W dzisiejszej części mojego popkulturowego pamiętnika cudowny młodzieżowy film, przezabawny serial, piękna gra i klasyka komiksu.
Maj rozpocząłem od seansu Więcej niż myślisz. Luźna, uwspółcześniona adaptacja dramatu Cyrano de Bergerac to bardzo inteligentna i przepełniona niesamowitą wrażliwością opowieść o dorastaniu i samoakceptacji. To, co zaczyna się jak typowy skomplikowany romans, przeradza się w coś o wiele ciekawszego i głębszego. Zdecydowanie Więcej niż myślisz jest jednym z moich ulubionych filmów roku i pewnie będę do niego wracać (tak, było płakando, a jakże!).
Zakochany w pierwszym sezonie Już nie żyjesz sięgnąłem po drugi. Ten jest jeszcze lepszy. Wspaniale zostają w nim odwrócone role, główne aktorki znów wzbijają się na wyżyny komediowego aktorstwa, a zwroty akcji są tak szalone, że nie sposób nie czerpać z serialu rozrywki. Ogromnym plusem jest też postać Michelle, z którą Judy, bohaterka grana przez Lindę Cardellini (absolutnie mistrzowską w tym sezonie!), nawiązuje bardzo ciekawą relację. Czekam na trzeci sezon, choć ten niestety będzie ostatnim.
Ograliśmy wraz z my beloved spouse pierwszą część Ni no kuni. Fabularnie bardzo mi się podobała (choć widać, że pewną część historii dopisano naprędce, tworząc wersję gry na duże konsole). Rozgrywkowo miała jednak pewne mankamenty — przede wszystkim dość nużący system walki i nieprzemyślane nabijanie kolejnych poziomów. Duża część rozgrywki sprowadzała się więc do baaaardzo długiego zaliczania kolejnych powtarzalnych starć tylko po to, by zyskać odpowiednio wysoki poziom, żeby móc przejść do dalszej części historii. Niefajne były też misje poboczne polegające na zebraniu przedmiotów, które raz na jakiś czas mógł upuścić konkretny, rzadki rodzaj wroga. Niemniej jednak graficznie, muzycznie, fabularnie i światotwórczo Ni no kuni to cudeńko.
Przeczytałem też (wreszcie!) Books of Magic Neila Gaimana. Dotychczas postać Timothy’ego Huntera znałem głównie z czasów, gdy obowiązki scenarzysty przy Justice League Dark pełnił Jeff Lemire (ach, jaki to był wtedy wyśmienity tytuł). Zawsze chciałem sięgnąć do źródła, czyli właśnie do komiksu Gaimana, i w końcu nadarzyła się ku temu okazja. To bardzo ciekawa opowieść, w której pojawia się sporo znanych z okultystycznych zakątków DC postaci. W centrum znajduje się wspomniany Timothy Hunter, któremu przeznaczone jest zostanie największym magiem świata. W świat magii wprowadzają go Phantom Stranger, John Constantine, Doctor Occult i Mister E, pokazując jednocześnie cenę, jaką będzie musiał zapłacić. Całość to fascynująca realizacja Campbellowskiego toposu podróży bohatera, przepięknie zwizualizowana przez czterech różnych artystów.
To tyle na dziś. Do zobaczenia w jutrzejszej, czerwcowej części!
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.