nieco zabawna i czasami niepokojąca — Rigby ma na tę rolę wyraźny pomysł i realizuje go z powodzeniem.
Naveen Andrews robi bardzo duże wrażenie jako Dżafar. W jednej scenie potrafi być stanowczy, sfrustrowany, bezwzględny i przerażający, by w drugiej pokazać zupełnie inną twarz, wcale nie tracąc na wiarygodności.
I wreszcie Peta Sergeant („Satisfaction”, „Iron Sky”) w roli Żabrołaka. Wybór tej aktorki okazał się strzałem w dziesiątkę. Jest zagadkowa, niepokojąca i mocno intryguje — osiągając dokładnie taki efekt, o jaki chodziło scenarzystom. Z Andrewsem stworzy w kolejnych odcinkach znakomity duet.
MANIAK O TECHNIKALIACH
„Nothing to Fear” nakręcono bardzo dobrze. Zdjęcia są szczegółowe, a kolejne ujęcia przechodzą w siebie bardzo płynnie. Niezwykle udana jest pierwsza sekwencja, w której montaż stoi na bardzo wysokim poziomie. Tradycyjnie wspaniałe są kostiumy — od tych najprostszych, po wymyślne stroje Dżafara czy Anastasii. Wraz ze znakomitą charakteryzacją, tworzy to mieszankę niezwykle strawną. Charakteryzacja jednak nie zawsze się sprawdza — w przypadku Żabrołaka, ma się wrażenie, że można było włożyć w nią więcej starań, bo widać ewidentnie, że Peta Sergeant nosi perukę. Prześliczna jest za to muzyka Marka Ishama, który jak zwykle wie, jak zbudować magiczny, baśniowy nastrój.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.