MANIAK NA POCZĄTEK

Dwa tygodnie temu wreszcie premiera się odbyła. I twórcy sprawiają bardzo miłą niespodziankę już pierwszymi scenami, którymi całkowicie oszałamiają i zaskakują. Co też takiego przygotowali?
MANIAK O SCENARIUSZU
Emma przenosi się do Zaczarowanego Lasu, gdzie będzie musiała zmierzyć się z wielką pokusą. Tymczasem w Storybrooke rozpoczynają się przygotowania do misji ratunkowej.
Tytuł odcinka to "The Dark Swan" ("Mroczna Swan" / "Mroczna łabędzica"), a jego scenariusz popełnili, tak jak w przypadku wszystkich ważnych odcinków, twórcy serialu: Edward Kitsis i Adam Horowitz.
Całość otwiera absolutnie fantastyczna scena wewnątrz kina, w którym - a jakże - trwa seans disneyowskiego "Miecza w kamieniu". Niepozorny, wydawać by się mogło, moment, ale już tutaj scenarzyści uderzają pierwszym zwrotem akcji. Potem wzmacniają to uderzenie kolejnymi retrospekcjami (po pierwszych dwóch scenach zrobicie ogromne ŁAŁ - gwarantuję), by wreszcie przejść do teraźniejszości. Od tego momentu historia toczy się zasadniczo na dwóch torach.
Po pierwsze, śledzimy poczynania Emmy w Zaczarowanym Lesie. Ten wątek rozegrano dość ciekawie od strony psychologicznej. Bohaterka zmaga się ze swoimi najmroczniejszymi pobudkami i nie zawsze z tej walki wychodzi zwycięsko. Wspaniale się to obserwuje i można w wieloraki sposób interpretować (metafora uzależnienia? choroby?), co oczywiście sporo historii dodaje. A jeśli wzbogacić to wszystko o nawiązania do pixarowej "Meridy Walecznej", to otrzymuje się mieszankę doskonałą.

Można się oczywiście domyślić, że oba wątki w końcu się ze sobą spotykają. Domyślić się jednak trudno, co z tego ostatecznie wynika. Końcówka jest bowiem prawdziwie bombowa i choć twórcy korzystają z przemielonego już kilkakrotnie w "Once Upon a Time" motywu, to robią to tak umiejętnie i serwują to w tak smakowitej otoczce, że nie można im mieć tego za złe.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyseruje tym razem Ron Underwood, który obok Hemeckera i Tirone'a należy do czołówki reżyserów pracujących przy serialu. Styl Underwooda wyróżnia się przede wszystkim licznymi najazdami kamery i zbliżeniami, co jest też widoczne w "The Dark Swan". I dość dobrze się to w wielu sekwencjach sprawdza.
Underwood dość sprawnie operuje także montażem. Nie ma tu co prawda wielu oryginalnych pomysłów (choć i tych nie brakuje, co widać choćby w jednej z początkowych scen, w której twórcy serwują wielkie zaskoczenie), ale za to reżyser korzysta z montażu bardzo świadomie, znakomicie budując nim tempo.
Inna sprawa to inscenizacja poszczególnych scen. Poza paroma zgrzytami w scenach grupowych, ta jest bezbłędna, a na dodatkowy plus zasługują wszelkie wizualne nawiązania - czy to do filmów Disneya czy też do innych wytworów popkultury.
No i prowadzenie aktorów! To jest - w większości - bezbłędne.
MANIAK O AKTORACH
Jennifer Morrison, choć przez większość odcinka opiera się na sprawdzonych już rozwiązaniach (dodając do nich lekkie zagubienie), to ostatecznie dostaje możliwość podejścia do postaci od innej strony i korzysta z niej całkowicie, tworząc bardzo ciekawą i złożoną kreację. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że te kilka scen, w których reinterpretuje Emmę Swan, to najlepsze co Morrison zrobiła do tej pory w serialu.
Robert Carlyle, choć po poprzednim odcinku mogłoby się wydawać, że dostanie tym razem malutką rolę, wraca w iście wielkim stylu. I to dość niespodziewanie. Nie chcę oczywiście zdradzać szczegółów, ale dość, jeśli powiem, że wszelkie wypracowane na potrzeby roli maniery: specyficzna intonacja, wyrazista gestykulacja oraz "złotko" powracają. Takiego Carlyle'a chcę oglądać więcej.
Lana Parilla nie zawodzi, a ponieważ dostaje od scenarzystów fantastyczny materiał, znów zachwyca bardzo złożonym występem. Dba o każdy szczegół swej kreacji, fantastycznie pokazuje przeróżne stany emocjonalne swojej bohaterki, a co najważniejsze: cudownie magnetyzuje.
Jeszcze bardziej magnetyzuje Rebecca Mader, która wciela się w Zelenę. Aktorka oddaje się swojej roli całkowicie i oglądanie scen, w których występuje to prawdziwa przyjemność. Nie sposób oderwać od Mader wzroku.

