Maniak ocenia #303: „Odpowiednik" sezony 1 i 2

MANIAK PISZE WSTĘP

Pamiętam, że pierwszy raz o Odpowiedniku dowiedziałem się, oglądając którąś z zeszłorocznych ceremonii rozdania nagród filmowych. Krótki zwiastun w przerwie reklamowej zwrócił moją uwagę pomysłem (uwielbiam historie o równoległych światach) oraz nazwiskiem odtwórcy głównej, a raczej głównych ról: J.K. Simmonsa. Chwilę później serial pojawił się na HBO GO, więc na nic nie czekając, włączyłem pierwszy odcinek i… zostałem wciągnięty bez reszty. Spodziewałem się czegoś dobrego, dostałem zaś serial wybitny.

MANIAK O SCENARIUSZU

Twórcą serialu i prowadzącym jego produkcję jest Justin Marks. Scenarzysta nie ma na koncie szczególnie wielkich dokonań. Poza Odpowiednikiem w jego portfolio można znaleźć jedynie adaptację Street Fightera, film telewizyjny Droga w przeszłość i aktorską wersję disneyowskiej Księgi dżungli. To niezbyt dużo, ale Marks jest niewątpliwie utalentowanym scenarzystą, co Odpowiednikiem udowadnia. Udowadnia na tyle, że zdobył spore zaufanie Hollywood, bo wśród nadchodzących produkcji, w których maczał palce, znajdują się: kontynuacja Top Gun oraz filmowa adaptacja gry Shadow of the Colossus.
Oczywiście Marks nie jest jedyną osobą, która pracowała nad fabułą serialu. Wspomogli go: Amy Berg (Caper), Erin Levy (Mad Men), Zak Schwartz (Kamuflaż), Justin Britt-Gibson (Wirus), Gianna Sobol (The Returned), Tom Pabst (Extant), Maria Melnik (Amerykańscy bogowie) i Maegan Houang. Ekipa zróżnicowana pod względem płciowym, co — mam wrażenie — dość mocno odznaczyło się (oczywiście pozytywnie!) na jakości serialu. 
Punkt wyjścia fabuły jest prosty. Śledzimy Howarda Silka, typowego everymana uwięzionego na szczeblu korpodrabiny. Codziennie ta sama, nudna praca, brak możliwości rozwoju ani awansu, potem powrót do leżącej w szpitale żony, opieka nad nią i tak w kółko. Howard nie zatraca jednak przy tym zapału ani chęci do życia. Przeciwnie — jest poczciwym człowiekiem, od którego bije mnóstwo sympatii. Aż tu pewnego dnia w jego progu staje drugi Howard. Wygląda dokładnie tak samo jak on, ale jednocześnie wydaje się zupełnie inny: bardziej wyrachowany, zblazowany, zmęczony. Ten drugi Howard okazuje się pochodzić z równoległego świata, a wraz z jego przybyciem dotychczasowe życie pierwszego Howarda zupełnie się odmienia. Praca okazuje się zupełnie inna, niż myślał; brak możliwości awansu miał swoje powody, a żona leży w szpitalu, ponieważ wykryła spisek zagrażający obu światom, a teraz ktoś chce dokończyć dzieło i ją zgładzić. Obaj Howardowie będą musieli podjąć współpracę, by wykryć spisek, ale przede wszystkim będą musieli odpowiedzieć na pytanie: „Kim jestem i kim byłbym, gdyby coś w moim życiu potoczyło się inaczej?”.
Od tego pytania zresztą wyszedł sam pomysł na serial. Jak wspomina Justin Marks w jednym z wywiadów:
Zacząłem się zastanawiać […], kim byłbym w innych okolicznościach. Czy byłbym szczęśliwy? Czułbym się bardziej spełniony? Mniej spełniony? Czy ta osoba byłaby kimś dobrym, czy raczej palantem? Wszsycy się nad tym zastanawialiśmy. Wszyscy zadawaliśmy sobie takie pytania. Zrozumiałem jednak, że jednego nigdy nie widziałem i zaciekawiło mnie, co by było, gdybyśmy mogli poznać tę osobę? Jaka by wtedy była? Polubiłbym ją czy znienawidził? Czy ona polubiłaby mnie? A gdybyśmy się znienawidzili? Jak by to się potoczyło? A gdybyśmy zaczęli pożądać tego, co ma nasz odpowiednik i chcieli powoli zacząć wkraczać w jego życie, a nawet mu je ukraść?
