Choć chęci były ogromne, tym razem spasowałem i zamiast zarywania nocy na moje ulubione rozdanie nagród wybrałem sen. Stąd brak tradycyjnego livebloga. Nie mogłem sobie jednak odpuścić szansy, by skomentować wyniki 25. Critics’ Choice Awards, dlatego z samego rana zajrzałem do komunikatu prasowego, skopiowałem wyniki i zacząłem stukać w klawisze. Oto, co z tego wyszło.
MANIAK OMAWIA
NAGRODY FILMOWE
Najlepszy film: Pewnego razu w Hollywood
To była kategoria, w której znalazły się naprawdę fantastyczne filmy: Parasite, Irlandczyk, Małe kobietki, Le Mans ’66… Bardzo lubię najnowszy film Tarantino, ale praktycznie przegrywa on pod każdym względem z większością współnominowanych. Mam wrażenie, że swoje zrobiła tu magia nazwiska Tarantino zmieszana z nostalgią.
Najlepszy aktor: Joaquin Phoenix – Joker
Wszyscy aktorzy w kategorii stworzyli świetne kreacje, ale ta Phoenixa jest wyjątkowa pod wieloma względami (i nie warto jej sprowadzać do samego schudnięcia czy fizycznej transformacji, bo to tylko ułamek tego, co się na nią składa). To zdecydowany faworyt całego sezonu nagród i nie dziwi mnie jego zwycięstwo.
Najlepsza aktorka: Renée Zellweger – Judy
Ponownie mamy do czynienia z faworytką tegorocznego sezonu nagród, co można było przewidywać już od publikacji zwiastunu Judy. Ja obejrzę film dzisiaj i jestem bardzo ciekaw, jak Zellweger sobie poradziła. Niemniej jednak szkoda mi trzech współnominowanych: Lupity N’yongo, bo stworzyła w To my zdecydowanie kreację roku, Awkwafiny, bo ją uwielbiam i Cynthii Erivo, bo każde jej aktorskie dokonanie jest dla mnie niesamowite. Ale cóż, wygrała biała aktorka.
Najlepszy aktor drugoplanowy: Brad Pitt – Pewnego razu w Hollywood (Sony)
To kolejna nagroda dla Pitta po Złotych Globach i jestem naprawdę zdumiony tym, że ją otrzymuje. Ponownie: to dobra rola, ale Pitt nie pokazuje w niej niczego, czego nie zrobił wcześniej. A jeśli spojrzeć na współnominowanych (Willem Dafoe, Tom Hanks, Anthony Hopkins, Al Pacino, Joe Pesci), to szybko chce się powiedzieć: „Brad kto?”.
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Laura Dern – Historia małżeńska
Cieszy mnie każda nagroda dla Laury Dern, bo to znakomita aktorka. Cieszy mnie też brak nagrody dla nominowanej w tej kategorii Scarlett „Drzewo” Johansson. Ale smuci mnie, że nie postawiono na Jennifer Lopez, która była w Ślicznotkach obłędna ani na Zhao Shuzhen za Pożegnanie. Znów tryumfuje jednak aktorka biała i nie wiem czy taka, która miała najlepszą rolę.
Najlepszy młody aktor: Roman Griffin Davis – Jojo Rabbit
Nominowano aż trójkę młodych aktorów z tego filmu i, z tego co słyszałem, Davis rzeczywiście ma w Jojo Rabbit fantastyczną rolę. Przekonam się o tym jutro, choć sceptycyzm każe mi podchodzić do najnowszego filmu najbardziej przehajpowanego reżysera stulecia, Taiki Waititi, raczej z ostrożnością. Sam wręczyłbym nagrodę Shahadi Wright Joseph, bo wszyscy aktorzy z To my zasługują na wyróznienie.
Najlepsza obsada: Irlandczyk
Dość bezpieczny, ale mimo wszystko dobry wybór, bo Scorsesemu udało się rzeczywiście zgromadzić w filmie niesamowitą obsadę. Sam najchętniej nagrodziłbym pewnie wszystkich nominowanych poza Pewnego razu w Hollywood (Gorący temat, Na noże, Małe kobietki, Parasite).
Najlepsza reżyseria (ex aequo): Bong Joon-ho – Parasite, Sam Mendes – 1917
Lepszego rozdania w tej kategorii nie mógłbym sobie wymarzyć. Bong wyśmienicie wymieszał w Parasite gatunki, a Mendes miał niesamowity pomysł, który umieścił widza w samym środku akcji.
Najlepszy scenariusz oryginalny: Quentin Tarantino – Pewnego razu w Hollywood
Doceniam scenariusz tego filmu, ale kiedy Tarantino staje do walki z o niebo lepszym Bongiem, Johnsonem (mimo paru nielogiczności w Na noże) i Wang, to jedyna reakcja, jaka mi się nasuwa brzmi: „Co?”.
