MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU
Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj, by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy.
„Once Upon a Time” nie traci tempa. Twórcy z powodzeniem zasiewają kolejne tropy i dają widzom wspaniałe pole do manewru, jeśli chodzi o zbieranie owych poszlak i składanie ich w jedną całość. A ja uwielbiam taką zabawę! Co więc takiego wydarzyło się w tegotygodniowej odsłonie serialu?
MANIAK ANALIZUJE
Tradycyjnie zacznijmy od tytułu — i tym razem jest bowiem niezmiernie ciekawy oraz oczywiście, wieloznaczny. „Rocky Road”, bo tak zatytułowany jest odcinek, to przede wszystkim określenie smaku lodów (czekolada z orzechami i piankami). Po pierwsze, stanowi więc odwołanie do storybrooke’owej profesji postaci odgrywanej przez Elizabeth Mitchell, a także (już bardziej konkretnie) do jednej ze scen, w której lody o takim smaku są sprzedawane. „Rocky Road” można jednak potraktować też bardziej dosłownie, jako „kamienistą drogę”. W tym wypadku będzie to nawiązanie do perypetii wielu głównych bohaterów: Emmy, Elsy, Reginy czy Robina.
Wieża zegarowa Storybrooke, powolny zjazd kamery w dół na ulicę, a potem, gdy już wiemy, gdzie jesteśmy, sprawny montaż i widzimy Robina, Marian oraz ich syna, Rolanda. Robin to oczywiście oddany mąż, który stara się, by Marian dobrze poczuła się w nowym, dziwnym dla niej miejscu. Opowiada więc o różnych cudownościach i tym, co podoba się Rolandowi. A wiecie, co robią małe dzieci, jeśli się o nich mówi w ich towarzystwie? Oczywiście się wtrącają. Kiedy więc szlachetny łucznik opowiada o obiadach w barze U Babci, jego synek musi napomknąć też o lodach, które uwielbia — typowe. A że poranek wygląda na dość ciepły (pomińmy łaskawie fakt lodowej bariery), to może by się skusić na jedną porcję, zwłaszcza że lodziarnia tuż obok? Robin nie jest przekonany, więc Roland uderza do mamy i stosuje niezbywalny, okrutny argument: „Regina by mi pozwoliła”. Auć! Marian przełyka jednak dzielnie ślinę, wymusza uśmiech i zgadza się na zakupy w pobliskiej Any Given Sundae (ładna, choć częsta w Stanach nazwa: „Deser lodowy, jakiego sobie zapragniesz”).
Rodzinna przechadzka. |
Wieża zegarowa Storybrooke, powolny zjazd kamery w dół na ulicę, a potem, gdy już wiemy, gdzie jesteśmy, sprawny montaż i widzimy Robina, Marian oraz ich syna, Rolanda. Robin to oczywiście oddany mąż, który stara się, by Marian dobrze poczuła się w nowym, dziwnym dla niej miejscu. Opowiada więc o różnych cudownościach i tym, co podoba się Rolandowi. A wiecie, co robią małe dzieci, jeśli się o nich mówi w ich towarzystwie? Oczywiście się wtrącają. Kiedy więc szlachetny łucznik opowiada o obiadach w barze U Babci, jego synek musi napomknąć też o lodach, które uwielbia — typowe. A że poranek wygląda na dość ciepły (pomińmy łaskawie fakt lodowej bariery), to może by się skusić na jedną porcję, zwłaszcza że lodziarnia tuż obok? Robin nie jest przekonany, więc Roland uderza do mamy i stosuje niezbywalny, okrutny argument: „Regina by mi pozwoliła”. Auć! Marian przełyka jednak dzielnie ślinę, wymusza uśmiech i zgadza się na zakupy w pobliskiej Any Given Sundae (ładna, choć częsta w Stanach nazwa: „Deser lodowy, jakiego sobie zapragniesz”).
Czy ten uśmiech może być nieszczery? (podpowiedź: może). |
Roland i Robin dostają swoją porcję lodów o smaku rocky road (ale z nich samoluby — sobie kupują, a Marian niech patrzy), a następnie właścicielka Any Given Sundae zapoznaje się z nową mieszkanką Storybrooke i proponuje jej przekąskę na koszt firmy (no, przynajmniej ktoś zadba o kobietę). Za tym gestem stoi jednak ukryty cel, bo oto widzimy, jak bohaterka po kryjomu majstruje przy przygotowanym deserze i doprawia go odrobiną swej magii. Oj, nie skończy się to dobrze dla Marian! Ale przynajmniej „widok szczęśliwej rodziny, rozgrzewa serduszko” właścicielki lodziarni (panowie scenarzyści, Schwartz i Goodman, w formie).
Warto zwrócić przy okazji uwagę na grę Elizabeth Mitchell (jednej z moich ulubionych aktorek z „Zagubionych”). W cudowny sposób jest jednocześnie sympatyczna i niepokojąca. Te niejednoznaczne uśmiechy, ta wspaniała intonacja! Jak dobrze, że dołączyła w tej połówce sezonu do obsady — tej roli nie dało się obsadzić lepiej.
