MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU
Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze przed Wami, to lepiej kliknijcie tutaj, by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy.
Przedostatni odcinek pierwszej połowy czwartego sezonu „Once Upon a Time” to okazja dla scenarzystów na doprowadzenie większości wątków, związanych z „Krainą Lodu” do końca. To właśnie w nim poznajemy szczegóły wspólnej przeszłości Ingrid i Emmy, śledzimy konsekwencje Zaklęcia Roztrzaskanego Wzroku i obserwujemy zmagania Emmy, Elsy i Anny, które są zdeterminowane, by położyć kres planom Królowej Śniegu.
MANIAK ANALIZUJE
Tytuł tym razem brzmi „Shattered Sight”, czyli „Roztrzaskany Wzrok”. Stanowi on bezpośrednie odwołanie do rzuconego przez Królową Śniegu zaklęcia oraz sposobu jego działania: klątwa sprawia, że osoby pod jej wpływem widzą świat, jakby oglądali go w stłuczonym lustrze — zniekształcony i odrażający — a drzemiący głęboko w ich serach mrok zaczyna przejmować władzę.
Bardzo pomysłowa jest karta tytułowa, od której po raz kolejny w tym sezonie wychodzą twórcy (znów rezygnują z prologu). Na ekranie widać śnieżycę, którą można interpretować jako zwiastun wielkiego wydarzenia i która jednocześnie nawiązuje do końcowych scen odcinka.
Akcja rozpoczyna się w Bostonie, w roku 1982 Ingrid, która właśnie trafiła do naszego świata, jak gdyby nigdy nic przechadza się po mieście w swojej efektownej sukni, zwracając uwagę niektórych przechodniów. Kobieta w końcu zauważa salonik wróżki i postanawia skorzystać z jej usług.
Madame Faustina, bo tak nazywa się rzeczona wróżka, to jawna oszustka, z czego jednak Ingrid nie zdaje sobie sprawy. Scenarzyści piszą więc dość zabawną rozmowę, konfrontując tym samym bohaterkę z brutalnymi realiami świata, do jakiego trafiła.
Po serii pytań o Emmę Ingrid orientuje się, że ma do czynienia z kanciarką. Wybiega z saloniku w gniewie i pomstuję na Faustinę, próbując w pewnym momencie ją zamrozić. Wtedy właśnie odkrywa, że jej magia nie działa.
Madame Faustina, bo tak nazywa się rzeczona wróżka, to jawna oszustka, z czego jednak Ingrid nie zdaje sobie sprawy. Scenarzyści piszą więc dość zabawną rozmowę, konfrontując tym samym bohaterkę z brutalnymi realiami świata, do jakiego trafiła.
Po serii pytań o Emmę Ingrid orientuje się, że ma do czynienia z kanciarką. Wybiega z saloniku w gniewie i pomstuję na Faustinę, próbując w pewnym momencie ją zamrozić. Wtedy właśnie odkrywa, że jej magia nie działa.
Przenosimy się do Storybrooke w teraźniejszości, gdzie działa Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku. Ingrid spokojnie przechadza po ulicach miasteczka i widząc, że wszystko poszło zgodnie z planem, sprawia, że pozostałe odłamki lustra znikają. Szkoda tylko, że efekty nie są tutaj jakoś szczególnie imponujące.
Posterunek szeryfa. Najpierw odwiedzamy cele Śnieżki i Księcia, by posłuchać ich wzajemnych złośliwości. Śnieżka zarzuca mężowi, z jest oszustem i zwyczajnym pasterzem, natomiast ten odwdzięcza się jej i nazywa zepsutą królewną, która ucieka od kłopotów. Kłótnia potem wchodzi na jeszcze wyższy poziom: Śnieżka oświadcza, że nie wierzy iż ma z Księciem dziecko, a Książę odpiera, że wcale nie musi to być ich dziecko — równie dobrze ojcem może być dr Whale. To oczywiście wyraźne odwołanie do pierwszego sezonu i relacji między Mary Margaret a Whale’em właśnie.
