MANIAK ZACZYNA
„It’s not that easy being green”, czyli „Nie tak łatwo być zielonym” śpiewał kiedyś Kermit z „Muppetów”, a za nim: Frank Sinatra, Diana Ross, Andy Hallett i wielu, wielu innych. Zaśpiewać mogłaby tę piosenkę także Zła Czarownica z Zachodu. A przynajmniej te jej inkarnacje, które, głównie w hołdzie słynnej adaptacji książki L. Franka Bauma z 1939 roku, miały zieloną skórę.
Także i twórcy „Once Upon a Time” pozostają wierni takiemu tradycyjnemu przedstawieniu Czarownicy Z Zachodu i jak zwykle, dokładają do tego całkiem ciekawą filozofię. A przy tym wszystkim znakomicie nawiązują do nie bez powodu wspomnianej przeze mnie piosenki, tytułując szesnasty odcinek trzeciego sezonu „It’s Not Easy Being Green” („Niełatwo być zielonym”). Jak więc wypada geneza intrygującej Zeleny?
Także i twórcy „Once Upon a Time” pozostają wierni takiemu tradycyjnemu przedstawieniu Czarownicy Z Zachodu i jak zwykle, dokładają do tego całkiem ciekawą filozofię. A przy tym wszystkim znakomicie nawiązują do nie bez powodu wspomnianej przeze mnie piosenki, tytułując szesnasty odcinek trzeciego sezonu „It’s Not Easy Being Green” („Niełatwo być zielonym”). Jak więc wypada geneza intrygującej Zeleny?
MANIAK O SCENARIUSZU
Scenariusz odcinka napisał Andrew Chambliss, autor m.in. komiksowego dziewiątego sezonu „Buffy”. Wychodzi od pięknej, niesamowitej emocjonalnie sceny pogrzebu Neala, a następnie przechodzi do oczekiwanego starcia Zeleny i Reginy. W retrospekcjach pokazuje zaś długo oczekiwaną historię Czarownicy z Zachodu.
To właśnie retrospekcje stanowią najwspanialszy element odcinka. Wreszcie mamy okazję przyjrzeć się Zelenie i wydarzeniom, które sprawiły, że stała się żądną zemsty czarownicą. Przede wszystkim jednak, przenosimy się do krainy Oz, która w interpretacji twórców serialu wygląda niezwykle interesująco. Jak zwykle mocno nawiązują oni do oryginału oraz jego różnych ekranizacji, ale także dodają sporo od siebie. W typowy dla „Once Upon a Time” sposób rozwiązują wiele powiązanych z Oz kwestii, m.in. srebrne trzewiczki, czarnoksiężnika, Szmaragdowy Gród czy wreszcie kolor skóry Zeleny. Tym samym tworzą fascynującą hybrydę, którą z całą pewnością docenią wszyscy fani.
Dodatkowo w całą sprawę scenarzysta włącza Titeliturego, który w genezie Czarownicy z Zachodu odgrywa niemałą rolę, czyniąc ją jeszcze bardziej tragiczną. W ten sposób Chambliss przypomina po raz kolejny, że wszystko w „Once Upon a Time” jest względne i pozwala widzowi przynajmniej w części zrozumieć motywy działań Zeleny, a co za tym idzie, wzbudzić współczucie wobec tej postaci.
Nie gorzej wypada także główny wątek w Storybrooke. Walka Złej Czarownicy ze Złą Królową jest prawdziwie emocjonująca i pełna niespodzianek oraz znakomicie napisanych dialogów, okraszonych domieszką specyficznego humoru i nawiązań do klasycznych westernów. Ujawniony zostaje też ostateczny plan Zeleny, który, choć nieco przypomina zamiary Dżafara z „Once Upon a Time in Wonderland”, może wprowadzić sporo zamieszania.
Bardzo spodobały mi się też liczne wątki poboczne. Dobrze rozwiązano między innymi relacje Haka z Henrym, a także wspólne sceny Reginy i Robina Hooda, którzy coraz bardziej się do siebie zbliżają. Regina zresztą z odcinka na odcinek mocno się rozwija, co cieszy szczególnie, bo jest to obok Zeleny obecnie najciekawsza postać serialu.