Tym razem na karcie tytułowej pojawia się lodziarnia Any Given Sundae. A to sugeruje, że dużą rolę w odcinku zagra jej właścicielka. I rzeczywiście tak jest. Na razie jednak, przenosimy się do sklepu pana Golda.
Golda odwiedzają Elsa, Emma i Hak, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej pierwszej. W końcu to u niego znaleźli tajemniczą urnę. Gold jednak wszystkiego się wypiera — nigdy nie widział Elsy ani jej siostry na oczy. Grupa mimo wszystko jest podejrzliwa, więc podstępny Gold postanawia im udowodnić: prosi Bellę, by użyła na nim sztyletu i tym samym zmusiła do powiedzenia prawdy. Oczywiście nikt nie wie, że sztylet w posiadaniu Belli jest fałszywy (Gold, ty draniu).
Wniosek nasuwa jeden — Titelitury doskonale wie, kim jest Elsa i jak znalazła się w urnie (czego sama Elsa niestety nie pamięta). Ma jednak jakiś cel, by zachować to wszystko w tajemnicy. Bardzo jestem ciekaw, jaki to cel i czy cała intryga ma coś wspólnego z tajemniczą tiarą z premiery sezonu.
Przenosimy się w przeszłość, do Arendelle. Na sam początek okropnie wyglądający, komputerowo wygenerowany zamek, a potem twórcy zabierają nas wewnątrz (gdzie jest o wiele ładniej). Tam widzimy Elsę w kapitalnej fryzurze — podobnej do tej, jaką miała podczas koronacji w „Krainie Lodu”.
Bohaterka wciąż martwi się o swą siostrę, Annę, która wyruszyła do tajemniczej Przystani Mgieł (czyli Zaczarowanego Lasu). Kristoff zapewnia bohaterkę, że wszystko będzie w porządku. Ta jednak nie chce dać za wygraną i postanawia ruszyć za siostrą. Nic jednak tak dobrze na nią nie działa jak logiczne argumenty, o czym Kristoff doskonale wie (ach te dialogi!).
Wtem, do komnaty wchodzi strażnik (twórcy widać siedzieli długo na tumblrze i przeglądali komentarze sfrustrowanych przedstawicieli różnych ras, ponieważ rzeczonego strażnika gra aktor o hinduskich rysach), który przynosi złe wieści. Hans i jego bracia (cieszę się, że sięgnięto po jego postać i trochę też rozwinięto ją względem tej filmowej) szykują się do ataku na Arendelle. Kristoff postanawia iść na zwiady, by zbadać sprawę, ale Elsa kategorycznie mu tego zabrania. Czy to go jednak zdoła powstrzymać?
Bardzo zgrabne przejście z retrospekcji do teraźniejszości (odjazd kamery, potem najazd i ładne, dłuższe ujęcie)i znajdujemy się w ratuszu, w którym nowa burmistrz, Śnieżka, organizuje spotkanie z mieszkańcami. Chce na nim omówić kluczowe dla społeczności sprawy. Sfrustrowani mieszkańcy nie mają jednak ochoty współpracować, tylko jak najszybciej dowiedzieć się o lodowej barierze i tym, kto ją stworzył. Szybko wynika zamieszanie (biedna Śnieżka, tak się stara), a tymczasem Marian zaczyna słabnąć. Obraz zaczyna wirować, dźwięki stopniowo zanikać (panowie od efektów i dźwięku porządnie się przykładają, choć reżysersko wypada to wszystko dość klasycznie), aż w końcu bohaterka traci przytomność i upada, a na jej głowie pojawia się białe pasmo — dokładnie takie, jak na głowie Anny w „Krainie lodu”. Widać lody z Any Given Sundae zaczynają działać. Ciekawe dlaczego właścicielka chciała skrzywdzić akurat Marian…
Tymczasem w barze U Babci Regina i Henry przeglądają komiksy (oczywiście, ponieważ to serial z masą odniesień do Disneya, muszą to być komiksy Marvela, tu: „Thor” i „S.H.I.E.L.D.”) i miło spędzają czas. Komiksy to jednak tylko pretekst — Regina chce dowiedzieć się więcej o Księdze z opowiadaniami i dyskretnie wypytuje o nią syna. Chłopak jednak nabiera podejrzeń i postanawia zapytać wprost, o co chodzi. Z początku niechętna, Regina w końcu wyjawia mu swój plan odnalezienia autora Księgi, na który wpadła w premierze sezonu (zmienia nawet tę część ze zmuszaniem na prośbę — syn u boku i Regina zupełnie mięknie). Henry, bardzo podekscytowany pomysłem matki, postanawia jej pomóc i w ten sposób rozpoczyna się „Operacja Mangusta”. Czyli wszelkie obawy o cofnięcie Reginy w rozwoju były nieuzasadnione. A jak jeszcze ma Henry’ego za prawą rękę, to można przestać się bać.
