MANIAK NA WSTĘPIE
Ostatnie najgłośniejsze polskie kinowe produkcje to w większości albo filmy historyczne, albo biograficzne. Mieliśmy już w tym roku obraz o Ryszardzie Kuklińskim („Jack Strong”) kilka o Powstaniu Warszawskim („Powstanie Warszawskie”, „Miasto 44”), a teraz przyszedł czas na „Bogów” — film o Zbigniewie Relidze, zmarłym nie tak dawno kardiochirurgu i polityku, który stał za pierwszym udanym przeszczepem serca w Polsce.
O „Bogach” głośno było jeszcze długo przed premierą. Pierwsze materiały z produkcji, a później zwiastuny nastrajały bardzo pozytywnie i dawały nadzieję na porywający film. Nadzieje te potwierdził szereg nagród, jakie obraz otrzymał na niedawnym festiwalu w Gdyni (m.in. za najlepszy film i najlepszą główną rolę męską). Wreszcie nadeszła kinowa premiera, na którą czekałem z zapartym tchem.
MANIAK O SCENARIUSZU
Scenariusz napisał Krzysztof Rak, autor „Ostatniej akcji”. Już sam tytuł, „Bogowie”, sugeruje koncepcję, jaką obrał scenarzysta. Film nie jest zatem głębokim studium Religi jako człowieka (zresztą na tapet wzięty jest tylko wycinek jego życia), a pokazuje go raczej przez pryzmat działań stricte zawodowych (nie ma więc tu zbyt dużo o rodzinie, bo i też w życiu Religi na pierwszym miejscu była wtedy praca) i stawia niebanalne pytania o ich słuszność. Obrazuje, jak poczynania słynnego kardiochirurga oraz wydarzenia wokół nich go definiowały i przybliżały do obranego celu.
Jedna z początkowych scen odbywa się w prosektorium, gdzie Religa otwiera ciało zmarłego mężczyzny i wyjmuje z niej serce — tak w ramach ramach ćwiczeń. Już tutaj łatwo dostrzec pewne kluczowe cechy charakteru bohatera, które Rak z powodzeniem rozwija w kolejnych scenach. A widzimy w nich m.in przejście Religi do klinikI w Zabrzu, jej budowę, liczne problemy, a w końcu kluczowe operacje. Wszystko to jest niezmierne ciekawe — większość z nas zna pewnie tylko suche fakty, a w „Bogach” opowiedziana jest stojąca za nimi, porywająca i wielokrotnie zaskakująca historia.
Fabuła filmu poprowadzona jest dość sprawnie. Obraz opiera się przede wszystkim na dialogach (ale bez obaw — to w żadnym wypadku nie jest produkcja przegadana), a te napisane są doskonale. Gdy potrzeba, bije z nich spora doza humoru (cięte riposty!), w innych momentach scenarzysta stara się nimi podkreślić dramatyzm sytuacji. Każda scena w naturalny sposób prowadzi do kolejnej (czasem na zasadzie cudownej ironii), a napięcie nieustannie rośnie, prowadząc do perfekcyjnie przemyślanego finału.
Scenarzysta maluje przy tym ciekawy portret człowieka zdeterminowanego, bezkompromisowego, za wszelką cenę dążącego do celu, ale też mającego wiele słabości (skłonność do nałogów) i łatwo wpadającego w furię. Człowieka, który ostatecznie znajduje w sobie także pokłady pokory. Rak pokazuje jego niesamowitą drogę do celu, akcentując wagę każdego stawianego na niej kroku — nawet, jeśli jest to krok wstecz. A wszystko na tle bardzo trudnych realiów, nie tylko tych wewnątrz kraju, ale także w podzielonym środowisku lekarskim, które pomysły Religi traktowało z dużą rezerwą.
Świetnie zarysowani są też bohaterowie poboczni. Nikt nie jest tu zbędny — każdy odgrywa w historii swoją rolę i rzuca na nią nowe światło. Dzięki pacjentom odkrywamy więc ludzką stronę Religi; dzięki współpracującym z nim lekarzom możemy trochę się dowiedzieć na temat jego relacji międzyludzkich oraz specyficznym sposobie pracy itd.
MANIAK O REŻYSERII
Film reżyseruje Łukasz Palkowski, autor niezłego „Rezerwatu”. Prowadzi on narrację w ciekawy, przemyślany sposób. Już od pierwszych scen — odtworzone fragmenty telewizyjnych wywiadów za szklanym ekranem, w którego rogu odbija się szpitalny korytarz — widać, że reżyser ma konkretny pomysł i nie waha się przed tym, by zastosować kilka bardzo interesujących rozwiązań.
Choć „Bogów” zaklasyfikować można do gatunku biograficznych dramatów, produkcję ogląda się niczym doskonały thriller. Oczywiście, tak jak wspomniałem wyżej, sporo jest tu rozmów, często pokazanych na długich, pomysłowych ujęciach, ale nie braknie też bardziej dramatycznych sekwencji (które przede wszystkim stanowią sceny operacji) oraz elementów w komediowym tonie. Wszystko zespolone w niesamowicie oglądalną całość — uwierzcie, nieustannie jest się wciśniętym w fotel.
Wrażliwi mogą trochę ponarzekać na bardzo obrazowe pokazanie scen operacji. Ci, którym takie widoki niezbyt odpowiadają, będą musieli dość często zakrywać oczy. Sam też nie przepadam za oglądaniem operacji, ale chyba liczba zaliczonych filmów i seriali jakoś mnie na takie obrazki znieczuliła.