To nie koniec inteligentnych uszczypliwości. Jest dość ładne oddalenie kamery i przechodzimy do Kristoffa i Anny. Ten pierwszy znany jest ze swojej ironii, a Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku włącza w nim turbodoładowanie, co powoduje u widza oczywiście uśmiech od ucha do ucha. No bo jak tu się nie uśmiechnąć, słysząc, że jego nowa fryzura nie była jedynym złym pomysłem na jaki wpadł?
Element humorystyczny zaliczony, można wrócić do budowania fabuły. Anna odchodzi od przykutego do biurka Kristoffa i stara się wymyślić, jak złamać zaklęcie Królowej Śniegu. Przypomina sobie legendę, „Trolden Glass” (jej treść poznaliśmy w odcinku „Smash the Mirror”) — zgodnie z jej zakończeniem, by klątwa przestała działać, trzeba zabić tego, kto ją rzucił. Elsa nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie, ale Emma jest stanowcza. Panna Swan prosi Annę o opiekę nad małym Nealem (jest chwila protestu, ale Elsa ma siłę perswazji) i wyrusza z Elsą w drogę.
To nie koniec inteligentnych uszczypliwości. Jest dość ładne oddalenie kamery i przechodzimy do Kristoffa i Anny. Ten pierwszy znany jest ze swojej ironii, a Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku włącza w nim turbodoładowanie, co powoduje u widza oczywiście uśmiech od ucha do ucha. No bo jak tu się nie uśmiechnąć, słysząc, że jego nowa fryzura nie była jedynym złym pomysłem na jaki wpadł?
Element humorystyczny zaliczony, można wrócić do budowania fabuły. Anna odchodzi od przykutego do biurka Kristoffa i stara się wymyślić, jak złamać zaklęcie Królowej Śniegu. Przypomina sobie legendę, „Trolden Glass” (jej treść poznaliśmy w odcinku „Smash the Mirror”) — zgodnie z jej zakończeniem, by klątwa przestała działać, trzeba zabić tego, kto ją rzucił. Elsa nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie, ale Emma jest stanowcza. Panna Swan prosi Annę o opiekę nad małym Nealem (jest chwila protestu, ale Elsa ma siłę perswazji) i wyrusza z Elsą w drogę.
Było zbyt poważnie, więc trafiamy do krypty Reginy, z której ta próbuje się oczywiście wydostać. Zaklęcie Królowej Śniegu ma na bohaterkę niezwykle ciekawy wpływ, bo zupełnie ją oszałamia i całkowicie wyzwala złą stronę. W ten sposób Regina cofa się do dawnego etapu Złej Królowej, a za swą obecną sytuację oskarża oczywiście Emmę. A potem schodzi wgłąb krypty i zmienia ubranie. O cudownej grze Lany Parilli chyba wspominać nie muszę?
Tymczasem Hak wpada do sklepu Golda i dziwi się, dlaczego klątwa nie miała na niego żadnego wpływu. Powodem jest oczywiście brak serca w jego piersi — Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku działa bezpośrednio właśnie na serce.
Gold chce, by Hak zlokalizował Henry’ego i zabrał go do granicy miasteczka. Wręcza Hakowi proszek, dzięki któremu pirat zdejmie magiczną ochronę, pod jaką Henry’ego umieściła Regina. Wspomina też, że gdy gwiazdy na niebie ułożą się tak jak gwiazdy na tiarze (prosty, sztampowy, ale w gruncie rzeczy miły motyw) Titelitury wreszcie uwolni się spod władzy sztyletu.
Hak nadal ma w sobie jakieś pokłady wiary i choć znajduje się w sytuacji beznadziejnej, to stara się jakoś Titelituremu odgryźć. Twierdzi, że czarne charaktery nigdy nie zwyciężają. Odpowiedź Golda jest iście ciekawa (i bardzo w jego stylu): Henry i Bella nie będą nic pamiętać, a od niego usłyszą, że uratował kogo tylko się dało. Nie będzie dla nich czarnym charakterem a prawdziwym bohaterem. Aspiracje ma niezłe.