Nagle do baru wbiega przerażony Robin. Głupio mu, ale nie miał się do kogo zwrócić. Chodzi oczywiście o Marian. Regina, chcąc nie chcąc, zgadza się pomóc ukochanemu.
„Co tak patrzycie? Ja nic nie wiem.” |
Golda odwiedzają Elsa, Emma i Hak, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej pierwszej. W końcu to u niego znaleźli tajemniczą urnę. Gold jednak wszystkiego się wypiera — nigdy nie widział Elsy ani jej siostry na oczy. Grupa mimo wszystko jest podejrzliwa, więc podstępny Gold postanawia im udowodnić: prosi Bellę, by użyła na nim sztyletu i tym samym zmusiła do powiedzenia prawdy. Oczywiście nikt nie wie, że sztylet w posiadaniu Belli jest fałszywy (Gold, ty draniu).
Wniosek nasuwa jeden — Titelitury doskonale wie, kim jest Elsa i jak znalazła się w urnie (czego sama Elsa niestety nie pamięta). Ma jednak jakiś cel, by zachować to wszystko w tajemnicy. Bardzo jestem ciekaw, jaki to cel i czy cała intryga ma coś wspólnego z tajemniczą tiarą z premiery sezonu.
Taka ładna fryzura! |
Przenosimy się w przeszłość, do Arendelle. Na sam początek okropnie wyglądający, komputerowo wygenerowany zamek, a potem twórcy zabierają nas wewnątrz (gdzie jest o wiele ładniej). Tam widzimy Elsę w kapitalnej fryzurze — podobnej do tej, jaką miała podczas koronacji w „Krainie Lodu”.
Bohaterka wciąż martwi się o swą siostrę, Annę, która wyruszyła do tajemniczej Przystani Mgieł (czyli Zaczarowanego Lasu). Kristoff zapewnia bohaterkę, że wszystko będzie w porządku. Ta jednak nie chce dać za wygraną i postanawia ruszyć za siostrą. Nic jednak tak dobrze na nią nie działa jak logiczne argumenty, o czym Kristoff doskonale wie (ach te dialogi!).
Wtem, do komnaty wchodzi strażnik (twórcy widać siedzieli długo na tumblrze i przeglądali komentarze sfrustrowanych przedstawicieli różnych ras, ponieważ rzeczonego strażnika gra aktor o hinduskich rysach), który przynosi złe wieści. Hans i jego bracia (cieszę się, że sięgnięto po jego postać i trochę też rozwinięto ją względem tej filmowej) szykują się do ataku na Arendelle. Kristoff postanawia iść na zwiady, by zbadać sprawę, ale Elsa kategorycznie mu tego zabrania. Czy to go jednak zdoła powstrzymać?
Burmistrz otwarta na mieszkańców. |
Bardzo zgrabne przejście z retrospekcji do teraźniejszości (odjazd kamery, potem najazd i ładne, dłuższe ujęcie)i znajdujemy się w ratuszu, w którym nowa burmistrz, Śnieżka, organizuje spotkanie z mieszkańcami. Chce na nim omówić kluczowe dla społeczności sprawy. Sfrustrowani mieszkańcy nie mają jednak ochoty współpracować, tylko jak najszybciej dowiedzieć się o lodowej barierze i tym, kto ją stworzył. Szybko wynika zamieszanie (biedna Śnieżka, tak się stara), a tymczasem Marian zaczyna słabnąć. Obraz zaczyna wirować, dźwięki stopniowo zanikać (panowie od efektów i dźwięku porządnie się przykładają, choć reżysersko wypada to wszystko dość klasycznie), aż w końcu bohaterka traci przytomność i upada, a na jej głowie pojawia się białe pasmo — dokładnie takie, jak na głowie Anny w „Krainie lodu”. Widać lody z Any Given Sundae zaczynają działać. Ciekawe dlaczego właścicielka chciała skrzywdzić akurat Marian…
Komiksy dobre na wszystko. |
Tymczasem w barze U Babci Regina i Henry przeglądają komiksy (oczywiście, ponieważ to serial z masą odniesień do Disneya, muszą to być komiksy Marvela, tu: „Thor” i „S.H.I.E.L.D.”) i miło spędzają czas. Komiksy to jednak tylko pretekst — Regina chce dowiedzieć się więcej o Księdze z opowiadaniami i dyskretnie wypytuje o nią syna. Chłopak jednak nabiera podejrzeń i postanawia zapytać wprost, o co chodzi. Z początku niechętna, Regina w końcu wyjawia mu swój plan odnalezienia autora Księgi, na który wpadła w premierze sezonu (zmienia nawet tę część ze zmuszaniem na prośbę — syn u boku i Regina zupełnie mięknie). Henry, bardzo podekscytowany pomysłem matki, postanawia jej pomóc i w ten sposób rozpoczyna się „Operacja Mangusta”. Czyli wszelkie obawy o cofnięcie Reginy w rozwoju były nieuzasadnione. A jak jeszcze ma Henry’ego za prawą rękę, to można przestać się bać.