To właśnie retrospekcje stanowią najwspanialszy element odcinka. Wreszcie mamy okazję przyjrzeć się Zelenie i wydarzeniom, które sprawiły, że stała się żądną zemsty czarownicą. Przede wszystkim jednak, przenosimy się do krainy Oz, która w interpretacji twórców serialu wygląda niezwykle interesująco. Jak zwykle mocno nawiązują oni do oryginału oraz jego różnych ekranizacji, ale także dodają sporo od siebie. W typowy dla „Once Upon a Time” sposób rozwiązują wiele powiązanych z Oz kwestii, m.in. srebrne trzewiczki, czarnoksiężnika, Szmaragdowy Gród czy wreszcie kolor skóry Zeleny. Tym samym tworzą fascynującą hybrydę, którą z całą pewnością docenią wszyscy fani.
Dodatkowo w całą sprawę scenarzysta włącza Titeliturego, który w genezie Czarownicy z Zachodu odgrywa niemałą rolę, czyniąc ją jeszcze bardziej tragiczną. W ten sposób Chambliss przypomina po raz kolejny, że wszystko w „Once Upon a Time” jest względne i pozwala widzowi przynajmniej w części zrozumieć motywy działań Zeleny, a co za tym idzie, wzbudzić współczucie wobec tej postaci.
Nie gorzej wypada także główny wątek w Storybrooke. Walka Złej Czarownicy ze Złą Królową jest prawdziwie emocjonująca i pełna niespodzianek oraz znakomicie napisanych dialogów, okraszonych domieszką specyficznego humoru i nawiązań do klasycznych westernów. Ujawniony zostaje też ostateczny plan Zeleny, który, choć nieco przypomina zamiary Dżafara z „Once Upon a Time in Wonderland”, może wprowadzić sporo zamieszania.
Bardzo spodobały mi się też liczne wątki poboczne. Dobrze rozwiązano między innymi relacje Haka z Henrym, a także wspólne sceny Reginy i Robina Hooda, którzy coraz bardziej się do siebie zbliżają. Regina zresztą z odcinka na odcinek mocno się rozwija, co cieszy szczególnie, bo jest to obok Zeleny obecnie najciekawsza postać serialu.
MANIAK O REŻYSERII
Mario Van Peebles („21 Jump Street”, „Układy”) reżyser odcinka, spisuje się znakomicie. Rozpoczyna intrygującą sceną w Krainie Oz, by następnie przejść do przepięknej sekwencji pogrzebu, w której szczególnie zachwycają mądre rozwiązania montażowe. Następnie coraz bardziej zagęszcza atmosferę i doskonale rozgrywa kolejne części odcinka. Przywiązuje uwagę do detali, a wraz z każdą sceną zwiększa napięcie. Całość jest naprawdę udana i wyjątkowa. To porywający, znakomicie pomyślany reżysersko odcinek, w którym Van Peebles perfekcyjnie oddziałuje na emocje widza.
MANIAK O AKTORACH
Aktorsko na pierwszy plan wysuwa się Rebecca Mader w roli Zeleny. Jest przecudowna. Doskonale pokazuje głębię swej postaci i bardzo wiarygodnie przeprowadza widza przez kolejne etapy jej ewolucji — od zagubionej, nieco naiwnej dziewczyny do zazdrosnej, żądnej zemsty czarownicy. Do tego wszystkiego dochodzi naprawdę świetny pomysł na postać: charakterystyczny śmiech, mimika i gestykulacja.
Idealnym partnerem ekranowym jest dla Mader Robert Carlyle, czyli serialowy Titelitury. To właśnie on towarzyszy jej w większości scen. W retrospekcjach jak zwykle pokazuje wielką aktorską klasę, tworząc niezwykle charakterystyczną, nieco przerażającą kreację. Jest wspaniały także w scenach w Storybrooke, gdzie gra zupełnie inaczej i pokazuje odmienne oblicze bohatera.