Marks idzie przy tym dalej, zastanawiając się, czy zdzierając powoli powierzchowne warstwy różnic, można otrzymać „prawdziwe ja”. To spotkanie bohaterów po przysłowiowym środku jest zresztą głównym motywem, wokół którego obracają się wątki serialu na poziomie tym bardziej osobistym. Dualizm postaci z odcinka na odcinek przełamywany jest poprzez ukazywanie ich cech wspólnych. Twórca serialu wraz ze scenarzystami dochodzą przy tym do fascynujących wniosków i pokazują, jak bardzo nasze życie determinują okoliczności oraz wybory, które podejmujemy.
Szczególnie mocno podkreślone jest to w drugim sezonie serialu: czy to poprzez historię związanego z powstaniem alternatywnej rzeczywistości Yanka, czy poprzez wątek  Emily, żony Howarda, czy wreszcie poprzez wątek główny serialu. Te skrajnie różne opowieści ukazują równie przeciwstawne drogi bohaterów, którzy albo dążą do unicestwienia swoich odpowiedników, albo do znalezienia wspólnego z nimi języka. Marks dość wyraźnie sugeruje przy tym, że klucz tkwi w dialogu i przebaczeniu, co doskonale pokazują dwie sceny z ostatnich odcinków: rozmowa dwóch Emily oraz konfrontacja dwóch Howardów.
Do tych filozoficznych rozważań doskonale dopasowano wątek szpiegowski w stylu klasyki gatunku. Tutaj każdy ma jakąś tajemnicę, której chce bronić za wszelką cenę, a stawka, o którą toczy się gra, jest zarówno personalna, jak i globalna. Czy może raczej: biglobalna. Odpowiednik jest więc mariażem opowieści psychologicznej, szpiegowskiej i fantastyczno-naukowej. Mariażem niezwykle udanym.
Te szpiegowskie elementy serialu mają oczywiście wymiar metaforyczny. Sam Marks przyznaje, że w pierwszym sezonie nawiązuje do zimnej wojny, co podkreśla miejsce akcji (Berlin) i sposób, w jaki zestawiono oba światy: ten bardziej przypominający nasz — żywszy i bogatszy — oraz ten drugi — szary i naznaczony globalną tragedią. W jednym postęp techniczny nastąpił przede wszystkim na polu elektroniki, w drugim — z powodu pandemii — na polu medycyny. Każdy ze światów ma przy tym atuty, których jego władze pilnie strzegą: położenie złóż ropy naftowej, odkrycia medycyny czy choćby tak trywialne rzeczy jak album muzyka, który po drugiej stronie zmarł. Kluczowa jest więc tu wymiana informacji rozgrywana na najwyższych szczeblach przez najlepiej wykwalifikowanych dyplomatów.
Świetnie w Odpowiedniku ukazano także problem terroryzmu. Z jednej strony scenarzyści posłużyli się wyświechtanymi motywami: zagrożenie z zewnątrz, którego przedstawiciele zafiksowani są na punkcie pewnej idei tak mocno, że są w stanie poświęcić dla niej wszystko i dopuścić się najgorszego. Organizacja w swoje szeregi werbuje dzieci, które skrupulatnie szkoli do misji. To wszystko już widzieliśmy. Co więc jest w tym obrazie takiego świetnego? Po pierwsze, terroryści nie mają tutaj twarzy stereotypowych bliskowschodnich fundamentalistów. W dużej większości są to biali Europejczycy. Scenarzyści w ten sposób wyraźnie mówią: terroryści nie muszą być związani z ISIS czy Al-Kaidą. To równie dobrze mogą być ludzie tacy jak my, kierujący się niezwiązaną z islamskim fundamentalizmem ideologią. Po drugie zaś, terroryści nie są tutaj postaciami jednowymiarowymi. Wraz z kolejnymi odcinkami poznajemy ich coraz lepiej, dowiadując się o tym, co nimi kieruje i skąd wzięły się ich radykalne poglądy. Otrzymujemy postaci z krwi i kości, które nie są zdehumanizowane, a czasem dostają nawet szansę na odkupienie.
Budowanie takich złożonych bohaterów to zresztą chyba jeden z głównych celów, jakie postawili sobie scenarzyści. Marks podkreśla, że jako odbiorca najbardziej chce tego, żeby dana historia zaangażowała go emocjonalnie; by znalazł się w niej ktoś, z kim może empatyzować. Jak dobrze, że to założenie udało mu się w Odpowiedniku zrealizować.