Nagle do baru wbiega przerażony Robin. Głupio mu, ale nie miał się do kogo zwrócić. Chodzi oczywiście o Marian. Regina, chcąc nie chcąc, zgadza się pomóc ukochanemu.
Regina cierpi, Robin cierpi, wszyscy cierpią. |
Natychmiast udajemy się do ratusza. Zanim Regina przyjrzy się Marian musi jednak rzucić złośliwą uwagę w stronę Śnieżki, która powiesiła w czarno-białym, eleganckim pomieszczeniu… kolorowy obrazek z ptaszkiem. Naprawdę, gusta gustami, ale ten obrazek nijak tam nie pasuje. No, ale to Śnieżka jest teraz burmistrzem.
Nagle do ratusza wpadają Elsa, Emma i Hak. Natychmiast zauważają zamrożoną Marian, a Elsa od razu mówi jak temu zaradzić — potrzeba wyrazu prawdziwej miłości (czyli znów, tak jak w filmie). Robin przystępuje do pocałunku, ale ten nie działa. I choć Książę próbuje porównać sytuację do tej z Frederickiem — lód stanowi zbyt grubą barierę — to wszyscy wiemy, dlaczego pocałunek nie odczarowuje Marian. Robin po prostu kocha kogoś innego.
Regina obiecuje przyjrzeć się klątwie i zobaczyć, czy jakoś da się jej zaradzić, a tymczasem Emma postanawia zbadać sprawę i poszukać w miasteczku winnego. Zanim wyjdzie usłyszy jeszcze mały wjazd na ambicję od Reginy (która w sumie ma rację — coś ostatnio magia Emmy słabo działa) i powie Hakowi, by zabrał Elsę w bezpieczne miejsce.
Podobieństwo pierwsza klasa. |
I znów Arendelle. Oczywiście Kristoff nie posłuchał Elsy i na własną rękę udał się na zwiady — ku niezadowoleniu Svena, który strofuje przyjaciela po drodze. Przy okazji — coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że chcę własnego renifera — ten w „Once Upon a Time” jest po prostu cudowny.
W końcu Kristoff dociera do miejsca, z którego może bezpiecznie obserwować Hansa. Tyler Jacob Moore jest w tej roli obłędny — nie dość, że wygląda zupełnie tak, jak Hans w „Krainie lodu”, to jeszcze idealnie przenosi jego wszystkie manieryzmy. Bardzo dobrze pokazano tu też jego relacje z braćmi, które w „Krainie lodu” zostały tylko delikatnie zarysowane. Jako najmłodszy brat rzeczywiście nie miał lekko i musiało to mocno wpłynąć na jego osobowość.
Szczególnie ciekawe jest jednak w tej scenie obrazek, który Hans studiuje. Przedstawia on bowiem tajemniczą urnę, w której uwięziona była Elsa. Zanim Hans zaatakuje Arendelle i zasiądzie na jego tronie, musi tę urnę zdobyć, by pokonać lodowe zagrożenie…
Elsa obmyśla strategię obrony. |
Tymczasem Elsa planuje działania obronne wraz z dowództwem arendellskich żołnierzy. Po chwili do komnaty, jak gdyby nigdy nic (serio, Elsa, popracuj nad ochroną) wbiega Kristoff, który informuje królową (niezadowoloną, że jej nie posłuchał) o tym, czego udało mu się dowiedzieć. Opowiada o planie Hansa i ukrytej w jaskini w Północnej Krainie urnie, która może uwięzić ludzi podobnych Elsie (a jak wiemy, takich jak ona jest przynajmniej jeszcze jedna sztuka). Proponuje, że weźmie kilku żołnierzy i uda się do jaskini (w przeciwieństwie do Hansa, zna teren i może tam szybko dotrzeć), by zniszczyć artefakt. Elsa proponuje jednak zamiast żołnierzy siebie. Och, uwielbiam tak napisane postaci kobiece — silne i zdecydowane!
Gburek wiedzie wściekłych mieszkańców na pikietę. |
Krótka wizyta w Storbrooke. Wściekli obywatele miasteczka (z etatowymi ostatnio niezadowolonymi Gburkiem i babcią Kapturka na czele) planują powstrzymać tego, kto stoi za zamrożeniem Marian. Oczywiście wyciągają logiczny wniosek, że musi być to Elsa (mimo zastrzeżeń, jak zwykle rozważnego Archie’ego Hoopera), bo przecież nikt inny nie potrafi władać lodem. Natychmiast ruszają grupą odnaleźć dziewczynę. Wszystkiemu przygląda się zaś właścicielka Any Given Sundae. Na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech — o to jej chodziło, Storybrooke ma obrócić się przeciwko Elsie.
