Horrory kręcone w stylu found footage to dość ciekawa formuła, choć mam wrażenie, że przez ostatnie lata nieco się wyczerpała. Twórcy serialu Archiwum 81 postanowili tchnąć w nią nowe życie. I choć ich dzieło nie jest może szczególnie innowacyjne, udało im się stworzyć całkiem absorbujący, ciekawy projekt.
Archiwum 81 oparto na podcaście pod tym samym tytułem, a głównym bohaterem opowieści jest młody mężczyzna, Dan Turner. Specjalizuje się on w naprawie i digitalizacji taśm wideo. Kolejne zlecenie, które dostaje od niejakiego Virgila Davenporta, jest dość nietypowe: ma pracować w zamkniętej placówce nad uszkodzonymi w pożarze kasetami. Znajduje się na nich materiał nagrany przez doktorantkę Melody Pendras, która w ramach dysertacji rozmawiała z mieszkańcami budynku Visser i zgłębiała jego historię. Wkrótce Dan odkrywa na taśmach coś niepokojącego.
Scenariuszowo Archiwum 81 to klasyczny horror, w którym bohaterowie zostają uwikłani w mroczną tajemnicę. Dużo tu więc intrygujących, mozolnie rozwiązywanych zagadek, które czasem zamiast do odpowiedzi prowadzą do kolejnych pytań. Dzięki temu twórcy wspaniale budują w serialu napięcie, co z kolei sprawia, że chce się oglądać więcej i więcej. Ale nie tylko zagadkami ten serial stoi.
Mnie przede wszystkim bardzo podobało się to, jak rozegrano tu motyw samotności. Zarówno Dan, jak i Melody zmagają się z jej różnymi odcieniami. Dan odczuwa ją bardziej dosłownie, bo nie ma z nim w tajemniczej placówce zupełnie nikogo. Melody z kolei, choć otoczona mieszkańcami budynku, też jest tak naprawdę zdana na samą siebie i gdy odkrywa kolejne tajemnice, nie może liczyć na niczyją pomoc. Świetnie to podobieństwo sytuacji łączy wątki bohaterów i pozwala zbliżyć ich charakterologicznie.
Zbliża bohaterów również sposób, w jaki rozpisano ich pogoń za prawdą. Scenarzyści w obu przypadkach posługują się motywem pt. „prawda czy szaleństwo?”, każąc czasem wątpić w trzeźwość umysłu Dana i Melody. Może niekoniecznie widzom, bo trudno z głównymi bohaterami nie empatyzować i nie wczuć się w ich punkt widzenia. Na pewno jednak innym postaciom, które często kwestionują działania i motywacje Dana i Melody. To zaś z kolei pogłębia izolację bohaterów i zwiększa stawkę, o którą grają.
Ciekawe są wątki nadprzyrodzone i mitologia, wokół której obraca się opowieść. Nie grzeszą może one szczególną oryginalnością, ale twórcy bardzo umiejętnie wykorzystują ograne motywy i łączą je w coś naprawdę intrygującego. Szczególnie wart uwagi jest pod tym względem przedostatni odcinek, dziejący się głównie w przeszłości i udzielający większości odpowiedzi na nurtujące pytania. Odpowiedzi naprawdę satysfakcjonujących.
Scenariuszowo właściwie zraziła mnie tylko jedna rzecz — zakończenie, w którym pewne postaci pojawiają się znikąd i niczym deus ex machina pchają wątki w określonym kierunku. Trochę to — zwłaszcza na tle sensownie rozwijanej wcześniej fabuły — zbyt naciągane.
Realizacyjnie Archiwum 81 to przede wszystkim bardzo dobra gra konwencją found footage. Wraz z Danem oglądamy sporo nagrań Melody, ale twórcy rozszerzają perspektywę nieco poza kadr jej kamery. Nie jest to rozwiązanie nowatorskie, ale w kontekście serialu działa bardzo dobrze i urozmaica filmową narrację, pozwalając przy okazji twórcom wzmagać napięcie. Ponadto jest to produkcja o naprawdę wysokiej jakości: od bardzo dobrych zdjęć, przez ciekawą scenografię, aż po muzykę, która — choć często prosta i oparta na tylko kilku dźwiękach — potrafi poważnie zaniepokoić, dzięki nietypowej aranżacji.
Nieźle jest też od strony aktorskiej. Mamoudou Athie jako Dan od razu budzi sympatię, dzięki czemu bardzo łatwo się z nim utożsamić. Dina Shihabi jako Melody Pentras z powodzeniem odgrywa nieco naiwną, ale zdeterminowaną i wścibską dziewczynę. Czasem, co prawda, drażni swoją aktorską manierą, ale na szczęście w większości scen można przymknąć na nią oko. Bardzo dobrze te dwa występy są uzupełniane przez Matta McGorry’ego i Julię Chan, których postaci stanowią charakterologiczną przeciwwagę dla głównych bohaterów. Intrygująco wypadają Evan Jonigkeit jako niepokojący Samuel i Martin Donovan jako enigmatyczny pracodawca Dana, pan Davenport. No i wreszcie: wspaniałą niespodzianką jest dla mnie gościnny udział Georginy Haig (bardzo ją lubię za rolę Elsy w Once Upon a Time), która pokazuje w swoim odcinku nieznane do tej pory oblicze.
Jako horrorowy serial na wieczór Archiwum 81 sprawdza się doskonale. To przede wszystkim trzymająca w napięciu, interesująca tajemnica, którą ma się ochotę jak najszybciej zgłębić. Czekam z niecierpliwością na drugi sezon serialu. Nie zapowiedziano go wprawdzie oficjalnie, ale na jego realizację wskazują zarówno popularność tytułu na Netfliksie, jak i otwarte zakończenie, które stanowi wstęp do kolejnych tajemnic.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.