Gold chce, by Hak zlokalizował Henry’ego i zabrał go do granicy miasteczka. Wręcza Hakowi proszek, dzięki któremu pirat zdejmie magiczną ochronę, pod jaką Henry’ego umieściła Regina. Wspomina też, że gdy gwiazdy na niebie ułożą się tak jak gwiazdy na tiarze (prosty, sztampowy, ale w gruncie rzeczy miły motyw) Titelitury wreszcie uwolni się spod władzy sztyletu.
Hak nadal ma w sobie jakieś pokłady wiary i choć znajduje się w sytuacji beznadziejnej, to stara się jakoś Titelituremu odgryźć. Twierdzi, że czarne charaktery nigdy nie zwyciężają. Odpowiedź Golda jest iście ciekawa (i bardzo w jego stylu): Henry i Bella nie będą nic pamiętać, a od niego usłyszą, że uratował kogo tylko się dało. Nie będzie dla nich czarnym charakterem a prawdziwym bohaterem. Aspiracje ma niezłe.
Tymczasem Ingrid powraca do swojego miejsca pracy, sklepu z lodami i wyciąga ukryte pod słodkimi pysznościami fioletowe kamyczki — zapewne ze wspomnieniami Emmy i Elsy. Jest obowiązkowy złowrogi uśmiech, a potem kobieta wychodzi na zewnątrz.
Wraz z jej wyjściem kamera oddala się (chyba reżyserka i operator upodobali sobie takie oddalenia) by objąć przybyłe Emmę i Elsę. Dziewczyny natychmiast atakują; ale okazuje się, że wstążki, które mają na nadgarstkach, zapobiegają skrzywdzeniu wszystkim tym, którzy także je noszą — w tym Ingrid. Bohaterki w efekcie pragną się ich pozbyć, ale oczywiście nie będzie to takie łatwe. A co na to sama Ingrid? Twierdzi, że wkrótce Emma i Elsa nie będą chciały jej skrzywdzić, a prawdziwie ją pokochają. Brrr, aż mnie przeszedł dreszcz.
Cofamy się do czasów, w których Emma trafiła pod opiekę Ingrid. Na ekranie oglądamy najpierw odtworzoną scenę z niejakim Kevinem oraz kamerą, którą znamy już z poprzednich odcinków, a następnie wychodzimy nieco poza nią, otrzymując od twórców więcej kontekstu. Śledzimy więc początki relacji Emmy z Ingrid. Kobieta stara się być wobec dziewczyny bardzo ciepła i mówi, że wszystko będzie w porządku. Jest też kontratak Kevina, który tuż po odejściu Ingrid zaczyna Emmie grozić.
Na nic jednak groźby chłopaka, bo kiedy nadchodzi noc, Emma próbuje uciec. Nie wie jednak, że Ingrid jest na to przygotowana. I była od samego początku — z jej kwestii o piętnastu oznakach tego, że nowe dziecko w rodzinie zastępczej ma zamiar uciec, wynika że w pełni spożytkowała swój czas w niemagicznym świecie.
Ingrid opowiada Emmie, że sama też próbowała kiedyś uciec, ale została powstrzymana przez bliskich, którym na niej zależało. Tak samo jak teraz jej zależy na Emmie. To jednak nie przekonuje dziewczyny. Ingrid zdaje się dać za wygraną, ale tuż przed wyjściem Emmy wspomina o panicznym lęku Kevina przed pająkami, czym ostatecznie udaje się jej bohaterkę zatrzymać.
Z jednej strony Ingrid w bardzo wyrafinowany sposób manipuluje Emmą, wywołując sztuczkami psychologicznymi określoną reakcję. Z drugiej, jest w jej postawie coś autentycznego — chęć otoczenia Emmy prawdziwym ciepłem. Trudno więc spojrzeć na tę relację i działania Królowej Śniegu spojrzeć jednoznacznie.
Powracamy do Storybrooke. Emma i Elsa wchodzą do sklepu Golda, w którym jednak nikogo nie zastają. Emma decyduje, że same spróbują usunąć wstążki i chwyta za pierwsze lepsze ostre narzędzie.
