MANIAK PISZE WSTĘP
Druga historia, którą Victor Gischler realizuje na łamach serii „Angel and Faith” nabiera rozpędu i powoli zaczyna przechodzić w końcowy etap. Etap, którego, po poprzednich dokonaniach scenarzysty, trochę się obawiałem. Gischler bowiem umie bardzo dobrze zacząć, ale z kończeniem ma pewien problem, o czym można było się przekonać czytając pierwszą historię jego autorstwa w serii.
Nic więc dziwnego, że do lektury ósmego numeru „Angel and Faith zabrałem się z nieukrywanym niepokojem — choć to dopiero trzecia z pięciu części „Lost and Found”. Czy tym razem scenarzyście udaje się uniknąć pułapek, w które wcześniej wpadał? I czy przynajmniej sprawia wrażenie, że wie, dokąd zmierza i do jakiego momentu chce doprowadzić fabułę? Cóż, ciężko odpowiedzieć na te pytania twierdząco.
MANIAK O SCENARIUSZU
Tak jak w większości poprzednich numerów, i w tym śledzimy dwa równoległe wątki — ten związany ze śledztwem Angela oraz ten, który mówi o misji Faith.
Całość rozpoczyna się niepokojącym snem naszego wampira z duszą. To szalenie interesujący element historii, ale na razie nie jest rozwijany, a scenarzysta raczej delikatnie podsyca ciekawość i wchodzi z czytelnikiem w pewną grę sugestii. Nic więc dziwnego, że ostatecznie wątek pozostawia i przechodzi do istotniejszego dla obecnej opowieści, czyli śledztwa w sprawie knującej Amy. Autor wciąż umiejętnie operuje noirową atmosferą, ale niestety gdzieś się w tej historii zapętla, przez co jej zakończenie, choć w teorii ma zaskakiwać i zachęcać do sięgnięcia po ciąg dalszy, niestety rozczarowuje.
U Faith z kolei niezbyt wiele się dzieje, choć wbrew pozorom wcale nie jest nudno. Dalej trwają poszukiwania Rileya, a na pierwszy plan wychodzą zmagania głównej bohaterki z przeszłością. Znakomicie rozpisana jest rozmowa z żoną Rileya i próba odkupienia win — chyba najlepszy moment numeru. Obiecująca jest też, w przeciwieństwie do wspomnianego wątku Angela, końcówka, która rzeczywiście gdzieś tę historię popycha.
Minusem fabuły tego numeru jest to że tak na dobrą sprawę całość stanowi zapełniacz — mimo, że dochodzi do ważnych wydarzeń, a Gischler jakoś tam stara się podtrzymać napięcie. Stara się, ale nie do końca odnosi sukces.
MANIAK O RYSUNKACH
Will Conrad daje rysunkowo radę. Jego mroczny, ale noszący znamiona realizmu styl po raz kolejny się sprawdza i doskonale pasuje do opowiadanej historii. Zachwyca mnogość szczegółów — zarówno jeśli chodzi o tła, jak i sylwetki postaci. Czasami autor ma problem z perspektywą, nadrabia to jednak doskonałą ekspresją oraz dużym podobieństwem rysowanych postaci do ich ekranowych odpowiedników. Przy tym wszystkim znakomicie zachowuje pewną miękkość i delikatność kreski. A do tego kusi się o kilka rysunkowych żartów.
Michelle Madsen z reguły nakłada kolor poprawnie. Operuje odpowiednią paletą barw, podkreślając zarówno noirowy wymiar przygód Angela, jak i awanturniczy ton misji Faith. Są niestety miejsca, w których kolorystka idzie na łatwiznę, wykorzystując gotową teksturę (nie zawsze dobrze wyglądającą) oraz leniuchując przy cieniowaniu.
MANIAK OCENIA
Ósmy numer „Angel & Faith” jest przyzwoity, ale nic ponadto — czegoś w nim zdecydowanie brakuje. Mam jednak nadzieję, ze to jednorazowy spadek formy i w dwóch kolejnych numerach Gischler pokaże, na co go stać.
ŚREDNI |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.