Elsa i Kristoff nad Północną Doliną. |
Powracamy do Arendelle. Elsa i Kristoff ruszają w drogę do Północnej Doliny. Tak im się spieszyło, że bohaterka nie zdążyła się nawet przebrać. Ale jeśli lubi ciągnąć długą suknię po lesie, to niech ciągnie.
Podczas wędrówki słyszymy bardzo ciekawą rozmowę Elsy z Kristoffem. Królowa Arendelle, mimo tego, że ma kochającą siostrę, czuje się trochę samotna. Urna stanowi dla niej dowód, że istnieje jeszcze ktoś taki jak ona. Trochę inaczej na sprawę patrzy Kristoff — dla niego rodzina to rodzina, niezależnie od tego, jak bardzo jej członkowie się od nas różnią.
Bohaterowie wreszcie docierają do Północnej Doliny. Teraz zostaje zejście w jej dół. Niestety nie można posłużyć się magią i stworzyć lodowych schodów (bo Hans mógłby to wyczaić, a poza tym efekty pewnie byłyby okropne), więc trzeba zejść po linie. Powodzenia w tej sukni.
Elsa chce odnaleźć tajemniczą, która tak jak ona potrafi władać lodem, |
Krótkie spojrzenie na Storybrooke (trochę urwane, szkoda), a potem znajdujemy się przy Haku i Elsie. Bohaterka nie chce zostać odprowadzona w bezpieczne miejsce i pragnie dowiedzieć się czegoś więcej o osobie z podobnymi do niej mocami. Hak jednak od samego początku planował nie posłuchać Emmy (tak się buduje zaufanie?) i zbadać sprawę na własną rękę, więc proponuje Elsie pomoc.
Wreszcie Will Scarlet! |
Wracamy do Storybrooke. Książę i Emma udają się do leśnego obozu Robina Hooda (to zabawne, że on i jego drużyna mieszkają w namiotach w lesie, podczas gdy reszcie przypadły przytulne domki) w celu odnalezienia jakichś poszlak w sprawie Marian. Znajdują jednak coś, a raczej kogoś, zupełnie niespodziewanego — znanego z „Once Upon a Time in Wonderland” Willa Scarleta! Michael Socha jak zwykle jest w tej roli doskonały i całkowicie kradnie scenę Jennifer Morrison oraz Joshowi Dallasowi.
Przyłapany na myszkowaniu w cudzym namiocie Will szybko się zmywa, a niepatrząca pod nogi Emma nie jest go w stanie dogonić. Od czego ma się jednak wysportowanego tatę — Książę jednym susem powala zbiega. Ten w końcu przyznaje się do tego, kim jest i opowiada o swoich podejrzeniach a propos Marian. Kieruje bohaterów do lodziarni, w której, jak wiemy z poprzedniego odcinka, asortyment nie ucierpiał mimo dość długiej przerwy w dostawie prądu.
Marian nie wygląda najlepiej. |
Tymczasem z Marian jest coraz gorzej. Lodowa klątwa coraz bardziej zbliża się do serca kobiety. Regina jest w stanie wymyślić tylko jedno rozwiązanie, ale ostrzega Robina, że musi jej całkowicie zaufać. Hood się zgadza.
Rany — ile to wszystko musi Reginę kosztować! Na pewno nie jest jej łatwo, ale trzyma się kobieta nieźle (Lana Parilla gra to fantastycznie). Znów warto spojrzeć na ogromny postęp, jaki bohaterka uczyniła. Dawna Regina nie byłaby tak chętna do pomocy.
Titelitury zawsze znajdzie jakąś radę. |
W innym zakątku miasteczka Hak i Elsa odwiedzają Titeliturego. Pirat ma na niego haka (żart zamierzony) — wie, że sztylet, który znajduje się w posiadaniu Belli, nie jest prawdziwy (wpadł na to niczym Sherlock, drogą dedukcji). Oferuje jednak ciszę, pod warunkiem, że Mroczny zgodzi się pomóc odnaleźć osobę, która rzuciła na Marian klątwę. Titelitury niechętnie, ale w końcu przystaje na takie warunki.
Elsa natychmiast wręcza mu pasmo włosów Marian (kiedy ona je zdobyła?!), by ten zrobił małe czary mary i zredukował zaklęcie do jego pierwotnej postaci — czyli… śnieżynek. Przy okazji dowiadujemy się nieco więcej o magii w świecie „Once Upon a Time” — każda jest wyjątkowa i choć można znaleźć podobne, to nigdy dwóch identycznych. Titelitury uwalnia więc śnieżynki ze swej dłoni i każe Elsie oraz Hakowi za nim podążyć — na pewno trafią wtedy do odpowiedzialnej za klątwę. Bohaterowie tak też czynią, a my możemy spojrzeć na kilka przyzwoitych efektów specjalnych.
Śnieżka zgrywa silną. |
Nadal pozostajemy w Storybrooke i tym razem przyglądamy Śnieżce, która usiłuje złożyć wózek małego Neala, by włożyć go do bagażnika auta. Wyraźnie widać, że sobie z tym nie radzi, ale przechodzący obok Archie Hooper, zamiast rzucić się do pomocy, pyta tylko, czy aby wszystko w porządku. A potem stoi jak taki tłumok i nawija. No, ale widać świerszcze już tak mają.