Najlepszy scenariusz adaptowany: Greta Gerwig – Małe kobietki
Jedyna nominowana w tej kategorii kobieta. Z tego co słyszałem (film obejrzę za tydzień), Gerwig inteligentnie bawiła się materiałem źródłowym, tworząc pod wieloma względami jego najlepszą adaptację. Bardzo lubię jej twórczość, więc tym bardziej nagroda mnie cieszy.
Najlepsze zdjęcia: Roger Deakins – 1917
To główny faworyt spośród nominowanych. I nic dziwnego. 1917 jest podobno pod względem zdjęć filmem szczególnym, ponieważ (jak już wspominałem, mówiąc o reżyserii) umieszcza widza w samym środku akcji.
Najlepsze kierownictwo artystyczne: Barbara Ling, Nancy Haigh – Pewnego razu w Hollywood
Pod względem scenografii to rzeczywiście film wykonany świetnie. Ale znów: byli lepsi, a wśród nich na pewno Lee Ha-jun za Parasite i Mark Friedberg za Jokera. Martwi mnie ta hegemonia filmu Tarantino, bo choć rzeczywiście jest dobry, to naprawdę były w tym roku takie, które bardziej zasługowały na nagrody.
Najlepszy montaż: Lee Smith – 1917
Zapewne to faworyt tegorocznego sezonu nagród, bo udało mu się stworzyć złudzenie, że film kręcono na jednym ujęciu. I choć konkurencję miał mocną (Andrew Buckland i Michael McCusker za Le Mans ’66 oraz Yang Jon-mo za Parasite), to raczej nikt nie był mu w stanie zagrozić.
Najlepsze kostiumy: Ruth E. Carter – Nazywam się Dolemite
Filmu jeszcze nie widziałem (zresztą większość netflixowych produkcji jeszcze przede mną), ale fragmenty, które miałem okazję zobaczyć, sugerują, że to nagroda bardzo zasłużona.
Najlepsza charakteryzacja: Gorący temat
Znów niezwykle silna konkurencja, ale zdecydowanie jest to nagroda — sądząc po dostępnych materiałach, bo film jeszcze nie miał u nas premiery — zasłużona. Transformacje, jakie przeszły Nicole Kidman, Charlize Theron i Margot Robbie naprawdę robią wrażenie.
Najlepsze efekty specjalne: Avengers: Endgame
Tu wychodzi na jaw populistyczny charakter tych nagród. Efekty do Avengers, zwłaszcza w finałowej walce, były naprawdę kiepskie i film dostał tę nagrodę chyba tylko dlatego, żeby zadowolić jego fanów.
Najlepszy film animowany: Toy Story 4
Nie powtórzyła się sytuacja ze Złotych globów i tym razem Praziomek musiał obejść się smakiem. Ale prawda jest też taka, że Toy Story 4 było zdecydowanie najlepszą animacją w tym roku i obsypałbym ją całym workiem nagród.
Najlepszy film akcji: Avengers: Endgame
Hahaha. Gorszy w tej kategorii był tylko Spider-Man: Daleko od domu. No ale cóż, krytycy najwyraźniej kochają Marvela.
Najlepsza komedia: Nazywam się Dolemite
Szkoda, że jednak nie Pożegnanie, ale cieszy mnie bardzo, że postawiono na film o ważnej dla afroamerykańskiej społeczności postaci oraz taki, w którym gwiazda Eddie’ego Murphy’ego zabłysła na nowo.
Najlepszy film fantastyczno-naukowy lub horror: To my
Midsommar było, co prawda, w tamtym roku lepsze, ale To my to równie udana, wielopoziomowa produkcja, która pewnie z racji przynależności gatunkowej zostanie w różnych rozdaniach nagród zapomniana.
Najlepszy film nieanglojęzyczny: Parasite
Nie ma chyba w tym roku innego faworyta w tej kategorii. I słusznie. Parasite to inteligentne kino łączące wiele gatunków i z właściwą Bongowi siłą krytykujące kapitalizm.
Najlepsza piosenka (ex aequo): „Glasgow (No Place Like Home)” – Wild Rose, „(I’m Gonna) Love Me Again” – Rocketman (Paramount)
Dość niespodziewany remis i kolejna w tym sezonie nagroda dla piosenki z Rocketmana, która wyrasta na faworyta. Ciekawe, że zwykle zwyciężający w tej kategorii Disney, który ma w tym roku aż trzech mocnych kandydatów, musiał obejść się smakiem.
Najlepsza ścieżka dźwiękowa: Hildur Guðnadóttir – Joker
Nie mogło być inaczej i myślę, że można z całą pewnością powiedzieć, że Hildur zgarnie w tym roku wszystko. I bardzo dobrze.
NAGRODY TELEWIZYJNE
Najlepszy serial fabularny: Sukcesja
Sukcesja bierze w tym roku wszystko, co się da, i ponoć nie ma ostatnio lepszego serialu. Może. Ale ja i tak nagrodziłbym Watchmenów.
Najlepszy aktor w serialu fabularnym: Jeremy Strong – Sukcesja
Jak wyżej: nagrody dla Sukcesji raczej nie są niespodzianką, choć to także dość bezpieczny wybór.