MANIAK O REŻYSERII

Nie tylko scenarzyści Odpowiednika są zróżnicowani płciowo, bo tę tendencję można także zauważyć wśród reżyserów. A byli nimi: Morten Tyldum (Gra tajemnic), Stephen Williams (Zagubieni), Jennifer Getzinger (Mad Men), Alik Sakharov (Piraci, a wkrótce Wiedźmin), Charles Martin (The Returned), Kyle Patrick Alvarez (Trzynaście powodów), Lukas Ettlin (Piraci), Hanelle M. Culpepper (Zabójcze umysły), Charlotte Brändström (Madam Secretary) oraz sam twórca serialu, Justin Marks (to jego debiut reżyserski).
Reżyserski szablon dla kolejnych odcinków serialu przygotował Morten Tyldum. Pilot Odpowiednika jest dość mroczny, często kręcony w sterylnych pomieszczeniach, które podkreślają szarą codzienność głównego bohatera. Nie można też odmówić scenografii oraz zdjęciom pewnego rodzaju chłodnej elegancji, która nadaje serialowi kinowego sznytu. Świat przedstawiony wspaniale zaś uwiarygodniono, dbając o wszelkie jego szczegóły: elementy scenografii, zachowanie bohaterów czy nawet sposób podbijania dokumentów potrzebnych do przekroczenia granicy między dwoma światami.
To wszystko przeniesiono oczywiście do kolejnych odcinków, na których doświadczeni serialowi reżyserzy niejednokrotnie odciskali swoje autorskie piętno, czy to za pomocą zabiegów montażowych czy skutecznej i efektownej współpracy z aktorami. Proces tworzenia serialu był także okazją do eksperymentów z różnymi technikami: zwłaszcza w przypadku kręcenia scen z sobowtórami, w których stosowano nie tylko sztuczki montażowe i komputerowe, ale także inscenizacyjne. Co ciekawe, w jednym z odcinków zatrudniono także bliźniaków, sprytnie oszczędzając w ten sposób na efektach specjalnych.
Trzeba też podkreślić, że twórcy za cel nadrzędny postawili sobie przy tym nieutrudnianie pracy aktorom i zawsze podsuwali im dublerów, żeby ci mieli z kim grać. To rozwiązanie okazało się strzałem w dziesiątkę, bo dzięki niemu występy w Odpowiedniku są bardziej naturalne i przekonujące, a przez to lepiej wpływają na emocje odbiorcy.