Jeśli miałbym wskazać coś, co nie do końca mi się w sposobie prowadzenia niektórych scen podobało, to byłoby to podkreślanie pewnych emocji nieco rwanym montażem. Chodzi np. o scenę, w której matka pacjentki idzie korytarzem w stronę sali i nagle teleportuje się tuż pod jej drzwi. Rozumiem zamysł, nie do końca jednak podoba mi się efekt.
Żeby jednak nie zamykać części o Palkowskim złym słowem, wspomnę jeszcze o doskonałej finałowej scenie. To prawdziwy reżyserski majstersztyk — idealne podsumowanie całego filmu i bardzo inteligentne (i jedyne w całym filmie) wykorzystanie materiałów archiwalnych (mowa o słynnym zdjęciu). Cudeńko.
MANIAK O AKTORACH
„Bogowie” są obsadzeni niemalże idealnie. Chyba nie można było sobie wyobrazić w roli Religi kogoś lepszego niż Tomasz Kot („Skazany na bluesa”). Aktor wciela się w Religę perfekcyjnie: charakterystyczny sposób poruszania się, przygarbiona sylwetka, nawet mimika — wszystko to Kot odtwarza znakomicie. Do tego dochodzi fantastyczna gra emocjami. Efekt jest naprawdę piorunujący i można czasem zapomnieć, że nie ogląda się na ekranie prawdziwego Religi.
Przyzwoicie wypada też Piotr Głowacki (bardzo utalentowany, charyzmatyczny, młody aktor, którego można choćby kojarzyć z serialu „Instynkt”). Tworzy ciekawą, zabarwioną humorem kreację współpracującego z Religą Mariana Zembali. Kroku mniej więcej dotrzymuje mu Szymon Piotr Warszawski („Ambassada”), który postać Andrzeja Bochenka, zastępcy Religi, także rozumie doskonale. Nie jest być może tak charyzmatyczny jak Głowacki, ale też nie ginie w tle. Bardzo dobrze dopasowano też do roli fajtłapowatego lekarza, Romualda Cichonia, charakterystycznie zbudowanego Rafała Zawieruchę.
No i wreszcie są też doskonałe, choć nieco mniejsze kreacje: Jana Englerta (bardzo przemyślana rola profesora Wacława Sitkowkiego), Zbigniewa Zamachowskiego, Mariana Opanii, Kingi Preis, Ryszarda Kotysa (fantastyczny występ!), Marka Siudyma, Soni Bohosiewicz (krótki, komediowy epizod), Artura Dziurmana, czy też Władysława Kowalskiego. Ba, są nawet miłe epizody prawdziwych: Bochenka i Zembali.
Jedynym słabym aktorskim ogniwem filmu jest Magdalena Czerwińska (znana głównie z drugoplanowych występów w serialach) w roli żony Religi. W przeciwieństwie do pierwowzoru jest niestety nieco przezroczysta i nijaka. Trafiają się jej jednak całkiem przyzwoite sceny, jak choćby ta, w której przyjeżdża do załamanego Religi.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Zdjęcia autorstwa Piotra Sobocińskiego jra są przepiękne. Stanowiące ucztę dla oka, starannie przygotowane długie ujęcia (te piruety operatora!), świetnie poprowadzone ujęcia zza pleców bohatera, doskonale pokazane operacje — ogląda się to naprawdę przyjemnie. Problemem trochę jest jednak montaż, który miejscami wygląda na zbyt surowy, mało łagodny. Kolejne sceny połączone są często na zasadzie „ciach”, przez co trochę czasami brakuje „Bogom” płynności. Doskonale zrealizowane są jednak sekwencje z montażem równoległym, które idealnie wzmagają emocje widza. No i jest też fantastycznie przygotowana końcówka.
Charakteryzacji nie da się nie pochwalić. Wszyscy aktorzy są wspaniale upodobnieni do osób, które odgrywają, a najbardziej widać to w przypadku Tomasza Kota — Religa z niego jak malowany. Bardzo ładna jest też scenografia, która pierwszorzędnie oddaje ducha epoki. Surowe sale szpitalne, komunistyczny wystrój wnętrz, ładne plenery — wszystko to sprawia właściwe wrażenie i dobrze wpisuje się w ogólną stylistykę filmu.
Bardzo rozmyślnie wykorzystano praktyczne efekty specjalne. Wszelkie fantomy, sztuczne organy itp. zostały wykorzystane w taki sposób, by zręcznie oszukać widza — wszystko wygląda tak, jakby aktorzy rzeczywiście przeprowadzali operację na ludziach.
Oprawa dźwiękowa nie budzi zastrzeżeń. Głośność jest odpowiednio wyważona, montaż wypada poprawnie, a poszczególnym efektom nie można nic zarzucić pod względem przygotowania (warto zwrócić uwagę zwłaszcza na bicie serca pod koniec filmu). Świetna jest też muzyka skomponowana przez Bartosza Chajdeckiego. Odpowiednio dopasowana do poszczególnych scen i na tyle chwytliwa, by główny temat pozostał w głowie po seansie. Sprawdzają się też wykorzystane utwory muzyki popularnej.
MANIAK OCENIA
„Bogowie” to znakomicie napisany, porządnie wyreżyserowany i niemal perfekcyjnie zagrany film. Obraz Palkowskiego ogląda się w kinie z przyjemnością, a tuż po seansie ma się ochotę na jeszcze więcej. Brawo!
DOBRY |
Zgadzam się z większością recenzji. Film zapada w pamięci z więcej niż jednego powodu.
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
OdpowiedzUsuń