MANIAK WE WSTĘPIE
Po intrygującym wstępie w dwunastym odcinku trzeciego sezonu „Once Upon a Time”, czas na kontynuację wydarzeń. Historia mocno rusza teraz do przodu i sporo w niej dobrze pomyślanych zwrotów akcji oraz bardzo interesujących nowych wątków, wśród których niezwykle intrygująca tajemnica, kryjąca się za Zeleną, czyli Złą Czarownicą z Zachodu, oraz nowa klątwa, rzucona na mieszkańców Zaczarowanego Lasu. Wszystko to w dobrze znanym formacie, w którym historia dziejąca się współcześnie w Storybrooke przeplatana jest retrospekcjami z baśniowej krainy. Jak się to sprawdza w trzynastym odcinku trzeciego sezonu?
MANIAK O SCENARIUSZU
Autorką scenariusza tej odsłony serialu jest Jane Espenson (jedna z moich ulubionych scenarzystek, pracująca m.in. przy „Buffy: Pogromczyni wampirów”). Tytuł brzmi „Witch Hunt”, czyli „Polowanie na czarownice”, co idealnie wiąże się z głównym motywem odcinka, w którym Emma i spółka szukają osoby winnej rzucenia klątwy. Ale po kolei.
W odcinku znów śledzimy retrospekcje, w których bezpośrednia kontynuacja tego, co widzieliśmy poprzednio. Ponadto obserwujemy wydarzenia w Storybrooke i wraz z bohaterami próbujemy rozwikłać zagadkę, kryjącą się za powrotem miasteczka.
Retrospekcje dają przede wszystkim możliwość bliższego przyjrzenia się Reginie, którą Espensen prowadzi niezmiernie ciekawie. To jedna z tych postaci, które rozwinęły się w serialu najbardziej i to bardzo widać. Królowa nadal cierpi po utracie Henry’ego i jest gotowa na drastyczny krok, by uśmierzyć swój ból.
Mamy też okazję spojrzeć na Robina Hooda. To w ujęciu scenarzystki bardzo interesująca postać, która wiele w swym życiu przeszła. Wraz z Reginą szybko buduje intrygującą relację - zresztą jej pierwsze zapowiedzi widzieliśmy już w trzecim odcinku tego sezonu. Wypada to naprawdę dobrze, a dzięki wprawnemu pióru Espenson bywa także lekko i zabawnie.
Punktem kulminacyjnym retrospekcji jest konfrontacja Reginy ze Złą Czarownicą z Zachodu, Zeleną. Napisana jest wyśmienicie, a informacje, których się podczas niej dowiadujemy, prawdziwie zaskakują. Karty odkrywane są jednak stopniowo — wiemy, jakie pobudki kierują nowym czarnym charakterem (choć zdecydowanie nie można jej stuprocentowo wierzyć), ale nadal nie wiemy, jakie tak naprawdę ma zamiary. To dobrze, bo lubię być trochę trzymany w niepewności.
W odcinku znów śledzimy retrospekcje, w których bezpośrednia kontynuacja tego, co widzieliśmy poprzednio. Ponadto obserwujemy wydarzenia w Storybrooke i wraz z bohaterami próbujemy rozwikłać zagadkę, kryjącą się za powrotem miasteczka.
Retrospekcje dają przede wszystkim możliwość bliższego przyjrzenia się Reginie, którą Espensen prowadzi niezmiernie ciekawie. To jedna z tych postaci, które rozwinęły się w serialu najbardziej i to bardzo widać. Królowa nadal cierpi po utracie Henry’ego i jest gotowa na drastyczny krok, by uśmierzyć swój ból.
Mamy też okazję spojrzeć na Robina Hooda. To w ujęciu scenarzystki bardzo interesująca postać, która wiele w swym życiu przeszła. Wraz z Reginą szybko buduje intrygującą relację - zresztą jej pierwsze zapowiedzi widzieliśmy już w trzecim odcinku tego sezonu. Wypada to naprawdę dobrze, a dzięki wprawnemu pióru Espenson bywa także lekko i zabawnie.
Punktem kulminacyjnym retrospekcji jest konfrontacja Reginy ze Złą Czarownicą z Zachodu, Zeleną. Napisana jest wyśmienicie, a informacje, których się podczas niej dowiadujemy, prawdziwie zaskakują. Karty odkrywane są jednak stopniowo — wiemy, jakie pobudki kierują nowym czarnym charakterem (choć zdecydowanie nie można jej stuprocentowo wierzyć), ale nadal nie wiemy, jakie tak naprawdę ma zamiary. To dobrze, bo lubię być trochę trzymany w niepewności.
