Maniak ocenia #195: "Gwiezdne Wojny. Rebelianci" S01E03

MA­NIAK NA PO­CZĄTEK



Po pierw­szych dwóch od­cin­kach se­ria­lu „Gwiezd­ne Woj­ny. Re­be­lian­ci”, któ­re zło­żo­no w nie­speł­na go­dzin­ny film pt. „Iskra Re­be­lii”, wresz­cie się­gną­łem po trze­cią od­sło­nę. Jak pew­nie wie­cie z mo­jej re­cen­zji, wstęp do se­ria­lu bar­dzo mi się po­do­bał. Byli nie­źli bo­ha­te­ro­wie, przy­zwo­ita ani­ma­cja, a przede wszyst­kim opo­wieść osa­dzo­no w in­te­re­su­ją­cych cza­sach.
Po „Iskrze Re­be­lii” mia­łem jed­nak spo­ro py­tań. Za­sta­na­wia­łem się przede wszyst­kim, w ja­kim kie­run­ku pój­dą twór­cy, przy­go­to­wu­jąc dal­sze przy­go­dy za­ło­gi stat­ku „Duch” i jak ca­ła hi­sto­ria zo­sta­nie wpa­so­wa­na w świat „Gwiezd­nych Wo­jen”. Spo­dzie­wa­łem się ra­czej jed­no­od­cin­ko­wych hi­sto­rii, z ma­lu­ją­cą się w tle więk­szą in­try­gą. Co do­sta­łem?

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Au­to­rem sce­na­riu­sza jest Greg Weis­man, zna­ny z prac przy wie­lu ani­ma­cjach (m.in. „Gar­goyles”) oraz kil­ku ko­mik­sów. Trze­ci od­ci­nek se­ria­lu za­ty­tu­ło­wa­no „Dro­idy w opa­łach”, a to zwia­stu­je dwie rze­czy. Po pierw­sze — wy­stę­py zna­jo­mych z ki­no­wych fil­mów, czy­li C3PO i R2D2. Po dru­gie — kło­po­ty, w któ­rych się znaj­dą.
Za­ło­dze Du­cha koń­czą się środ­ki, w związ­ku z czym po­sta­na­wia­ją przy­jąć zle­ce­nie od pa­se­ra Vi­za­go. Bo­ha­te­ro­wie ma­ją prze­jąć ła­du­nek z rąk Im­pe­rium. Wkrót­ce oka­zu­je się jed­nak, że skrzy­nie za­wie­ra­ją coś nie­bez­piecz­ne­go…
In­try­ga jest bar­dzo in­te­re­su­ją­ca. Po­wo­li od­kry­wa­my ko­lej­ne in­for­ma­cje, a po dro­dze cze­ka kil­ka do­brze po­my­śla­nych zwro­tów ak­cji. Hi­sto­rię po­pro­wa­dzo­no więc spraw­nie i sa­tys­fak­cjo­nu­ją­co, dzię­ki cze­mu jej prze­bieg śle­dzi się z przyjemnością.
Wpro­wa­dze­nie do fa­bu­ły C3PO oraz R2D2, któ­rzy w od­cin­ku bio­rą czyn­ny udział, po­zwa­la nie tyl­ko umie­ścić w se­ria­lu na­wią­za­nia do fil­mów, ale tak­że nie­co ubar­wić pro­duk­cję i nadać jej ko­me­dio­we­go tonu. Bar­dzo się to spraw­dza, bo jest w od­cin­ku kil­ka mrocz­niej­szych ele­men­tów, a roz­ła­do­wa­nie ich hu­mo­rem, po­ma­ga twór­com wszyst­ko le­piej wy­wa­żyć.
Cie­szy roz­wój bo­ha­te­rów. „Dro­ids in Di­stress” przede wszyst­kim sku­pia się na po­sta­ci Zeba, któ­re­go po­zna­je­my od nie­co in­nej niż po­przed­nio stro­ny i wię­cej do­wia­du­je­my się o jego prze­szło­ści. Twór­cy cał­kiem nie­źle to wszyst­ko wy­kom­bi­no­wa­li. Nie za­po­mnie­li też oczy­wi­ście o (no, to się wpa­ko­wa­łem w pa­skud­ną de­kli­na­cję) Ezrze, któ­ry prze­ja­wia co­raz więk­sze umie­jęt­no­ści. Bar­dzo mnie cie­ka­wi, jak bo­ha­ter zo­sta­nie osta­tecz­nie do­pa­so­wa­ny do świa­ta „Gwiezd­nych Wo­jen”.
In­try­gu­je za­koń­cze­nie od­cin­ka, w któ­rym od­wie­dza­my zna­jo­me miej­sce i spo­ty­ka­my ko­goś rów­nie nie­ob­ce­go. Mam na­dzie­ję, że twór­cy po­wró­cą jesz­cze do tego wąt­ku w przy­szłych od­sło­nach.