Tymczasem miasteczko ogarnięte jest zamieszkami. Ulicą przechadza się Hak, który mija po drodze mnóstwo znajomych twarzy — w tym krasnoludki, babcię Kapturka oraz Willa.
Przenosimy się na posterunek szeryfa. Zaczynamy od wyglądającej przez okno Anny (co stanowi płynne połączenie z poprzednią sceną), a potem wsłuchujemy się w przezabawne słowne przekomarzanki Śnieżki i Księcia. Anna próbuje jakoś interweniować, ale tylko pogarsza sprawę. A jakby tego było mało, do kłótni dołącza Kristoff, co jeszcze bardziej ją zaognia (a przy okazji padają małe nawiązania do „Krainy Lodu” — Książę wykrzykuje: „Po co sprzedawać lód w Arendelle, przecież to miejsce jest nim skute!”).
Scenę wieńczy wyznanie Śnieżki na temat śmierci Cory — bohaterka mówi, że wcale jej nie żałuje. Co te rozbite kawałki lustra robią z ludźmi…
Ingrid interweniuje. |
Cofamy się do czasów, w których Emma trafiła pod opiekę Ingrid. Na ekranie oglądamy najpierw odtworzoną scenę z niejakim Kevinem oraz kamerą, którą znamy już z poprzednich odcinków, a następnie wychodzimy nieco poza nią, otrzymując od twórców więcej kontekstu. Śledzimy więc początki relacji Emmy z Ingrid. Kobieta stara się być wobec dziewczyny bardzo ciepła i mówi, że wszystko będzie w porządku. Jest też kontratak Kevina, który tuż po odejściu Ingrid zaczyna Emmie grozić.
Trzeba być zawsze kilka kroków przed przeciwnikiem. |
Na nic jednak groźby chłopaka, bo kiedy nadchodzi noc, Emma próbuje uciec. Nie wie jednak, że Ingrid jest na to przygotowana. I była od samego początku — z jej kwestii o piętnastu oznakach tego, że nowe dziecko w rodzinie zastępczej ma zamiar uciec, wynika że w pełni spożytkowała swój czas w niemagicznym świecie.
Ingrid opowiada Emmie, że sama też próbowała kiedyś uciec, ale została powstrzymana przez bliskich, którym na niej zależało. Tak samo jak teraz jej zależy na Emmie. To jednak nie przekonuje dziewczyny. Ingrid zdaje się dać za wygraną, ale tuż przed wyjściem Emmy wspomina o panicznym lęku Kevina przed pająkami, czym ostatecznie udaje się jej bohaterkę zatrzymać.
Z jednej strony Ingrid w bardzo wyrafinowany sposób manipuluje Emmą, wywołując sztuczkami psychologicznymi określoną reakcję. Z drugiej, jest w jej postawie coś autentycznego — chęć otoczenia Emmy prawdziwym ciepłem. Trudno więc spojrzeć na tę relację i działania Królowej Śniegu spojrzeć jednoznacznie.
Jakie włamanie? |
Powracamy do Storybrooke. Emma i Elsa wchodzą do sklepu Golda, w którym jednak nikogo nie zastają. Emma decyduje, że same spróbują usunąć wstążki i chwyta za pierwsze lepsze ostre narzędzie.
Storybrooke szaleje. |
Tymczasem miasteczko ogarnięte jest zamieszkami. Ulicą przechadza się Hak, który mija po drodze mnóstwo znajomych twarzy — w tym krasnoludki, babcię Kapturka oraz Willa.
Anna kontra skłócone małżeństwo. |
Przenosimy się na posterunek szeryfa. Zaczynamy od wyglądającej przez okno Anny (co stanowi płynne połączenie z poprzednią sceną), a potem wsłuchujemy się w przezabawne słowne przekomarzanki Śnieżki i Księcia. Anna próbuje jakoś interweniować, ale tylko pogarsza sprawę. A jakby tego było mało, do kłótni dołącza Kristoff, co jeszcze bardziej ją zaognia (a przy okazji padają małe nawiązania do „Krainy Lodu” — Książę wykrzykuje: „Po co sprzedawać lód w Arendelle, przecież to miejsce jest nim skute!”).
