
Luca Guadagnino to reżyser niesamowicie wręcz wszechstronny. Ma na koncie dramaty obyczajowe, psychologiczne horrory i kryminały. Nic więc dziwnego, że jego najnowszy film Challengers to prawdziwy gatunkowy miszmasz. Jest w nim trochę dramatu sportowego, trochę filmu psychologicznego, a trochę opowieści miłosnej (przy czym miłość należałoby wziąć w tym przypadku w duży cudzysłów). Film zrealizowany według scenariusza Justina Kuritzkesa ma więc wszystko, by ująć jak najszersze grono widzów. Problem w tym, że ja do tego grona w ogóle nie należę.