Tak czy siak, Hooper do czegoś się jednak przydaje. Widząc, jak Śnieżka za wszelką cenę stara się spędzić każdą możliwą chwilę przy dziecku radzi jej, by czasami odpuściła, co na pewno wyjdzie jej na zdrowie. Szkoda, że przy tym musi nachalnie odwołać się do piosenki „Let It Go” ale w końcu mamy sezon, skupiający się na „Krainie Lodu”…
Will Scarlet nadal do usług. |
Emma, Książę i Will Scarlet (dlaczego nie skuli go w kajdanki?) docierają do lodziarni Any Given Sundae. Z zewnątrz wszystko wygląda w porządku, ale Will nie daje za wygraną i postanawia włamać się do środka, by pokazać, że coś jest jednak na rzeczy. Książę nie jest zachwycony, choć ostatecznie wspólnie z Emmą postanawia dać Scarletowi szansę. Ostatecznie to jednak Emma rozpracowuje drzwi, nie mogąc patrzeć na to, co wyprawia niewprawiony z nowoczesnymi zamkami Will.
W środku okazuje się, że rzeczywiście coś nie gra. Pomimo braku jakiegokolwiek sytemu chłodzenia, lody wcale się nie topią. Will poleca też zajrzeć na tyły, które, ku wielkiemu zdziwieniu bohaterów, okazują się być całkowicie skute lodem. Tak zwyczajnie.
Tymczasem Scarlet, korzystając z nieuwagi Emmy i księcia, szybko się zmywa, nie omieszkując też uszczknąć czegoś z kasy. Klasyczna sztuczka, ale pozwala zgrabnie przejść do bardzo ładnego momentu, w którym Emma mówi ojcu o swoich zmartwieniach. Książę natychmiast reaguje i stara się pocieszyć córkę oraz sprawić, by odzyskała wiarę w siebie. Podoba mi się sposób, w jaki twórcy rozwijają ich relacje.
Chwilę później zerkamy na zawieszone nad drzwiami śnieżynki i…
W środku okazuje się, że rzeczywiście coś nie gra. Pomimo braku jakiegokolwiek sytemu chłodzenia, lody wcale się nie topią. Will poleca też zajrzeć na tyły, które, ku wielkiemu zdziwieniu bohaterów, okazują się być całkowicie skute lodem. Tak zwyczajnie.
Tymczasem Scarlet, korzystając z nieuwagi Emmy i księcia, szybko się zmywa, nie omieszkując też uszczknąć czegoś z kasy. Klasyczna sztuczka, ale pozwala zgrabnie przejść do bardzo ładnego momentu, w którym Emma mówi ojcu o swoich zmartwieniach. Książę natychmiast reaguje i stara się pocieszyć córkę oraz sprawić, by odzyskała wiarę w siebie. Podoba mi się sposób, w jaki twórcy rozwijają ich relacje.
Chwilę później zerkamy na zawieszone nad drzwiami śnieżynki i…
Hak i Elsa umilają sobie przechadzkę rozmową. |
…dzięki magii montażu przenosimy się do lasu. Jeszcze nie docieramy do celu, ale możemy posłuchać dość inteligentnie napisanej rozmowy o stosunku Haka do Emmy. Elsa udziela bohaterowi ciekawych rad, odnosząc się także do własnych doświadczeń. Bardzo zgrabnie to wychodzi.
Elsa i Kristoff w jaskini z tajemniczą urną. |
Elsa i Kristoff docierają do jaskini, w której znajduje się tajemnicza urna. Bohaterka natychmiast zabiera ją z miejsca w celu zniszczenia, ale nagle pojawiają się na niej runy z alfabetu Fuþark starszy. Niestety ani Kristoff ani Elsa nie są w stanie ich odczytać (co jest ciekawe, bo dwa odcinki temu Elsa czytała pamiętnik zapisany identycznymi runami). Od czego jest jednak Internet!
Każda runa z Fuþarka starszego oznacza jedną literę, a dodatkowo przypisane ma oddzielne, symboliczne, magiczne znaczenie. Na urnie pojawiają się trzy znaki, które są następnie lustrzanie odbite. Są to kolejno: laguz (l), czyli woda; isaz (i), czyli lód lub śmierć (zobaczcie jakie konotacje) oraz kaunan (k), czyli choroba, rana lub wrzód. Razem układają się w staronorweskie słowo lik, oznaczające zwłoki lub pustą butelkę. Od razu widać, że twórcy umieszczają tu kilka bardzo ciekawych wskazówek a propos osoby znajdującej się wewnątrz urny.
Nagle do jaskini wdziera się Hans wraz z braćmi. Elsa i Kristoff dość sprawnie rozprawiają się z większością napastników (a efekty specjalne nie kłują szczególnie w oczy i dobrze odwołują się do „Krainy lodu”). Hans nie byłby jednak sobą, gdyby nie użył podstępu. W mgnieniu oka chwyta Kristoffa. Teraz może postawić ultimatum — Elsa albo odda urnę, albo Kristoff zginie.