Scenę wieńczy wyznanie Śnieżki na temat śmierci Cory — bohaterka mówi, że wcale jej nie żałuje. Co te rozbite kawałki lustra robią z ludźmi…
Zalążek pomysłu… |
Próby pozbycia się wstążek ostrymi narzędziami niestety spełzają na niczym. Emma jest już bliska rezygnacji, gdy słyszy od Elsy ważną wskazówkę. Ponoć miłość płynąca przez wstążki nie ma sobie równych. Bohaterka wysnuwa wniosek, że może w takim razie istnieje jakieś równie silne przeciwieństwo. A potem wpada na szalenie niebezpieczny pomysł rozsierdzenia Reginy. Rozsądne to nie jest, ale co tam rozsądek — to jedyna szansa ocalenia Storybrooke, więc zaryzykować trzeba.
Regina gotowa. |
Chwilę później dziewczyny są w drodze do krypty. Regina zdaje się wyczuwać ich obecność. W tle zaczyna grać muzyczny motyw Złej Królowej, kamerzysta robi zbliżenie na twarz kobiety, a ta złowieszczo się uśmiecha. Dreszcze? Skąd, ekscytacja!
Czas pooglądać stare wspomnienia. |
W tym samym czasie Ingrid, bezpieczna w swojej kryjówce, ściska w dłoni zdobyte wcześniej kamyki ze wspomnieniami. Jednemu ze wspomnień przygląda się bliżej (a nad kamyczkiem pojawia się wtedy tajemniczy pierścionek), uśmiecha się i…
Przytulaniec w wesołym miasteczku. |
..znów cofamy się do czasów, gdy kobieta miała dość bliską relację z Emmą. Tym razem rzecz odbywa się w wesołym miasteczku, przy maszynie, z której wyciąga się maskotki z nagrodą. Ingrid każe się Emmie skoncentrować. Nagle w maszynie następuje zwarcie, najprawdopodobniej spowodowane przez magię Emmy — co oznaczałoby, że jest rzeczywiście wyjątkowa, skoro takie rzeczy potrafi jeszcze przed sztuczką Titeliturego z końca pierwszego sezonu.
Ingrid uspokaja Emmę i dziewczynie w końcu udaje się wyciągnąć maskotkę dalmatyńczyka (chyba nie trzeba wspominać, do jakiego filmu to odwołanie), do której przyczepiony jest plastikowy pierścionek (tak, to ten z poprzedniej sceny).
Po krótkiej rozmowie o wyjątkowości Emmy Ingrid w końcu wyznaje, że wypełniła papiery adopcyjne i bohaterki zostaną teraz rodziną (przy okazji: Emma zwraca się do kobiety per Ingrid — a więc Królowa Śniegu przybrała tożsamość Sarah Fisher dopiero w Storybrooke). Pada też znamienna kwestia, że może już za późno, by Emma miała matkę, ale Ingrid postara się być jak najlepszą starszą siostrą. W kontekście tego, co wiemy o postaci, brzmi to niepokojąco. Ale jest też konsekwentnie.
Na koniec oczywiście przytulaniec, a reżyserka każe nam spojrzeć na niego troszkę od dołu i ustawia bohaterki na tle karuzeli — co wygląda bardzo ładnie.