Bardzo dobrze sprawdzają się nowe nabytki. Amy Manson ("Atlantis") to Merida idealna - buńczuczna, odważna i wygadana. Jak zwykle trafiono z obsadzeniem tej roli w dziesiątkę i mam nadzieję, że Szkotka powróci jeszcze przynajmniej na kilka odcinków.
Liam Garrigan ("Filary ziemi") intryguje jako Artur i w gruncie rzeczy jest bliski moim wyobrażeniom o legendarnym królu Camelot. No i jest wściekle przystojny, a to zawsze w cenie.
I wreszcie Elliot Knight ("Sindbad") w roli Merlina. Nie ma aktora w tym odcinku zbyt wiele, ale w scenie, w której się pojawia, prezentuje zupełnie nowe, niespotykane chyba do tej pory spojrzenie na postać tego czarodzieja. Spojrzenie, które całkowicie kupuję.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Technicznie jest bardzo dobrze. Kamera prowadzona jest bardzo płynnie, a kolejne ujęcia są bardzo szczegółowe i dość miło się na nie patrzy. Montaż, właściwie kluczowy element budujący tempo tego odcinka, zrealizowany został równie poprawnie - nie jest ani zbyt rwany czy chaotyczny.
To, co nigdy w "OUAT" nie zawodzi, to oczywiście kostiumy. I tym razem Eduardo Castro staje na wysokości zadania, tworząc przepiękne stroje. Czasem oczywiście musi odwołać się do disneyowskich pierwowzorów (Merida), czasem stworzyć coś od siebie (Mroczna Swan), ale zawsze trafia w dziesiątkę. I aż niektórym chce się tych kostiumów pozazdrościć. A jak to jeszcze połączy się z pieczołowicie przygotowaną charakteryzacją, to już w ogóle miodzio.
Spisali się także ludzie od scenografii, zwłaszcza ci którzy odpowiadali za aranżację plenerów. Świetnie wygląda choćby las, w którym Emma odnajduje Meridę czy też Kamienny Krąg znany z filmu Pixara (odtworzony z wielką starannością). Plus należy się także za rekwizyty.
Muzyka standardowo pozostaje bezbłędna, a Mark Isham doskonale bawi się skomponowanymi przez siebie motywami, splatając je w perfekcyjną ścieżkę dźwiękową.
MANIAK OCENIA
Początek piątego sezonu to znakomite wprowadzenie do nowej historii i wątków powiązanych z legendami arturiańskimi. Twórcy już zaczynają to, z czego "OUAT" słynie, czyli szaloną reinterpretację różnych materiałów źródłowych i wychodzi im to pierwszorzędnie. Oby tak dalej!
![]() |
DOBRY |
PS. Jak zwykle zapraszam (po zapoznaniu się z odcinkiem) do lektury mojego recapu, w którym o wszystkim opowiadam trochę szczegółowiej.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.