W teraźniejszości akcja również trzyma tempo. Nikt w Storybrooke nie pamięta, co wydarzyło się rok wcześniej, a w dodatku zaczynają znikać ludzie. Sprawę postanawia rozwikłać Emma. Ten wątek poprowadzony jest jak klasyczny kryminał, w którym bohaterowie, odnajdują kolejne poszlaki i w końcu składają je w całość. Nie ma tutaj zbytniego opóźniania tego, co nieuniknione i bohaterowie szybko domyślają się, kto może stać za całą intrygą. To dobrze, zwłaszcza, że widz także już wie.
Prawdziwą frajdę wynosi się w teraźniejszej historii ze znakomicie napisanych, często autoironicznych dialogów. No i są gdzieniegdzie pozasiewane ziarna tego, co dopiero nadejdzie, tak by można było snuć domysły. A pozwala na to zwłaszcza znakomita i zaskakująca końcówka.
MANIAK O REŻYSERII
Odcinek reżyseruje Guy Ferland („Homeland”, „Elementary”). Doskonale udaje mu się utrzymać klimat tajemniczości. Świetnie operuje napięciem i pomysłowo podchodzi do różnorakich fabularnych zagadek. Akcję prowadzi bardzo dobrze, znakomicie pokazuje także emocje bohaterów. Wkłada w odcinek sporo pracy.
MANIAK O AKTORACH
„Witch Hunt” jest bardzo dobrze zagrany. Wcielająca się w Reginę Lana Parilla zachwyca swoją wszechstronnością i z powodzeniem pokazuje różne emocje Złej Królowej — od smutku, przez desperację, aż po wściekłość i żądzę walki.
Bardzo pozytywne wrażenie robi Rebecca Mader jako Zelena. W scenach ze Storybrooke dwulicowa i przesadnie miła, natomiast w scenach z Zaczarowanego Lasu groźna i nieco szalona. Takiego czarnego charakteru było w „Once Upon a Time” trzeba — Mader sprawdza się bowiem w swej roli znakomicie.
Nieźle radzi sobie odgrywająca główną bohaterkę, Emmę, Jennifer Morrison. Dość przekonująco ukazuje jej rozterki i wchodzi w ciekawe interakcje z innymi członkami obsady.
Bardzo pozytywne wrażenie robi Rebecca Mader jako Zelena. W scenach ze Storybrooke dwulicowa i przesadnie miła, natomiast w scenach z Zaczarowanego Lasu groźna i nieco szalona. Takiego czarnego charakteru było w „Once Upon a Time” trzeba — Mader sprawdza się bowiem w swej roli znakomicie.
Nieźle radzi sobie odgrywająca główną bohaterkę, Emmę, Jennifer Morrison. Dość przekonująco ukazuje jej rozterki i wchodzi w ciekawe interakcje z innymi członkami obsady.
Wyśmienity jest Sean Maguire w roli Robina Hooda. Bardzo dobrze udaje mu się ukazać wielowymiarowość tej postaci, świetny jest także we wspólnych scenach z Parillą.
Standardowo w porządku, choć nie szczególnie wybitnie, wypadają Ginnifer Goodwin i Josh Dallas jako Śnieżka i jej książę.
Standardowo w porządku, choć nie szczególnie wybitnie, wypadają Ginnifer Goodwin i Josh Dallas jako Śnieżka i jej książę.
Bardzo dobry jest za to Lee Arenberg jako Gburek, który doskonale balansuje na granicy humoru i powagi.
Na moment pokazuje się także Robert Carlyle i jest jak zawsze genialny — zwłaszcza, że scenarzyści przewidzieli dla niego bardzo ciekawie napisaną scenę, z czego aktor oczywiście korzysta.
Na moment pokazuje się także Robert Carlyle i jest jak zawsze genialny — zwłaszcza, że scenarzyści przewidzieli dla niego bardzo ciekawie napisaną scenę, z czego aktor oczywiście korzysta.
MANIAK O TECHNIKALIACH
„Witch Hunt” nakręcono całkiem nieźle, dbając o to, by wyglądał ładnie. Nie ustrzeżono się kilku montażowych błędów i za szybkich przejść od ujęcia do ujęcia, ale ogólnie rzecz biorąc, montaż nie jest zły. Bardzo dobrze wygląda, jak na telewizyjne standardy, większość efektów specjalnych. Jak zwykle znakomite są kostiumy i charakteryzacja — to w „Once Upon a Time” standard. Przepiękna jest baśniowa oprawa muzyczna Marka Ishama.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.