Pora na małe czary-mary. |
Teraźniejszość. Emma i Elsa wreszcie docierają do krypty. Panna Swan próbuje zdjąć magiczną barierę Reginy i z duchowym wsparciem Elsy w końcu się jej udaje…
Regina na skraju wytrzymałości. |
Bohaterki wchodzą do środka. Emma nie może się powstrzymać i rzuca komentarz, że Halloween już było (to tak a propos stroju Reginy), a potem prowokuje Złą Królową, mówiąc, że celowo sprowadziła Marian, by zniszczyć Reginie szczęście. Kobieta oczywiście nie wytrzymuje i natychmiast (z nienawiścią) tworzy kulę ognia, która ostatecznie nie niszczy jednak Emmy, a wstążki. Panna Swan szybko reaguje i na moment ogłusza Reginę, a potem wraz z Elsą się ulatnia. Przeciwniczka jednak nie daje za wygraną. Po chwili podnosi się z ziemi i rozpoczyna pościg. Oj, to nie był dobry pomysł…
Dobry pirat potrafi też latać. |
W innym zakątku miasteczka Hak wreszcie odnajduje Henry’ego. Pada kilka niemiłych słów pod adresem pirata (szkoda, że Jared Gilmore gra w tej scenie słabo), po czym Hak wyjmuje fiolkę od Titeliturego, neutralizuje magiczną barierę, wchodzi do środka i… przewraca się na rozrzuconych przed wejściem kulkach. Naprawdę, Hak, taki stary numer?
Henry oczywiście korzysta z okazji i rzuca się do ucieczki. Pirat wstaje i rusza za nim, ale drogę zagradza mu Will Scarlet, który pragnie wyrównać rachunki. Zagradza jednak tylko na moment, bo Hak szybko sobie z nim radzi i powraca do pościgu za Henrym.
„O, przyszły siostry. Pobawimy się w chowanego.” |
Emma i Elsa tymczasem wreszcie trafiają do kryjówki Ingrid. Zamiast jednak szukać kobiety spoglądają w jej zwierciadło, nie wiedząc, że są obserwowane z oddali.
"Pobawimy się w GTA." |
Kolejne chwile ze wspólnej przeszłości Emmy i Ingrid. Rozmowa bohaterek zbacza na „Harry’ego Pottera” — Emma chciałaby mieć taką moc, jak pan z blizną i okularami, by przenosić się z miejsca na miejsce w mgnieniu oka (zaraz, zaraz, przecież Potter nie był mistrzem teleportacji…). Ingrid podchwytuje temat i zaczyna rozmawiać z panną Swan o magii. Następnie próbuje wywołać traumatyczne przeżycie, by magia Emmy się ujawniła (tak jak przed laty stało się to w przypadku Ingrid) i prawie, że wrzuca dziewczynę pod samochód. Źle jednak osądza sytuację i przez to traci Emmę, która czuje się niezwykle zraniona (zrozumiała, że tylko wariatka chciałaby ją zaadoptować) i ucieka. Przykre.
Zła królowa w swoim żywiole. |
Storybrooke. Regina trafia na posterunek szeryfa. Na miejscu spotyka Śnieżkę i Księcia, więc to z nimi postanawia się zabawić. Najpierw próbuje skrzywdzić małego Neala, jednak na jej drodze staje Anna. Regina szybko się jej pozbywa (i Kristoffa w pakiecie), odsyłając „tam skąd przyszła”, a następnie (zapomniawszy o Nealu) otwiera celę Śnieżki i wyzywa na pojedynek. Ponieważ zostaje jednak sprytnie podpuszczona przez królewnę, nie będzie korzystać z czarów, a z miecza.
„Jaki interes by tu rozkręcić? Może lodziarnia?” |
2001 rok. Ingrid, wraz ze zwojem od ucznia czarnoksiężnika w ręku trafia do Storybrooke. A to oznacza, że znalazła się tam podczas pierwszej klątwy. Ciekawe, czy wtedy, gdy mieszkańcy trafili pod koniec trzeciego sezonu z powrotem do Zaczarowanego Lasu, to Królowa Śniegu powędrowała tam razem z nimi, czy też zwiała z miasteczka i śledziła Emmę… Stawiam na to drugie, bo wydaje się logiczniejsze.