Najlepsza aktorka w serialu fabularnym: Regina King – Watchmen
Tak, tak, tak! No nie można było nagrodzić tutaj nikogo innego (chyba że Jodie Comer), bo King tworzy w Watchmen doskonałą, wielowymiarową kreację. Brawo, krytycy.
Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu fabularnym: Billy Crudup – The Morning Show
Ciekawy wybór i trudno mi się na jego temat wypowiadać, bo serialu nie widziałem. Przyglądam się jednak liście nominowanych i widzę Asię Kate Dillon oraz Tima Blake’a Nelsona, których chętnie obsypałbym workiem nagród. No cóż…
Najlepsza aktorka drugoplanowa w serialu fabularnym: Jean Smart – Watchmen
Och, jaka to jest wyśmienita rola. Zdecydowanie Jean Smart zasługuje na wszelkie wyróżnienia i cieszę się, że krytycy ją docenili.
Najlepszy serial komediowy: Fleabag
Zero zdziwienia — to serial mocno dyskutowany i zdobywający wszystkie możliwe nagrody.
Najlepszy aktor w serialu komediowym: Bill Hader – Barry
Nie wiem, nie oglądam, ale Hadera bardzo lubię, więc akceptuję.
Najlepsza aktorka w serialu komediowym: Phoebe Waller-Bridge – Fleabag
Kolejny raz — zero zdziwienia. Waller-Bridge zgarnia w tym sezonie wszystko, co się da.
Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu komediowym: Andrew Scott – Fleabag
To po Złotych Globach swoiste zadośćuczynienie dla fanów Moriarty’ego seksownego księdza, który gra od lat, a nazywany jest breakout star (lol). Daję okejkę.
Najlepsza aktorka drugoplanowa w serialu komediowym: Alex Borstein – The Marvelous Mrs. Maisel
Wychodzi tu moja stronienie od komedii, bo na liście nominowanych nie było serialu, który bym śledził. Zakładam jednak, że Pani Maisel nie bez powodu jest tak utytułowana, a ponieważ w innych kategoriach nie udało się jej nagrodzić, została chociaż aktorka drugoplanowa.
Najlepszy serial limitowany: When They See Us
Serial, który praktycznie ignorowany jest w innych rozdaniach. Tym bardziej cieszy jego wyróżnienie, bo to produkcja ważna i doskonale zrealizowana przez niezrównaną Avę DuVernay.
Najlepszy film telewizyjny: El Camino: A Breaking Bad Movie
Krytycy, którzy zatęsknili za Breaking Bad najwyraźniej uznali, że ten powrót do nostalgii zasługiwał na wyróżnienie. W gruncie rzeczy trudno im się dziwić, bo konkurencję miał wyjątkowo kiepską.
Najlepszy aktor w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym: Jharrel Jerome – When They See Us
Kolejna nagroda dla When They See Us, co zdecydowanie raduje moje serduszko.
Najlepsza aktorka w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym: Michelle Williams – Fosse/Verdon
Faworytka sezonu otrzymuje kolejne wyróżnienie i niesamowicie mnie to cieszy, bo mam wrażenie, że Williams nie miała do tej poru takiego rozgłosu, na jaki zasługiwała.
Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym: Stellan Skarsgård – Czarnobyl
Znów, tak jak na Złotych Globach, Stellan i pewnie znów dzięki brwiom. Szkoda dwóch aktorów z When They See Us, ale nie mogę powiedzieć, że Skarsgård nie zasłużył.
Najlepsza aktorka drugoplanowa w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym: Toni Collette – Niemożliwe
Moje uwielbienie do Collette jest ogromne, a w dodatku zwyciężyła za rolę w bardzo ważnym serialu. Zdecydowanie dobry wybór.
Najlepszy serial animowany: BoJack Horseman
I znów wychodzi populistyczny charakter CCA. BoJack to dobra animacja, ale nominowani byli także m.in. She-Ra i Ciemny kryształ, a to seriale o klasę lepsze.
Najlepszy talk show (ex aequo): The Late Late Show with James Corden, Late Night with Seth Meyers
Nie narzekam, obu panów bardzo lubię.
Najlepszy specjalny program komediowy: Live in Front of a Studio Audience: Norman Lear’s All in the Family and The Jeffersons
Bardzo ciekawe, że tę zdominowaną przez Netflixa kategorię zwyciężyła produkcja ogólnodostępnej stacji ABC. Nic jednak dziwnego — ten hołd złożony klasycznym sitcomom z lat 70. zdobył niebywałe recenzje, a stał za nim Jimmy Kimmel.
MANIAK KOŃCZY
I to tyle. Jak sami widzicie, niektóre decyzje bardzo mnie ucieszyły, inne wprawiły w osłupienie. Ogólnie rzecz jednak ujmując, CCA wciąż pozostaje moją ulubioną galą i już zacieram rączki na przyszłoroczną. A tymczasem czekam na nominacje do Oscarów.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.