MA­NIAK O RE­ŻY­SE­RII


Re­ży­se­ru­je po­now­nie Ste­ward Lee, któ­ry spi­su­je się po­praw­nie. Znów ko­rzy­sta ra­czej ze spraw­dzo­nych roz­wią­zań. Ko­lej­ne sce­ny bu­du­je zręcz­nie, bez zbęd­nych do­dat­ków i sta­ra się, by ak­cja prze­bie­ga­ła dość sen­sow­nie. Utrzy­mu­je od­po­wied­nie tem­po nar­ra­cji, do­sko­na­le re­ali­zu­jąc za­rów­no ele­men­ty ko­me­dio­we, jak i dra­ma­tycz­ne. Do­brze oglą­da się też sce­ny ak­cji — wal­ki oraz po­ści­gi są emo­cjo­nu­ją­ce i po­zwa­la­ją wczuć się w pre­zen­to­wa­ny na ekra­nie świat.

MA­NIAK O AK­TO­RACH


Ory­gi­nal­na ob­sa­da spi­su­je się zna­ko­mi­cie. Tay­lor Gray („Bu­cket and Ski­nner’s Epic Ad­ven­tures) ma w swo­im gło­sie mło­dzień­czy za­pał i za­dzior­ność, co zna­ko­mi­cie pa­su­je do po­sta­ci Ezry. Fre­ddie Prin­ze Jr. („Kosz­mar mi­nio­ne­go la­ta”) ide­al­nie spraw­dza się w roli nie­co sro­gie­go, ale też roz­waż­ne­go Ka­na­na. Do­sko­na­le od­da­je doj­rza­łość bo­ha­te­ra, dzię­ki cze­mu mię­dzy Ezrą a Ka­na­nem two­rzy się cie­ka­wa dy­na­mi­ka.
Tiya Sir­car („Sta­ży­ści”, „Pa­mięt­ni­ki wam­pi­rów”) oraz Va­ne­ssa Mar­shall („Jus­tice League: The Flash­point Pa­ra­dox”, „Green Lan­tern: The Ani­ma­ted Se­ries”) ka­pi­tal­nie ra­dzą so­bie w ro­lach Sa­bine oraz Hery. Ta pierw­sza jest nie­co za­wa­diac­ka, na­to­miast dru­ga roz­trop­na i spo­koj­na.
Fan­ta­stycz­ną pra­cę wy­ko­nu­ję Ste­ven Blum („Jus­tice League: War”, „Young Ju­sti­ce”), któ­ry uży­cza gło­su Ze­bo­wi. Po­tra­fi być nie tyl­ko szorst­ki i oschły, ale też do­sko­na­le się uze­wnętrz­nia, dzię­ki cze­mu ob­raz bo­ha­te­ra sta­je się peł­niej­szy.
Mi­łą nie­spo­dzian­ką dla fa­nów z pew­no­ścią bę­dzie po­wrót do roli C3PO An­tho­ny’e­go Da­niel­sa. Jak zwy­kle jest jako dro­id ge­nial­ny — ka­pi­tal­nie od­da­je jego fajt­ła­po­wa­tość i słu­żal­czość.

MA­NIAK O TECH­NI­KA­LIACH


Gra­ficz­nie jest mniej wię­cej tak, jak po­przed­nio. Na pew­no mo­gą się po­do­bać szcze­gó­ło­we tła. Oko cie­szą za­rów­no lo­ka­cje przy­go­to­wa­ne na po­trze­by se­ria­lu, jak i te zna­jo­me, któ­re bar­dzo sta­ran­nie od­two­rzo­no z fil­mów. Mo­de­le po­sta­ci są zaś spe­cy­ficz­ne i trze­ba się przy­zwy­cza­ić do pew­nych uprosz­czeń, ale w grun­cie rze­czy nie wy­glą­da­ją źle (a pó­ki nie po­ja­wia­ją się wo­okie, nie ma na co narzekać).
W mia­rę uda­je się ani­ma­cja. Cza­sem nie­któ­rzy bę­dą po­ru­szać się odro­bi­nę cięż­ka­wo, ale za to w dy­na­micz­niej­szych sce­nach do­pra­co­wa­no ten ele­ment bez­błęd­nie. No i jest cał­kiem nie­zła, choć uprosz­czo­na mi­mi­ka twa­rzy.
Mon­taż nie za­wo­dzi. Jest bar­dzo spraw­ny, lo­gicz­ny i nie za­kłó­ca płyn­no­ści od­cin­ka. Po raz ko­lej­ny przy­ło­żo­no się tak­że do efek­tów dźwię­ko­wych. Mu­zy­ka znów zaś skła­da się głów­nie z prze­aran­żo­wa­nych kom­po­zy­cji Joh­na Wi­lliam­sa i spraw­dza się w po­szcze­gól­nych sce­nach fan­ta­stycz­nie.

MA­NIAK OCE­NIA


„Dro­ids in Di­stress” to od­ci­nek do­kład­nie taki, ja­kie­go się spo­dzie­wa­łem. W cen­trum znaj­du­je się jed­no­ra­zo­wa przy­go­da, w tle zaś roz­wi­ja­ne są więk­sze wąt­ki. Do tego ca­łość już te­raz ład­nie po­wią­za­no z fil­ma­mi. Co do ko­lej­nych od­słon „Re­be­lian­tów” je­stem więc spo­koj­ny.

DO­BRY

Komentarze