Aktorki na planie trójkąta. |
Teraźniejszość. Ingrid w końcu wychodzi z ukrycia i staje twarzą w twarz(e) z Emmą i Elsą. Szybko zauważa brak wstążek na ich nadgarstkach, ale ma jeszcze jednego asa w rękawie — zawarte w fioletowych kamykach wspomnienia. Mówi, że ludzie często idealizują te dobre rzeczy, a zapominają o złych (polemizowałbym). W kamieniach znajdują się więc tylko dobre wspomnienia, które mają sprawić, że Emma i Elsa znów pokochają Ingrid. Dziewczyny zdają się puszczać to wszystko mimo uszu, ale Królowa Śniegu zasiewa w nich wątpliwości. Ba, nawet sama je zauważa. Spryciula. I manipulantka pierwsza klasa.
Magia jest dobra na wszystko. |
Znów retrospekcje. Storybrooke, listopad 2011 (a więc tuż po przybyciu Emmy). Panna Swan wchodzi do sklepu z lodami i natychmiast rozpoznaje Ingrid (to właśnie to spotkanie uwiecznił na zdjęciach Sydney). Między bohaterkami szybko wynika kłótnia. Ingrid zmuszona jest wyciągnąć fioletowy kamień i usunąć wspomnienia Emmy (widać magiczne przedmioty mogły mimo ogólnego braku magii działać wtedy w Storybrooke — tak jak było z kapeluszem Jeffersona). Chwilę później dziewczyna nic nie pamięta (z zajścia ani z okresu, który spędziła dawniej z Ingrid). Zabiera zamówiony deser (oraz łyżkę lodów rocky road na koszt firmy) i wychodzi. Ważne (i bardzo ładnie) jest ostatnie ujęcie na którym widać wyraźnie smutną Ingrid. Kobieta musiała na drodze do szczęścia złożyć wiele wyrzeczeń.
Dziewczyny w ferworze walki. |
Teraźniejszość, posterunek szeryfa. Pojedynek Reginy i Śnieżki przybiera na sile. Są cięte jednolinijkowce, efektowne popisy kaskaderów (i aktorek też), zabawny Książę kibicujący zza krat oraz całkiem przyzwoity montaż.
List wreszcie trafia do adresata. Morał? Nie ufać poczcie morskiej. |
Tymczasem Kristoff i Anna trafiają na plażę — tę samą, na której znaleźli się w poprzednim odcinku. Kristoff jest wściekły i pragnie wracać do Arendelle. Anna, starając się go uspokoić potyka się o butelkę, którą następnie chwyta i rozbija na głowie ukochanego (przeprosiwszy wcześniej, rzecz jasna). Z butelki wypada zaś wiadomość, którą napisała przed laty Gerda (co widzieliśmy w pierwszym odcinku sezonu). Treść listu wywołuje zadowolenie Anny, która całuje nieprzytomnego Kristoffa na pożegnanie i rusza odnaleźć Elsę.
I wszystko gra. |
W liście Gerda przyznaje, że popełniła wraz z mężem błąd, każąc ukrywać Elsie moc. Dodaje, że taki sam błąd zrobiła już wcześniej i opowiada o siostrach: Heldze i Ingrid. Mówi, że dała się opanować przez strach. Do listu dołącza kamień ze wspomnieniami wszystkich poddanych Arendelle na temat Ingrid i prosi o ich zwrócenie. Ponadto podaje miejsce ukrycia kobiety i zwraca się z prośbą o jej uwolnienie oraz przekazanie, że ją kochała i prosi o przebaczenie. Kto by pomyślał!
Po usłyszeniu całej treści Ingrid wpada w szał i atakuje Annę (à la Darth Vader). Dziewczyna stara się coś wskórać, ale zostaje uderzona silną dawką magii i pada na ziemię. Tymczasem Ingrid zabiera list i dotyka dołączonego kamienia. Natychmiast ukazuje się jej przed oczami przeszłość z Gerdą i Helgą. Nagle uświadamia sobie swój błąd i aby odczynić klątwę, postanawia się poświęcić. Oddaje też wspomnienia Emmie i Elsie.
Panna Swan nie chce się zgodzić na odejście kobiety, mówiąc, że zasługuje na swoje szczęśliwe zakończenie. Ingrid twierdzi jednak, że już je zyskała — wreszcie ma to czego od zawsze chciała: miłość swych sióstr. Teraz może do nich dołączyć. Wkrótce potem znika, a my widzimy scenę, w których młode Ingrid, Helga i Gerda biegną po polanie za latawcem. Chlip. Następnie powracamy do kryjówki, a Elsa mówi, że trzeba wypełnić wolę matki.