MANIAK O AKTORACH

I w ten sposób płynnie przechodzimy do aktorów. Być może to odważne stwierdzenie, ale już dawno nie widziałem tak imponująco zagranego serialu jak Odpowiednik. Jest to produkcja pod tym względem wręcz doskonała. To przede wszystkim (choć nie tylko — pominięcie reszty obsady byłoby niesprawiedliwe) zasługa J.K. Simmonsa, wcielającego się w główne role dwóch Howardów.
To, w jaki sposób Simmons tworzy obie postaci, jest niesamowite. Wystarczy bowiem jedno spojrzenie, by wiedzieć, którą wersję Howarda gra. Obie te kreacje różnią się diametralnie: postawą, sposobem stawiania kroków, oddychaniem, artykułowaniem słów… Nie da się wyjść z podziwu nad aktorskim kunsztem Simmonsa i aż dziw bierze, że nie otrzymał za te role nominacji do żadnej z ważniejszych nagród. A tam, nominacji — on powinien chadzać po Hollywood z całym workiem statuetek za swoje wyczyny w Odpowiedniku.
Kolejną aktorką, która w Odpowiedniku wręcz olśniewa, jest Olivia Williams wcielająca w żonę Howarda, Emily. To znów kreacja podwójna, choć w pierwszym sezonie Williams ma zadanie o tyle ułatwione, że jedna z wersji jej bohaterek znajduje się w śpiączce. Niemniej jednak, kiedy wreszcie dostaje szansę skontrastowania obu Olivii, wywiązuje się z tego zadania znakomicie. Jedną z nich kreuje na zdeterminowaną i twardą, podczas gdy drugą czyni — w obliczu pośpiączkowych perypetii — zagubioną, na nowo poznającą swój świat. Na prawdziwy szczyt umiejętności wybija się jednak, gdy te dwie bohaterki w końcu się spotykają. Jest wówczas prawdziwie fenomenalna i dorównuje Simmonsowi, jesli nawet nie przewyższa go pod wzglem aktorstwa.
Niezwykle ciekawą rolę ma znany z Gry o tron Harry Lloyd. Jego Peter Quayle to człowiek nieprzewidywalny, miejscami neurotyczny i chaotyczny, co szczególnie zbiera swoje żniwo w sytuacjach kryzysowych. Lloyd wspaniale oddaje to wszystko tonem głosu i sposobem mówienia, a przy tym potrafi być całkowitym kameleonem, podkreślając przy tym nieprzewidywalność swojej postaci. W drugim sezonie ma zaś szansę pokazać inny odcień bohatera, co czyni, wytłumiając pewne jego cechy i uwydatniając inne.
U boku Lloyda oglądamy Nazanin Boniadi w roli jego żony, Clare. Bardzo lubię aktorki bliskowschodniego pochodzenia, a Boniadi przykuła moją uwagę już w Jak poznałem waszą matkę. Odpowiednik pozwala wzbić się jej na wyżyny aktorstwa. Clare to jedna z najbardziej niejednoznacznych i ciekawych postaci serialu, a Boniadi z gracją pokazuje na ekranie jej zmienność, najpierw nie rzucając się w oczy, a potem coraz mocniej zaznaczając swoją obecność. Jedną z najlepszych scen aktorka ma w drugim sezonie, w którym Clare ostro konfrontuje się z ojcem. Waleczna postawa bohaterki skonfrontowana jest w tej scenie z wewnętrznym konfliktem, co Boniadi oddaje wręcz perfekcyjnie.
Kolejna intrygująca rola należy do Sary Serraiocco. Ta włoska aktorka wciela się w zabójczynię przysłaną z drugiego świata, Baldwin. To postać wenwętrznie skonfliktowana —  z jednej strony nade wszystko skupiona na swoim zadaniu, ale z drugiej próbująca się uwolnić od zleceniodawców. Serraioco takie pogubienie bohaterki ukazuje z prawdziwym kusztem i w wielu momentach jest wręcz rozdzierająca — zwłaszcza, gdy zrywa wierzchnią warstwę twardej zabójczyni i ukazuje kruchość Baldwin.
Warto też wspomnieć o Nicholasie Pinnocku, wcielającym się w Iana Shawa — nowego partnera Emily z drugiego świata. Choć Pinnock stawia na minimalizm, tworzy kreację zgoła interesującą. Dzieje się tak dlatego, że podobnie do Serraiocco, stopniowo pozwala widzom zajrzeć pod fasadę zbudowaną ze stereotypowych żołnierskich atrybutów. I kiedy dopuszcza widzów w pełni i pokazuje prawdziwy obraz, nie sposób nie dostrzec tego, jak inteligentnie tę rolę zbudował.
Fascynująca jest Christiane Paul jako tajemnicza Mira. To bohaterka, którą poznajemy dość późno, najpierw w pozornie nieznaczącej roli, a potem w coraz bardziej ważnej. Teoretycznie Paul gra czarny charakter, ale na szczęście nie kusi się na to, by była to antagonistka płaska. Nadaje jej wielowymiarowości, miejscami budząc w widzu współczucie albo chociaż odrobinę zrozumienia, nie dając mu jednak zapomnieć, że Miry nie można w żaden sposób określać jako postaci pozytywnej.
Nie zabrakło też w serialu legendarnego nazwiska — w drugim sezonie pojawia się bowiem James Cromwell jako Yanek. Poznajemy go jako naczelnika więzenia, a potem odsłania przed nami coraz to nowsze karty i okazuje się nie tylko postacią istotną, ale wręcz kluczową dla całej serialowej intrygi. Cromwell to oczywiście klasa sama w sobie — jego z pozoru łagodne usposobienie, powolna artykulacja i przeszywający wzrok są magnetyzujące aż do samego końca.
Niesamowita jest również rola Betty Gabriel, która dołącza do głównej obsady w drugim sezonie. Gabriel ma zadanie niełatwe, bo poza tym, że gra dociekliwą agentkę, musi również przekonująco pokazać jej dylematy związane z wiarą w obliczu istnienia dwóch światów. Aktorka wywiązuje się jednak z tego zadania wspaniale, tworząc naprawdę fascynującą postać.
Żeby nie przedłużać, jeszcze tylko kilka słów o mniejszych, ale równie dobrych rolach. Po pierwsze, Guy Burnet jako ambasador Claude Lambert — bufonowaty, nieco przerysowany, ale jakże przyciągający uwagę. Po drugie, Stephen Rea jako Alexander Pope — demoniczny, niemalże zło wcielone, a mimo to wcale nie jest to rola jednowymiarowa. Po trzecie, Sarah Bolger jako córka Howarda i Emily z drugiego świata — czasem zbuntowana, ale w głębi duszy wrażliwa i zgoła interesująca (a poza tym zawsze miło popatrzeć na znajomą twarz z Once Upon a Time). Po czwarte, Ulrich Thomsen jako dyrektor wydziału administracji organizacji zajmującej się kontaktem miedzy światami, Josef Aldrich — twardo stąpający po ziemi, władczy, budzący respekt. No i wreszcie Mido Hamada (egipski aktor, którego po nazwisku zawsze nieopatrznie biorę za… Japonkę) jako twardy i nieprzejednany podwładny Aldricha, Cyrus.