„Nie wiem, naciskam Emma i działa.” |
Powracamy na chwilkę do Storybrooke. Hak i Elsa wreszcie odnajdują odpowiedzialną za klątwę właścicielkę Any Given Sundae (która, przy okazji, włożyła na siebie całkiem niezłą, białą suknię). Bohaterowie pozostają w ukryciu, Hak wyciąga komórkę (jego opis tego urządzenia jest naprawdę zabawny — brawa dla scenarzystów) i stara się zadzwonić do Emmy. Niestety słyszy tylko pocztę głosową. W takiej sytuacji radzi Elsie (wyraźnie zaciekawionej panią w sukni) pozostać w ukryciu.
Hans nie żartuje. |
I szybko wracamy do Arendelle. Życie Kristoffa wisi na włosku. Elsa w końcu ugina się przed Hansem i oddaje mu urnę, prosząc przy tym Kristoffa, by odnalazł Annę i uratował królestwo. Hans otwiera tymczasem urnę, z której wylewa białą, płynną substancję, podobną do tej, jaką widzieliśmy w finale trzeciego sezonu (poza kolorem, bo tamta była niebieska). Następnie substancja przeistacza się w… właścicielkę Any Given Sundae! Ta natychmiast zamienia Hansa w lód i tym samym ratuje Elsę. Jaki ma w tym cel? To okaże się za chwilę. Ale zwrot akcji, trzeba przyznać, bardzo dobry.
Królowa Śniegu w pełnej okazałości. |
Hak i Elsa postanawiają natychmiast odnaleźć Emmę i opowiedzieć jej o tym, co znaleźli. Powstrzymuje ich jednak właścicielka Any Given Sundae (myślę, że możemy zacząć nazywać ją od tej pory Królową Śniegu), która unieruchamia Haka i ucina sobie pogawędkę z Elsą. Opowiada, że już wcześniej się spotkały (co pokazano scenę wcześniej), a zanik pamięci Elsy to wynik zaklęcia skalnych trolli (ma to sens, biorąc pod uwagę to, co wiemy o nich z „Krainy lodu”).
Nie to jest jednak najważniejsza informacja — Królowa Śniegu wyjawia Elsie, kto uwięził ją w urnie. Miała to być Anna, która ostatecznie zwróciła się przeciw siostrze pod wpływem strachu. Nie wiem, na ile można zaufać Królowej Śniegu pod tym względem, ale chyba można założyć, że jest w tym, co mówi, maleńkie ziarno prawdy (rozwinę ten temat za moment). Dowiadujemy się także o powodach zamrożenia Marian — właścicielka lodziarni chciała w ten sposób nauczyć Elsę, że ostatecznie wszyscy się od niej odwrócą (no, trzeba przyznać, że się udało).
Następnie kobieta przystępuje do dzieła i stawia Haka w śmiertelnie niebezpiecznym położeniu. Na szczęście w porę pojawia się Emma. I tu kolejne zaskoczenie — Królowa Śniegu skądś ją zna! Można chyba bezpiecznie założyć, że nie z Zaczarowanego Lasu (bo zawsze byliśmy wtedy przy bohaterce), więc prawdopodobnie spotkały się kiedyś w Storybrooke. Możliwe też, że poznały się poza miasteczkiem — albo zanim Emma do niego trafiła, albo podczas przerwy między pierwszą a drugą klątwą. Tak czy siak, coś je łączy, a najciekawszy jest fakt, że Emma wcale tego nie pamięta.
Po krótkiej wymianie słów Emma rusza do ataku i od razu pięknie sobie radzi z Królową Śniegu, którą powala jednym zaklęciem — rozmowa z ojcem zdecydowanie pomogła jej odzyskać wiarę w siebie. W następnej kolejności ratuje też ukochanego Haka, a jakże. Niestety w międzyczasie Królowa Śniegu ucieka.
Królowa Śniegu w pałacu w Arendelle. |
Wracamy do Arendelle z przeszłości. Królowa Śniegu i Elsa radośnie rozmawiają o bałwankach i pałacach z lodu, aż w końcu docierają do komnaty, w której ta pierwsza natychmiast zauważa portret Adgara i Idun, rodziców Elsy i Anny. I wtedy twórcy zrzucają na nas kolejną bombę — Królowa Śniegu jest siostrą Idun! Czyli tak, jak przypuszczałem w poprzedniej analizie. Rozwiązane zostaje zatem kilka kwestii, ale też pojawiają się nowe pytania.
Adgar i Idun na pewno nie udali się do Zaczarowanego Lasu, by odszukać Królową Śniegu. Cel ich wizyty zostaje zatem nadal owiany tajemnicą. Wiemy, że Królowa Śniegu jest ciotką Elsy i przypuszczam, że można jej na tym polu zaufać, choć na razie nie odrzucam całkowicie teorii o tym, że może się jednocześnie okazać biologiczną matką dziewczyny.