Scena jest bardzo wzruszająca, ale coś w niej zgrzyta. Mam wrażenie, że reżyserka zbacza momentami w stronę nieco kiczowatej estetyki, co trochę jednak (ale nie całkowicie) zakłóca emocje, jakie miały płynąć z sekwencji.
I wszystko kończy się dobrze? |
Na koniec czas na montaż równoległy. Najpierw jest walka na ulicy, przerwana przez opad śniegu, który symbolizuje koniec działania klątwy; potem na posterunku Regina i spółka reagują na wygłupy pod wpływem zaklęcia bardzo serdecznym śmiechem i wreszcie wszyscy jednoczą się na głównej ulicy miasteczka.
No, jeszcze nie. |
Koniec Królowej Śniegu to jednak nie koniec niebezpieczeństw — jest jeszcze Titelitury i jego plan wyzwolenia się spod władzy sztyletu.
Hak wchodzi do jego sklepu i melduje, że Henry uciekł. Titelitury reaguje z pobłażaniem, na co pirat odpowiada, że widocznie nie mógł włożyć odpowiednio dużo serca w sprawę. Ach, te cięte riposty.
Titelitury mówi, że plan Królowej Śniegu również się nie powiódł, ale on sam odniesie sukces. Hak prosi go, by oszczędził Emmę i Storybrooke, na co Titelitury się zgadza, ale zastrzega jednocześnie, że reszcie świata nie może tego obiecać. Następnie wychodzi ze sklepu. I to już koniec. Zrobiło się niepokojąco…
MANIAK KOŃCZY
Przedostatni odcinek pierwszej połowy czwartego sezonu dostarcza mnóstwo emocji i z powodzeniem zamyka dużo wątków, związanych z „Krainą lodu”. Jak Wam się podobało?
Już zdążyłam zapomnieć ten odcinek, ale pamiętam że jakoś mi się nie do końca podobał. Za dużo "deus ex machina", pozbawione sensu, szybko konczone wątki - spodziewałam się, że ucieczka Henry'ego ma jakiś głębszy cel, ale nie, no bo po co. Do tego zupełnie bezproblemowe wybaczenie Hakowi (ok, działał pod wpływem Rumpla, ale zero refleksji na ten temat? Z jego i z Emmy strony? A o wróżkach siedzących w czapce to twórcy chyba zapomnieli ;-) I to co mnie najbardziej w tym serialu irytuje, a co wynika z reżyserii, czyli sceny w których grupa bohaterów stoi w rządku i recytuje kwestie po kolei - tak samo skończył się trzeci sezon. Niemniej czekam na kolejny sezon z niecierpliwością wielką ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Przepraszam, że tak późno odpisuję. Powiem tak - "deus ex machina" było, zwłaszcza w kolejnym odcinku (wrota do Arendelle tak naprawdę nie zostały jakoś szczególnie dobrze wyjaśnione); ale wątki z kolei, wydaje mi się, że dość ładnie pozamykano (nie czułem jakoś potrzeby pochylania się nad ucieczką Henry'ego - uciekł bo uciekł, a chwilę później klątwa i tak przestała działać; z Hakiem tak naprawdę za dużo nie pokazali i myślę, że przez te sześć tygodni przerwy para sobie wszystko wyjaśniła; a o wróżkach, jak wiadomo z najnowszego odcinka, wcale nie zapomniano). Taka recytacja kwestii w rządku w sumie mi nie przeszkadza - jakoś nie rzuciła mi się nigdy w oczy. Może dlatego, że lubię interakcje między tymi postaciami tak bardzo, że puszczam takie inscenizatorskie zabiegi "mimo oczu". Musze się przyjrzeć następnym razem.
OdpowiedzUsuńDzięki jeszcze raz za komentarz. A teraz wracam do stukania w klawisze ;)