MANIAK O TECHNIKALIACH

Troszeczkę o tym już wspominałem przy okazji omawiania reżyserii, ale muszę powtórzyć: pod względem technicznym Odpowiednik to serial naprawdę wysokiej jakości. Zdjęcia robią wrażenie: kadry są przepięknie skomponowane, ich niedosycona kolorystyka podbija atmosferę, a wykorzystanie dużych, sterylnych pomieszczeń (scenograficznie jest to zresztą serial doskonały i dopracowany w najmniejszych szczegółach) podkreśla fabularne nawiązania do szpiegowskich opowieści z czasów zimnej wojny. Uwagę na pracę operatorów znakomicie zwracają też rozwiązania montażowe: a to zestawienia podobnych ujęć w celu podkreślenia rutyny bohaterów, a to montaż równoległy, ukazujący czynności wykonywane różnych postaci w tym samym czasie i wzmagający napięcie. Nie można też nie pochwalić doskonałej muzyki autorstwa Jeffa Russo: od czołówki, w której coraz bardziej i intensywniej nakładają się instrumenty smyczkowe i fortepian, przez niepokojące rwane motywy wygrywane na skrzypcach i perkusji, aż po liryczne utwory ilustrujące sceny mające wymiar osobisty. Kompozycje Russo to element nieodzowny serialu i bez nich Odpowiednik zdecydowanie nie byłby taki sam.

MANIAK OCENIA

Odpowiednik to — mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością — jedna z najlepszych pozycji telewizyjnych ostatnich lat. Każdy odcinek serialu ogląda się z zaciekawieniem, a po zakończeniu seansu w głowie na długo pozostają filozoficzne pytania. Gorąco go Wam wszystkim polecam, bo serial zdaje się przeszedł u nas trochę bez echa, a tymczasem wystawiam…
DOBRY

Dziękuję HBO Polska za możliwość obejrzenia serialu.

Komentarze