Pozostaje kwestia tego, kto uwięził Królową Śniegu w urnie. Moim zdaniem była to Idun, na co wskazuje kilka różnych poszlak. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na minę Królowej Śniegu, kiedy widzi portret swej siostry — nie jest to mina zbyt wesoła. Po drugie, na pytanie Elsy o to, dlaczego o niej wcześniej nie słyszała, odpowiada, że matka pewnie chciała oszczędzić jej drastycznej historii. Po trzecie — to na co zwróciłem uwagę w poprzedniej scenie: próba wmówienia Elsie, że to Anna uwięziła ją w urnie. Może tak naprawdę opowiadała o sobie i swej relacji z Idun? Myślę, że można to bezpiecznie założyć. No i po czwarte, wieść o śmierci Idun wcale nie robi na Królowej Śniegu wielkiego wrażenia. Coś musi być w tej kwestii na rzeczy.
Ciekawe jest też to, co dzieje się potem. Elsa opowiada bowiem o swojej siostrze Annie i jej wyprawie, po czym Królowa Śniegu obiecuje pomoc w jej odnalezieniu. I znów warto zaobserwować jej minę (Elizabeth Mitchell — uwielbiam Cię za tę dwuznaczność), która zdecydowanie nie mówi: „Możesz na mnie liczyć.”, a raczej: „Mam pewne plany, co do twojej siostry.”.
Emma wie, że coś jest nie tak. |
I już na dobre wracamy do Storybrooke. Na początek krótka pogawędka Emmy z Księciem i Hakiem. Bohaterka wie, że coś w tej całej sprawie z Królową Śniegu nie gra i zastanawia się, skąd może ją znać. Nie omieszka też troszkę nakrzyczeć na Haka. Następnie podchodzi pocieszyć Elsę i podzielić się z nią swoimi przemyśleniami. Królowa Śniegu była w Storybrooke już wcześniej i to nie Emma ją tu sprowadziła (tak, jak było w przypadku Elsy), więc prawdopodobnie jej cele nie są związane stricte z Elsą. Ciekawe, w takim razie, czego dokładnie chce…
Kolejna niezręczna chwila między Reginą a Robinem. Ale przynajmniej na chwilę widzimy Złą Królową szczęśliwą. |
I powoli twórcy zaczynają zamykać wątki odcinka. Na początek wracamy do ratusza. Robin wyznaje Reginie, że pocałunek nie zadziałał na Marian, ponieważ tak naprawdę kocha kogoś innego. Na twarzy Reginy na chwilę maluje się szczęście, ale oczywiście kobieta wie, że Robin nie może opuścić żony. Biedna…
By przerwać tę niezręczną chwilę, do ratusza wbiega Henry, który ściska w ręku szkatułkę. Regina pyta Robina, czy jest pewien, że jej ufa, po czym przystępuje do dzieła i wyjmuje serce z piersi Marian, tak by lód nie mógł go dosięgnąć. Następnie obiecuje Robinowi, że znajdzie lekarstwo. I jak tu nie podziwiać postępu, jaki ta postać uczyniła?
Pocałunek na środku ulicy. Zaiste, mistrzowie przetrwania. |
Tymczasem Hak przeprasza Emmę za to że jej nie posłuchał, a jednocześnie pyta, dlaczego dziewczyna mu nie ufa. Emma postanawia się wreszcie otworzyć i mówi, że tak naprawdę chodzi o strach przed stratą. Straciła już bowiem Grahama, Neala, a nawet Walsha — Haka by nie przeżyła. Pirat jest wzruszony i zapewnia Emmę, że jeśli w czymś jest dobry, to w przetrwaniu. I następuje wielki pocałunek (na środku ulicy). Mówcie, co chcecie, ale na moje to jest bardzo ładna scena i coraz bardziej zaczynam kibicować tej parze (choć wcześniej należałem do drużyny zwolenników Neala).
Ostatnie spojrzenie na Królową Śniegu i można kończyć. |
I wreszcie finał odcinka, a w nim ostatnie zaskoczenie. No, może nie tak duże, bo to, że Titelitury kombinuje, wiemy od samego początku. No dobrze, a czego się dowiadujemy? Otóż okazuje się, że Królowa Śniegu i Mroczny dobrze się znają. Mało tego, Titelitury wydaje się znać jej tajemnicze plany i jest nawet w stanie zaoferować pomoc (którą Królowa Śniegu na razie odrzuca). Póki co, nie wiadomo, skąd bohaterowie się znają, ale coś czuję, że na rzeczy jest bardzo duża intryga, na której Titelitury może sporo skorzystać…
MANIAK KOŃCZY
I na dziś to koniec. Jak Wam się podobał odcinek? Co sądzicie o postaci Królowej Śniegu? Macie jakieś pomysły a propos jej planów? Dajcie znać w komentarzach.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.