Nie tylko Mader i Carlyle zachwycają swoją grą. Równie dobra jest Lana Parilla w roli Reginy. Postać przechodzi w odcinku ciężkie chwile: jest rozdarta, momentami zrozpaczona, a przy tym wszystkim niezwykle zdeterminowana. Parilla z właściwą sobie perfekcją pokazuje te emocje na ekranie, czyniąc Reginę postacią mocno oddziałującą na widza.
Bardzo dobrze sprawdza się Sean Maguire jako Robin Hood. Aktor ma w sobie pewien magnetyzm; coś, co sprawia, że mocno zwraca na siebie uwagę. Jego bohater zagrany jest z wyczuciem, a dzięki kreacji Maguire’a (i dobremu scenariuszowi) naprawdę da się go lubić. Do tego dochodzą świetne wspólne sceny z Parillą — czuć między nimi coś w powietrzu.
Nie tylko Mader i Carlyle zachwycają swoją grą. Równie dobra jest Lana Parilla w roli Reginy. Postać przechodzi w odcinku ciężkie chwile: jest rozdarta, momentami zrozpaczona, a przy tym wszystkim niezwykle zdeterminowana. Parilla z właściwą sobie perfekcją pokazuje te emocje na ekranie, czyniąc Reginę postacią mocno oddziałującą na widza.
Bardzo dobrze sprawdza się Sean Maguire jako Robin Hood. Aktor ma w sobie pewien magnetyzm; coś, co sprawia, że mocno zwraca na siebie uwagę. Jego bohater zagrany jest z wyczuciem, a dzięki kreacji Maguire’a (i dobremu scenariuszowi) naprawdę da się go lubić. Do tego dochodzą świetne wspólne sceny z Parillą — czuć między nimi coś w powietrzu.
Wcielająca się w Emmę Jennifer Morrison w większości poprawnie wykonuje swoje zadanie, choć to ewidentnie nie na niej skupia się odcinek, w związku z czym pozostaje przez większość czasu raczej na drugim planie
Kilka dobrych scen ma, odgrywająca rolę Belli, Emilie de Ravin. Tę uroczą, optymistyczną, kochającą postać gra z odpowiednią gracją oraz wdziękiem
Genialny w roli Haka jest Colin O’Donoghue, choć, podobnie jak w przypadku Morrison, to nie na nim skupia się akcja. Tym niemniej aktor ma kilka pierwszorzędnych scen z Jaredem Gilmore’em, czyli serialowym Henrym oraz ze wspomnianą Morrison.
Kilka dobrych scen ma, odgrywająca rolę Belli, Emilie de Ravin. Tę uroczą, optymistyczną, kochającą postać gra z odpowiednią gracją oraz wdziękiem
Genialny w roli Haka jest Colin O’Donoghue, choć, podobnie jak w przypadku Morrison, to nie na nim skupia się akcja. Tym niemniej aktor ma kilka pierwszorzędnych scen z Jaredem Gilmore’em, czyli serialowym Henrym oraz ze wspomnianą Morrison.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Zdjęcia są jak zwykle bardzo ładne, ostre i szczegółowe. Świetnie także całość zmontowano, nawet w scenach walk, w których jest odpowiednio dynamicznie, ale też nie tak, by się pogubić. Znakomita jest charakteryzacja, co rzuca się w oczy zwłaszcza w przypadku postaci Zeleny i Titeliturego. Nie zawodzą przepiękne kostiumy, zachwycające stylistyką i liczbą szczegółów. Nieźle, jak na standardy telewizyjne, wygląda komputerowo wygenerowana kraina Oz, a doskonałe są mniejsze efekty, towarzyszące widzom przede wszystkim podczas scen walki. Jedynym, co pozostawia poczucie niedosytu są latające małpy. Niezmiennie doskonała jest zaś klimatyczna muzyka Marka Ishama.
MANIAK OCENIA
Tak to już jest, że odcinki „Once Upon a Time” poświęcone czarnym charakterom stoją na bardzo wysokim poziomie. „It’s Not Easy Being Green” kontynuuje tę tradycję i jest jedną z najlepszych odsłon całego serialu.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.